☂
- Oczywiście, że przyjdę na ślub, Harry. Nie myśl, że znienawidziłam cię, bo złamałeś serce mojej przyjaciółce.
Hermiona trzymając telefon komórkowy między uchem a barkiem, chwyciła plik papierów i schowała je do segregatora. Miała dzisiaj zebranie podsumowujące pierwszy miesiąc trwania oddziału psychiatrycznego w Klinice św. Munga, więc pakowała do segregatorów wszystkie papiery kliniki, jakby miały jej się jeszcze przydać. Tak naprawdę ogromnie się stresowała gdyż na dzisiejszym zebraniu dyrektor miał orzec czy oddział ma szansę przetrwać, czy zostanie zlikwidowany.
Dawna Gryfonka poświęciła temu miejscu całe swoje serce. Już dzień po decyzji zezwalającej na utworzenie takiego oddziału zabrała się do roboty, tworząc z małego bocznego skrzydła raj dla pacjentów. Wszystkie ściany razem z ekipą budowlaną pomalowała na żywy zielony kolor, a podłogi wyłożyła ciepłymi, jasnymi panelami. W poczekalni poustawiała kremowe pufy i stoliki do kaw, a duże okna obłożyła żółtymi firankami. Każdy gabinet miał na ścianach kolorową, ale uspokajającą tapetę i pokryty był ciemnym, puszystym dywanem. Oprócz Hermiony, na oddziale pracowało jeszcze trzech psychiatrów, a ona doglądała ich w przerwach między swoimi pacjentami.
Była z siebie niesamowicie dumna. Włożyła w to miejsce naprawdę wiele pracy. Nigdy nie sądziła, że uda jej się zdobyć pozwolenie na utworzenie takiego oddziału i jeszcze zrobić to tak, żeby miał ręce i nogi. Po rozstaniu z Ronem długo nie mogła dojść do siebie i właśnie ten projekt sprawił, że w końcu przebolała jego odejście. Nadal utrzymywała przyjazne relacje z Weasley'em, a on pisał i dzwonił parę razy w tygodniu, opowiadając o swojej niedawno narodzonej córeczce - Padme.
- Ginny nie chce mnie znać - usłyszała w telefonie westchnięcie Harry'ego. Zgarnęła z szuflady swój notatnik i włożyła go do torebki. Nie miała dzisiaj już żadnych pacjentów, a zebranie miało się odbyć za dwie godziny. Zdąży skoczyć do domu, wyprowadzić swojego owczarka australijskiego kelpie na dłuższy spacer i zajechać do rudowłosej przyjaciółki, zobaczyć jak sobie radzi. - Ty jakoś wybaczyłaś Ronowi.
- Nie miałam zbytnio wyjścia - mruknęła, wychodząc ze swojego małego gabinetu. Rzuciła okiem na panoramę miasta za oknem, które kazała wstawić zamiast ściany i zamknęła za sobą drzwi. W poczekalni siedziała kobieta z małą dziewczynką i jakiś nastolatek z burzą loków na głowie. Uśmiechnęła się do nich i wyszła z kliniki na ruchliwą ulicę. - Harry, przyjadę wieczorem i pogadamy, okej?
Rozłączyła się, wsiadając do swojego samochodu. Nie miała ochoty wpadać do mieszkania Harry'ego, w którym jeszcze pół roku temu krzątała się Ginny, ale nie miała wyboru. Wciąż lubiła i chłopaka i Lunę, jednak trudno jej było żyć między młotem a kowadłem. Weasley'ówna wykrzyczała Potter'owi całą swoją nienawiść do niego, ba, nawet potraktowała go zaklęciem, po którym twarz miał spuchniętą przez tydzień. Uciekła z domu, a potem z Nory i samotnie osiedliła się w biedniejszej dzielnicy Londynu, całkowicie zrywając z magicznym światem. Hermiona rozumiała jej ból, ale nie chciała stracić przyjaciela, dlatego ciężko jej było wpadać na herbatę do Harry'ego, a potem wysłuchiwać wyrzutów i płaczów Ginny. Dodatkowo Wybraniec oświadczył się Lunie, a Granger została poproszona jako druhna. Pokłóciła się o to z rudowłosą, która kategorycznie zabroniła jej pojawiania się na uroczystości.
- Nie możesz mi zabronić, Ninny. To mój przyjaciel.
- Ja jestem twoją przyjaciółką - Ginny rzuciła wałkiem o podłogę, zostawiając na niej bladoniebieską plamę po farbie. Jej mieszkanie miało dwa pokoje i małą wstawioną kuchnię w jednym z nich oraz łazienkę. Malowała właśnie swój salon na niebiesko, kiedy to Hermiona poinformowała ją o planach Harry'ego. - Będziesz musiała wybierać.
CZYTASZ
Dramione: Gdyby nie Ty
FanfictionOd bitwy o Hogwart minęły dwa lata. Harry Potter oświadcza się Lunie Lovegood, porzuca posadę w Ministerstwie Magii i zaczyna studiować mugolskie prawo. Ginny Weasley po rozstaniu z Wybrańcem ucieka z domu i zamieszkuje w małej kawalerce na obrzeż...