Chapter 8

3.5K 82 5
                                    


Obudziłam mnie dźwięk budzika. Czy ja wspominałam jak go nie cierpię ? Po za tym nie miałam ochoty iść do szkoły. Przez całą noc było mi zimno, brakowało mi Justin'a. Wystarczy jego dotyk i jestem rozgrzana. Nie wiem jakim cudem tak szybko przyzwyczaiłam się do jego obecności. Z czołgałam się z łóżka, kierując się do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się i wyprostowałam włosy. Cały czas zerkałam czy może nie dostałam esm'sa od Justin'a czy nawet Terri, ale jak na złość mój telefon pozostawał cichy. Wcisnęłam się w leginsy i białą bokserkę na to zarzuciłam sweter i zeszłam na dół. Wpakowałam do torby jabłko i poszłam do samochodu.

Samochód zaparkowałam cieniu, nie chciałam w drodze powrotnej kisić się w nagrzanym aucie.Wysiadając do oczy od razu rzucił mi się Justin, który stał tyłem do mnie. Obejmował Rose, która kluczowa trzymała się go. Uśmiechnęłam się pod nosem przynajmniej wiem czemu nie odezwał się do mnie ani razu. Odwróciłam wzrok w momencie kiedy zobaczyłam odwracającego się Justin'a. Ruszyłam do szkoły czując na sobie palący wzrok chłopaka.Mijając składzik woźnego zostałam boleśnie popchnięta na szafki. Spojrzałam na mojego oprawcę i zobaczyłam Chris'a

- Czego ode mnie chcesz ?- odepchnęłam jego rękę z mojej tali

- Muszę z Tobą porozmawiać - szepnął

- Ze mną? Wydaje mi się, że nie mamy o czym.

- Znalazło by się coś o czym musisz wiedzieć - zmniejszył odległość miedzy nami

- Nic takiego nie ma - powiedziałam, próbując uwolnić się z jego zasadzki

- Posłucham mnie! - krzyknął uderzając w szafki obok mojej głowy. Przestraszyłam się jego nagłego wybuchu. - Justin, podjął się jednego - przerwał szukając, jakiegoś słowa.Chciał dokończyć kiedy zza jego głowy zobaczyłam Justin. Chris chyba też czuł, że ktoś za nim stoi, bo zaraz się odwrócił.

- Casidy chyba nie podoba się rozmowa - oznajmił brunet. Chris nawet nie zdążył nic powiedzieć, Justin wziął zamach i uderzył go w twarz. Ten wylądował na ziemi, zdezorientowany tym co się przed chwilą stało.Widocznie według Justin'a o nie był koniec, zaraz przykucnął i zaczął okładać pięściami swojego "przyjaciela". Podbiegłam do chłopaków próbując ich rozdzielić, ale nie dawałam rady. Justin kilka razy musiał mnie odpychać, a kiedy wiedziałam, że i tak nic nie zdziałam, stałam tam i po prostu patrzyłam. Raz obrywał Justin potem Chris i tak na zmianę. W momencie pojawienia się Rayan'a chłopacy zostali rozdzieleni. Oczywiście nie obeszło się bez wyzwisk i próby dotarcia do przeciwnika. Rayan musiał kilka razy porządnie potrząsnąć Justin'em, aby ten mógł wrócić na ziemie.Chłopak odepchnął jego ręce i przepchał się przez tłum, wychodząc na dwór. Nie wiedziałam co mam robić, więc ruszyłam za nim. W połowie zatrzymał mnie Rayan.

- Uważaj, jest jeszcze podenerwowany - szepną, pokiwałam głową i wyszłam ze szkoły. Justin stał do mnie tyłem, niepewnie podeszłam do niego. Położyłam rękę na jego plecach, czują jak jego mięśnie jeszcze bardziej się napinają.Drugą ręką złapałam go za ramię przytulając się do jego boku.

- O co wam poszło ? - spytałam szeptem, bałam się, że byle jakie słowo doprowadzi go do furii.

- Chciał ją zgwałcić. Mnie przy niej nie było. - powiedział zaciskając szczękę.

- To nie Twoja wina - dotknęłam jego policzka aby na mnie spojrzał, jednak jego wzrok utkwił na horyzoncie przed nami.

- Masz rację - odsunął się ode mnie - Z Twoim pojawieniem się, wszystko zniszczyłaś!

- Justin - spojrzałam na niego - Nie myślisz tak

- Nie znasz mnie! Myślałaś, że możemy być razem? To tylko i wyłącznie zabawa - chciałam złapać jego rękę, ale zdążył ją wyrwać.

- Odejdź ode mnie! - krzyknął. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy, odwróciłam się niego i z trzęsącymi się nogami weszłam do szkoły. Czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych, ale nie za bardzo się tym przejęłam. Znalazłam swoją torbę, która nadal leżała przy drzwiach woźnego. Podniosłam ją i zaczęłam kierować się w stronę klasy.

-Casidy - usłyszałam za swoimi plecami, ale nie odwracałam się - Wszystko dobrze ?- dogonił mnie Rayan

-Tak - powiedziałam drżącym głosem

- Co się tam stało? Justin jest jeszcze bardziej zdenerwowany, a Ty jesteś cała roztrzęsiona - objął mnie opiekuńczo ramieniem. Odwróciłam się bezpośrednio do niego.

-Porozmawialiśmy i tyle - wzruszyłam ramieniem, otwierając drzwi od klasy

- O czym -przytrzymał moją dłoń

- On Ci na pewno powie - weszłam do klasy, zostawiając chłopaka na korytarzu. Usiadłam na swoim miejscu, czekając aż zadzwoni dzwonek. Pierwszy raz w życiu chciałam aby lekcja się już zaczęła. Równo z dzwonkiem do pomieszczenia wszedł nauczyciel. Sprawdził obecność i zaczął prowadzić lekcji, siedziałam sama Terri nie było w szkole. Czemu kiedy potrzebuje jej najbardziej ona mnie zostawia? Czy tak działa przyjaźń? Ja zawsze jest do jej usług, a ona ma mnie gdzieś. Z resztą nie tylko ona. Justin nie jest w tym lepszy, manipulował mną dla zabawy. Czy on nie ma uczuć? Uwierzyłam w każde jego słowa, żeby okazało się, że są bezwartościowe.

-Panno Johns, dobrze się czujesz ? - nauczyciel pomachał kilka razu przed moimi oczami, przypominając mi, że jestem na lekcji

-Zamyśliłam się, przepraszam - opuściłam głowę, niby zawstydzona. Prawda jest tak, że mam to gdzieś, każdy by zachowałby się tak samo w mojej sytuacji. To nie jest coś, co przyjmiesz na klatę i zapomnisz. To rozchodzi się w tobie i boli z każdym oddechem. Do końca lekcji udawałam, że słucham i kiedy patrzał w moją stronę kiwałam głową, że rozumiem.

Z klasy wyszłam jako ostatnia, nigdzie mi się nie śpieszyło. Bo niby do kogo? Ze wszystkich sił starałam się nie rozpłakać nie wiem jakim cudem wytrzymałam lekcje, bez jakiejkolwiek łzy. Teraz zaczynały lecieć strumieniami, w tym samym momencie kiedy wytarłam policzki zobaczyłam wyławiającą się postać Justina. Miał rozciętą brew i siniaka na policzku po za tym wyglądał dobrze. Lepiej niż mogłabym podejrzewać. Obok niego szła Rose i Rayna. Nie ważne co mi powiedział, moje serce i tak zaczęło bić szybciej.

Jest milion powodów dla, których powinnam z niego zrezygnować, ale serce chcę czego chce.

Ostatni raz na niego spojrzałam i wyszłam ze szkoły. Nie jestem wstanie siedzieć tak dłużej. Muszę odpocząć i porządnie się wypłakać. A jego twarz mi w tym nie pomaga...

Weszłam do domu, niestety w kuchni siedziała Ann, czytając gazetę. Spojrzała na mnie i od razu wstała.- Co się stało ? - zapytała przyglądając się mojej twarzy, zauważyłam, że płakałam

-Nic ważnego, źle się czułam i wróciłam- uśmiechnęłam się

-Może pojedziemy do lekarza? Na prawdę nie wyglądasz najlepiej - sprawdziła czy nie mam gorączki

-Nie ma takiej potrzeby, po prosu czymś mnie zajmij - położyłam torbę na krześle, podwijając rękawy

-Twoja mama wraca, może zrobilibyśmy jakieś cisto ? - spytała radośnie, pokiwałam głową

-Może jabłecznik ? - założyłam fartuch, Ann nie odpowiedziała, zaczęła wyjmować składniki. Ja zajęłam się jabłkami a ona wyrobem ciasta. Zanim się obejrzałyśmy włożyłyśmy je do piekarnika. Zrobiłam jej herbatę i zajęłam się zmywaniem naczyń.

-Ostatni raz widziałam Cię w kuchni kiedy miałaś 5 lat- usłyszałam radosny głos mojej mamy

- A ja nie pamiętam kiedy ostatni raz, Ty coś tu robiłaś - uśmiechnęłam się triumfalnie przytulając ją

-Rozumiem, że to na mój powrót ? - spojrzała na piekarnik

-Oczywiście - od kiedy przekroczyła próg kuchni nie odstępuje jej na krok. Musze się do kogoś przytulić, ona była jedyną osobą, która ode mnie nie odejdzie...


Dzisiaj wcześniej, ponieważ wieczorem nie wiem czy będę miała czas żeby opublikować. 

Życzę Wesołych Świąt i mokrego poniedziałku :D

Miłego czytania ^^

Mam na imię Justin • jbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz