Chapter 38

2.2K 53 0
                                    

Patrzyłam na nich jakby byli duchami, a słowa które wypowiedziała były tylko podmuchem wiatru.
- Casidy, nie mamy czasu - potrząsnęła mną - Jedziesz czy zostajesz ?
- Oczywiście, że jadę - wzięłam kurtkę z wieszaka i zamknęłam drzwi.
Było już ciemno, a na ulicach walało się pełno gałęzi. Jakim cudem mogłam nie usłyszeć takiej wichury?
- Wiesz gdzie on się tak spieszyć ? - spojrzała na mnie, do moich oczu znowu napłynęły łzy
- Zerwaliśmy, myślę, że jechał do mnie- złapałam się za głowę -  Wiesz co się stało ?
- Kiedy policja do mnie zadzwoniła wchodziłam do domu. Powiedzieli, że mój syn miał wypadek. Przez burzę nie była oświetlona drogą, a przez deszcz nie zauważyłam drzewa na drodzę - zacisnęła usta - Jeremy jest w szpitalu, nic więcej nie wiem ...
Katherine zatrzymała samochód, a ja od razu z niego wybiegłam.
- Przepraszam, gdzie leży Justin Bieber ?- spytałam pielęgniarkę, która stała akurat przy recepcji
- Pani jest kimś z rodziny ?
- Jestem jego dziewczyna - stawałam z nogi na nogę, chcę już przy nim być.
- Powinien wyjechać już z sali operacyjnej - spojrzała na jakąś kartkę - Sala B128, drugie piętro
- Dziękuję- krzyknęłam wbiegając do windy. Kilka razy klikałam guzik. Czemu to tak długi trwa?
Drzwi się otworzyły, od razu zobaczyłam Jeremiego, który rozmawiał z lekarzem. Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Co z nim ? - wytarłam policzek od łez, nawet nie wiem kiedy znowu zaczęły lecieć.
-  Operacja się udała, zatamowali krwawienie... Teraz się w śpiączce - uśmiechnął się delikatnie - Pierwsze dwie godziny będą decydujące
- Czy..czy mogłabym do niego pójść? - spojrzałam zza jego plecy, widziałam jego sylwetkę...
- Oczywiście, będę tu siedzieć - przytuliłam go
Nacisnęłam klamkę, wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi.
Leżał tak normalnie, jakby spał, a zaraz miałaby się obudzić. Obdarzyć mnie uśmiechem, a potem pocałować. Co jeśli już nigdy tego nie zrobi ? Ledwo powstrzymywałam się od płaczu, podeszłam do jego łóżka i usiadłam na krześle. Złapałam jego dłoń i delikatnie ścisnęłam.
Na twarzy miał kilka siniaków i zadrapać. Przejechałam po jego policzku i wybuchnęłam płaczem.
- Nie możesz mnie zostawić rozumiesz , nie Ty! Zrobię wszystko, tylko ze mną  zostań. - przytuliłam się do jego ręki
- Przepraszam , że przeszkadzam - odwróciłam i zobaczyłam pielęgniarkę - Muszę sprawdzić wyniki - podeszła do maszyn i zaczęła coś pisać
- Wyniki są dobre  ? - spojrzałam na nią
- Póki co, stan jest stabilny. Musimy cze...
- Nie, pytam się czy wyniki są dobre
- Jak na tak poważny wypadek nie jest źle, ale nie jest też dobrze. Krwotok wewnętrzny jest opanowany, musimy tylko obserwować czy nie pojawi się coś nowego - podeszła do niego i zaczęła zmieniać kroplówke. - Spójrz na to w ten sposób, przynajmniej nie ma nic złamanego, co w nauce i tych możliwościach jest niemal niemożliwe. - odkryła kołdrę, ukazując jego brzuch na którym znajdował się opatrunek. Na szczęście bez plamy krwi. - Jest silny, ma dla kogo wrócić - poklepała mnie po ramieniu i wyszła.
Wróciłam wzrokiem do chłopaka. Podniosłam jego rękę, ostrożnie kładąc się obok niego. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, uprawniając się, że nie zrobię mu krzywdy.
- Wybaczam Ci Justin, słyszysz ? Wybaczam Ci, ale musisz wrócić. Pozwól mi zobaczyć Twoje oczy i uśmiech.... - zaczęłam jeździć palcem po kołdrze. - Ważne jest, że wiesz, że źle zrobiłeś. Że naprawdę się zakochałeś...  Mogłam dać to wyjaśnić, może wtedy to by się nie wydarzyło - objęłam go - Kocham Cię
Zamknęłam oczy, nie mogę go stracić. Nie mogę.... Proszę Cie Boże, zrobię wszystko, tylko nie zabieraj mi go. Nigdy Cię o nic nie prosiłam, więc teraz to robię. Sprowadź go do rodziny, do domu. Sprowadź go do mnie.

~~~~~~~
Święta, święta i po świętach. Mam nadzieję, że cieszycie się z prezentów i spędziliście miły czas z rodziną...
Jestem ciekawa co myślicie o rozdziale. Pamiętajcie KOMENTARZE MOTYWUJĄ
Miłego czytania 😘
Xx

Mam na imię Justin • jbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz