Chapter 7

4.4K 91 7
                                    

Justin

Obudziłem się mając piękny widok. Casidy leżała wtulona we mnie, jedną nogą na moim brzuchu i jedną ręką na mojej klatce piersiowej. Odruchowo zacząłem bawić się jej włosami, na jej twarzy wkradł się lekki uśmiech.

-Wyspałaś się ? - zacząłem kiedy spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami. Dziewczyna pokiwała głową, wychodząc z mojego uściski. Długo nie czekając położyłem się na nią, oczywiście podpierając się na łokciach, aby jej nie przygnieść.Nasze oczy przecięły się wzrokiem pełnym... Właśnie, pełnym czego ? Miłości ? Nienawiści ? W tym momencie nie dało się tego stwierdzić. Patrzeliśmy się tak na siebie kilka sekund, może minut, aż wreszcie lekko się pochyliłem. Wzdrygnęła się. Musnąłem jej usta swoimi wargami. Były słodkie, a każde z nas czuło się jak w transie. Odsunąłem się od niej aby po chwili znów pochylić się i pocałować ją delikatnie w kąciki ust. Ona rozchyliła wargi, więc odpowiedziałem jej głębokim, ognistym pocałunkiem. Trwaliśmy tak złączeni, aż wydawało się, że można usłyszeć syk unoszącej się z naszych ciał pary. Kiedy chciałem się cofnąć, przytrzymała mnie ustami. Nie chciała opuszczać tej pięknej krainy, do której zawędrowała dzięki mnie - chciała aby ta chwila trwała wiecznie. Cieszył mnie fakt, że tak na nią działam, a odstraszał, że ona działa na mnie jeszcze mocniej.

-Justin ? - szepnęła, kładąc dłoń na moim policzku.

-Tak, tak - położyłem się obok, głośno wypuszczając powietrze. Dziewczyna wstała, ściągając moją koszulę. Teraz mam dobry widok na jej ciało. Idealna figura, długie nogi i piersi nie za duże i nie za małe. Idealna. Spojrzała na mnie, śmiejąc się pod nosem. Wciągnęła sukienkę zabierając mi ten wyśmienity widok.Jak tak można ? Ja również wstałem, ukazując jej moją umięśnioną klatkę. Jej mina mówiła wszystko.Wypuściła głośno powietrze, przymykając oczy.

-Coś się stało ? spytałem ironicznie

-Robisz to..celowo - wyjąkała, długo nie myśląc podszedłem do niej.

-Lubie patrzeć jak na Ciebie działam - oznajmiłem ilustrując ją wzrokiem.

-Wmawiasz sobie - przygryzła wargi, zrobi to jeszcze raz a obiecuje, że nie wytrzymam i znów ją pocałuje. Casidy zdawała się, że rozumiała, bo zrobiła to jeszcze raz. - Co ? Nie możesz się powstrzymać ? - zaśmiała się, posyłając mi uśmiech.Przejechałem kciukiem po jej wargach.Była delikatna,ale potrafiła pokazać pazur. Nawet nie wiem, kiedy granica między naszymi ciałami zmniejszyła się tak diametralnie. Objąłem ją powili, równie delikatnie. To ona pierwsza zbliżyła swoje usta do moich.Moje ręce same znalazły się na jej pupie.Złapałem za nią podnosząc do góry. Z ust Casidy wydał się cichy jęk, ledwie słyszalny.Świat zawirował. Nie tylko poczułem bicie własnego serce, ale i bicie jej serca. A potem był tylko pocałunek. Piękny i namiętny.

-Odwieziesz mnie ? - spytała drżącym głosem. Tak kochanie Ty też tak na mnie działasz.

-Oczywiście - jednak nie puściłem jej, cały czas trzymam ją w ramionach. Tak też zeszliśmy na dół i do samochodu.Postawiłem ją przed drzwiami, aby mogła normalnie usiąść. Nie chciałem zrobić jej krzywdy, gdybym to ja ją tam wsadzał. Odpaliłem samochód i ruszyliśmy do domu dziewczyny. Całą swoją uwagę poświęciłem drodze, kontem oka widziałem jak Cas co jakiś czas na mnie zerka. Położyłem jedną rękę na jej udzie, delikatnie się uśmiechając. Dziewczyna odwzajemniła go i objęła moją dłoń. Droga do domu minęła w zupełniej ciszy. Wjechałem na jej podjazd, zostawiając silnik zapalony, obszedłem samochód otwierając jej drzwi.

-Widzimy się w szkole ?- spytałem, obejmując jej policzek

-Tak - spojrzała na mnie spod rzęs. Szybko pocałowałem ją w usta, zaraz po tym zniknęła w swoim za drzwiami. Wycofałem samochodem kierując się do domu Rayan'a. Przy okazji wyjąłem telefon i zadzwoniłem do niego.

Mam na imię Justin • jbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz