Chapter 31

2.5K 64 0
                                    

Poczułam delikatnie pocałunki na mojej twarzy. Leniwie otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechnętego Justin'a. Sama też się uśmiechnięłam, kiedy przypomniałam sobie wczorajszą noc.
- Z rana wyglądasz najładniej - schował pasmo moich włosów, które właśnie uwolniło się z koka. Podniosłam się na łokcje i przybliżyłam do niego. Zbliżyłam twarz i chciałam go pocałować, kiedy usłyszałam telefon Justin'a. Wypuścił powietrze i wstał po niego. Wywrócił oczami i wyszedł z pokoju. Przez kilka minut wpatrywałam się w drzwi, przed które wszedł, potem wzięłam świeże ciuchy i poszłam wziąć prysznic.

Justin
- Rayan, mówiłem żebyś nam nie przesadzał. - fuknąłem
- Meredith dowiedziała się o zagładzie i myślę, że będzie chciała powiedzieć Cas. Znienawidzi Cię - wziął głęboki wdech, przez chwilę musiałam się zastanowić co z tym zrobić, w końcu wypaliłem
- Kocham ją wystarczająco mocno, żeby chcieć jej szczycie, nawet jeśli ma go zaznać beze mnie - szepnąłem bardziej do siebie niż do niego - Nie chce jej okłamywać, ale na pewnie nie powiem jej teraz.
- Wydaje mi się, że masz ograniczony czas - mruknął
- Dobra, pogadam z nią
- Z kim ? - usłyszałem głos za sobą. Rozłączyłem się i odwróciłem.
- Rayan za Tobą tęskni i kazał Cię pozdrowić - uśmiechnąłem się
- A wydawał się ucieszony, kiedy powodziałeś mu, że wyjeżdżamy
- Zmienny jak pogodna - wziąłem ją za rękę
- Znam to - puściła oczko, pokiwałem głową i się zaśmiałem
- Chodz - przyciągnąłem ja do sobie - Pójdziemy przygotować śniadanie
- Brzmi kuszonco - zarzuciła ręce na mojej szyi
Pocałowałem ją, nadal nie mogę się nią nasycić. Pachnie tak cudownie, tak znajomo. Jej ciało tak blisko mojego zdawało się być dokładnie tam, gdzie powinno. A powinno zostać juz tu zawsze. - Kocham cie - szepnąłem w jej włosy
- Ja ciebie też - ostatni raz mnie pocałowała i poszła do kuchni.
Wyciągnąłem jajka, Casidy wbiła je na patelnie i co trochę mieszała. Dała mi do zrozumienia, że mam jej nie przeszkadzać i posłusznie usiadłem przy blacie. Położyłam talerz przede mną i delikatnie się uśmiechnęła.

Casidy

Usiadłam na kanapie i okryłam się kocem, Justin właśnie rozpalał w kominku. Wzięłam telefon do ręki i w tym samym czasie zaczął dzwonić.
- Aron? - spytałam zdziwiona
- Tak. Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale Terri dzwoniła do Ciebie ? - zastanowiłam się chwilę
- Nie, a powinna ?
- Dzisiaj rano miała stłuczke i jest w szpitalu - westchnął zrezygnowanie - Obiecała, że zadzwoni
- Nic jej nie jest ? - Justin spojrzał na mnie i zmrużył oczy.
- Nie, po prostu zostawili ją na obserwacje.
- Będziemy po południu - powiedziałam, po czym się rozłączyłam.
- Co się stało? - Justin podszedł do mnie
- Terri miała wypadek, muszę przy niej być - powiedziałam cicho
- Wiem, kochanie - pocałował mnie w czubek głowy i delikatnie przytulił - Więc idziemy się pakować.
Na całe szczęście nie byliśmy rozpakowani, więc tylko schowaliśmy wczorajsze ciuchy i jakieś kosmetyki. 20 minut później siedzieliśmy już w samochodzie.
- Przykro mi, że musieliśmy wracać - niepewnie na niego spojrzałam.
- To Twoja przyjaciółka, to oczywiste, że chcesz być przy niej. - uśmiechnął się - My będziemy jeszcze mieć dużo czasu dla siebie - objął moja dłoń i delikatnie ścisnął...

~~~~~~~
Ciesze się, że przynajmniej skończyłam rozdział, bo do niczego innego dzisiaj się nie nadaje..... wciąż nie wierzę, że mnie nie będzie z Justin'em. :'(
Czekałam na niego i mądra ja musiała się spóźnić z zakupem bilety. BRAWO!!!!
Widzimy się na kilka lat kochanie!!!!♥

Mam na imię Justin • jbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz