Chapter 10

3.1K 79 3
                                    

Przeprosiny nie zawsze wszystko naprawią.Jednak jedną z najtrudniejszych rzeczy w życiu jest przekonać samą siebie, że już Ci na kimś nie zależy. Zranił mnie, ale za bardzo się do niego przywiązałam, żeby dał mi spokój.

-Justin - odważyłam się na niego spojrzeć- Nie chce abyś odchodził - wyszeptałam

Chłopak przez kilka sekund patrzył na mnie osłupiałym wzrokiem, aby po chwili objąć mnie i kilka razy obrócić w powietrzu.Postawił mnie na ziemię i cały czas przyglądał mi się.

-Daj mi pewność, że to wszystko jest tego wartę - spojrzałam mu w oczy

-Uzależniłem się od Ciebie tak bardzo, że sama Twoja nieobecność mnie boli i wkurzam się na cały świat, gdy Cię nie ma - uśmiechnęłam się i patrzyłam w jego oczy. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Wierze Ci, ale jeśli znowu coś zrobisz więcej się do ciebie nie odezwę. - oznajmiłam
- Nie popełnie tego błędu - pocałował mnie w czoło i złączył nasze dłonie - Chodź bo się przeziębisz - powiedział i otworzył drzwi.
- A samochód ? - spytałam niepewnie, nie zostawię go na odludziu
- Później przyjadę po niego z Rayan'em. - uśmiech nie zgodził z jego twarzy, a ja nie mogłam przestać się w niego wpatrywać.
- Mam coś na twarzy ? - spytał kiedy przyłapał mnie na tej czynności.
- Lubię Twój uśmiech - wzruszyłam ramionami - Nie robisz tego często
- Nie mam powodów żeby to robić - wyszczerzył się bardziej
- A teraz czemu to robić ?
- Jestem tu z Tobą - położył dłoń na moim kolanie - To wystarczający powód ? - uśmiechnęłam się delikatnie
- Tak
Samochód zatrzymał się na podjeździe, ale nie mojego domu. Od razu pomyślałam czyje to mieszkanie. Spojrzałam na Justin'a który się znowu uśmiechał.
- Jesteś mokra, a Twoja mama pewnie by pytała dlaczego - wyjaśnij niemal natychmiast
- Racja - przytaknęłam
- Nikogo nie powinno być w domu , więc będziemy sami - mrugnął.
Otworzył drzwi i puścił mnie przodem. W kuchni zobaczyłam jakąś kobietę. Stanęłam w środku korytarza i spojrzałam się na Justina. On powędrował na moim wzrokiem i się uśmiechnął.
- To moja macocha - złapał mnie w tali i poszliśmy do niej
Przytyłam się serdecznie i ani na chwilę nie obchodziłam od Justina.
- Katherine to Casidy moja .... spojrzała się na mnie - przyjaciółka
- Miło Cię poznać - przejrzała się nam
- Pójdziemy na górę - powiedział i pociągnął mnie w stronę schodów.
- Przyniosę wam herbatę! - krzyknęła, ale nie odpowiedzieliśmy.
Zamknął drzwi i zaczął się we mnie wpatrywać. Podszedł do mnie zaczął się bawić moim mokrymi włosami.
- Dam Ci jakieś ciuchy - szepnął
Otworzył garderobę, chyba w wielkości dorównywała moje. Wyjął szary dres i czarną bluzkę.
- Mam się rozebrać przy tobie ? - uśmiecham się chytrze.
- Nie będziesz miała nic przeciwko? - odwzajemnił mój uśmiech.
Podniosłam bluzkę, którą zaraz położyłam na jego łóżku. Zaraz po tym zrobiłam to samo z jeansami. Justin chyba za nie mówił, tylko się wpatrywał. W końcu stało naprzeciwko niego w samej bieliźnie.
Kiedy się trochę ochłonął podszedł do mnie i obiął.
-Nie wstydzisz się ? - szepnął, całując moja skroń
- Nie mam czego - objęłam go za szyję. Przysunął twarz bliżej. Nasze usta dzieliło kilka centymetrów. Zamknęłam oczy, czekając na smak jego ust. Gdy nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi...




Przepraszam, że nie dodawałam rozdziału, ale ostatnio miałam gorsze dni i jeszcze testy. Więc przygotowywałam się do nich.

Przepraszam jeszcze raz i życzę miłego czytania :*

Mam na imię Justin • jbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz