❄
- Panie Malfoy, przyszła panna Greengrass.
Draco pochylił się i wcisnął przycisk w interkomie.
- Wpuść ją, Bunny. I zrób nam z łaski swojej herbatę.
- Tak, panie Malfoy.
Mężczyzna podniósł się i podszedł do wąskiego lustra stojącego w kącie. Poprawił wymiętą koszulę, rozpiął dwa górne guziki i podwinął rękawy. Człowiek biznesu, pomyślał ironicznie, przejeżdżając dłonią po ułożonych włosach. Strój bez skazy był odwzorowaniem jego krystalicznie, niezmąconego umysłu. Jednak teraz panował w nim chaos. Denerwował się. Mimo wszystko nie chciał, by Astoria wyjeżdżała, bo gdzieś w głębi siebie bał się samotności. Nie mógł się do tego przyznać, ale swoje opanowanie opierał na narzeczonej. Bez niej popadłby w szaleństwo.
Rozległo się pukanie, a Malfoy prychnął. Astoria, jego ułożona Astoria. Wkrótce mieli się pobrać, a ona wciąż zachowywała się, jakby była gościem w jego progach. Zawołał proszę i odwrócił się do narzeczonej. W beżowej garsonce wyglądała poważnie i elegancko. Uśmiechnęła się do mężczyzny, kładąc torebkę na jednym z foteli. Podeszła do niego i pocałowawszy go w policzek, przygładziła mu koszulę na ramionach.
- Coś się stało? - bezbłędnie odczytała niepokój ukryty w jego oczach. Była jedyną osobą, przed którą czuł się obnażony z pewnych uczuć. Nie ze wszystkich, ale jednak z tych, do których wolał się nie przyznawać. Objął narzeczoną w talii i położył brodę na jej głowie. - Możemy porozmawiać?
- Jasne - odparł, podchodząc do drzwi i otwierając je. Do środka weszła jego sekretarka, pięćdziesięcioletnia kobieta o włosach białych jak śnieg i zielonej garsonce. Kobieta uśmiechnęła się ciepło do Malfoy'a, powodując że i jego usta wygięły się w uśmiechu. Bunny była dla niego jak babcia. Troskliwa i sympatyczna, ale potrafiąca przemówić mu do rozsądku. Zawsze cierpliwie słuchała, wpatrując się w niego przejrzyście niebieskimi oczyma, które pomimo wieku ciągle błyskały młodością. Postawiła na szklanym stole tacę z parującymi filiżankami. Podziękował, a ona mrugnąwszy do niego, wycofała się w ciszy. Mafloy usiadł w fotelu i wziął do ręki naczynie z gorącym napojem. Wolałby kawę, ale pił już dzisiaj trzy. Koiła jego zdenerwowanie, a jednocześnie pobudzała myśli, przez co nie mógł się skupić. - O co chodzi?
Astoria usadowiwszy się w drugim fotelu, chwyciła herbatę swoimi długimi palcami z paznokciami pomalowanymi na brąz. Draco spojrzał na jej dłonie, które nigdy nie dotknęły żadnej fizycznej pracy. Nawet nie zmywała naczyń. A teraz chciała wyjechać do kraju, gdzie nie będzie żadnego komfortu ani lakieru do paznokci. Kobieta pełna paradoksu.
- Byłam w Malfoy Manor - powiedziała powoli, a on spiął się, patrząc na nią w milczeniu. - Draco, najlepiej będzie zburzyć te zgliszcze i sprzedać działkę.
- Nie - powiedział twardo i przetarł dłonią twarz. - Chcę tam wybudować mauzoleum dla matki.
- A co jeśli oni wrócą i je też zniszczą? Draco... - Astoria położyła mu dłoń na udzie i uśmiechnęła się do niego współczująco. Może nie oszalał specjalnie dla niej z miłości, ale była wspaniałą kobietą i nadawała się na jego żonę idealnie. Nie burzyła w jego poukładanym świecie niczego, dodawała tylko porządku, który tak uwielbiał. Powstrzymywała chaos. - Wiem, że kochałeś Narcyzę i chcesz by spoczęła na rodzinnej ziemi, ale co jeśli mauzoleum stanie się obiektem obserwacji śmierciożerców? Co jeśli zaatakują, gdy ktoś się w nim pojawi? Chcesz rozkopywać grób matki i przenosić ją z komunalnego cmentarza?
CZYTASZ
Dramione: Gdyby nie Ty
FanfictionOd bitwy o Hogwart minęły dwa lata. Harry Potter oświadcza się Lunie Lovegood, porzuca posadę w Ministerstwie Magii i zaczyna studiować mugolskie prawo. Ginny Weasley po rozstaniu z Wybrańcem ucieka z domu i zamieszkuje w małej kawalerce na obrzeż...