Zmiana jest blisko.

19.9K 1K 1.3K
                                    

💬

- Podstępna, fałszywa, sprytna, seksowna, wymuszająca, szantażująca, pociągająca, cwana Granger - burczał Malfoy chodząc w tę i we w tę po kuchni i czekając aż woda na makaron w końcu się zagotuje. Od wyprowadzki Astorii dość wnikliwie zagłębił się w tajniki gotowania, uznając tę czynność za swoje nowe hobby. Kuchcenie, tak jak architektura, uspokajały go, a chwytliwe zapachy wyrywające się z garnków przypominały mu o dzieciństwie i o obiadach matki, które zjadał po trzy cztery dokładki. Mamo. - Nosz kurwa.

Nosiła go wściekłość, odkąd tylko do jego mieszkania - bez uprzedzenia, bez zapowiedzenia, bez cholernego dzień dobry - wparowała Granger. Zerwał się z kanapy, myśląc o tym, że go dopadli. Gdy okazało się, że to tylko ta pokręcona szlama, wpadł w gniew. Jak ona śmiała naruszać moją przestrzeń osobistą? Jak ona śmiała się tu zjawiać? Zajebię Blaise. Zajebię. W dodatku sama wyglądała, jakby wpadła do niego z jakiegoś wybiegu modelowego. Jej sukienka... na litość merlińską czy to był blady fiolet? Kochał ten kolor, tak samo jak zielony i gdy tylko zobaczył prostą, idealnie dopasowaną sukienkę do kolan trzymającą się na Granger na cienkich ramiączkach, myślał, że zwariuje. Jeszcze ta cała szlama była otulona swoimi włosami, a gdy zgarniała je na plecy, mógł podziwiać jej idealnie podkreślone obojczyki, wąskie ramiona i smukłą szyję. Pokręcił głową, czując, że robi mu się gorąco. Co za piękna, parszywa kobieta. Gdyby to nie była Granger, poszedłby z nią na drinka, bo co jak co, ale Malfoy potrafił docenić urodę płci przeciwnej. Na dodatek, ona wcale nie była głupia. Zacisnął zęby, przypominając sobie jej słowa, które sarkastycznie nazwał głupimi sentencjami. Jest cholernie inteligentna, co sprawia, że nie patrzę na nią, jak na jednorazową przygodę. W dodatku to Granger. Ta szlama! Gdyby była pustą idiotką wziąłby ją do łóżka, ale fakt, że była bardzo, bardzo bystra, sprawiał, że jego instynkty zwierzęce szły na tyły, a on miał ochotę zatracić się w rozmowie z nią, podziwianiu jej i poznawaniu jej. Poznać bliżej Granger. Też mi coś, parsknął, wyglądając przez okno. Burza przechodziła, ale wciąż było szaro. Przynajmniej już nie grzmiało. Zatelepał się na myśl o grzmotach. Zawsze bał się burzy, ale ta w dniu pożaru w MM była tak olbrzymia, że musiała być utworzona magicznie. Od tamtej pory grzmoty i błyski były dla niego zagrożeniem.

Powrócił myślą do Gryfonki, która sprawiała, że nie mógł oderwać od niej wzroku. Ogarnęła go panika, gdy chciała odejść. Był gotowy zrobić wszystko, byleby go nie zostawiała. No i udało się jej. Skrzywił się, wsypując makaron spaghetti do garnka i klnąc, gdy chlupnęło i gorąca kropla uderzyła w jego nadgarstek. Przyłożył go do ust, a drugą ręką pomieszał zawartość naczynia i przykrył je pokrywką. Czy ja chcę bazylię do tego? Odwrócił się w stronę wyspy, jednocześnie rozglądając się w poszukiwaniu deski do krojenia. Gdy pierwszy raz miał sobie własnoręcznie przyrządzić posiłek, pół godziny szukał talerza na kanapkę, a potem godzinę - chleba. W końcu dał sobie spokój i klnąc, udał się do restauracji, a gdy wrócił - z dodatkową dawką wkurzenia i rozbawienia - zauważył, że chleb od początku spoczywał w chlebaku. 

Chwycił nóż i zerwał z doniczki parę listków bazylii, marząc, by stała się ona jego debilnym przyjacielem, którego mógłby posiekać. Niestety Blaise był sporo kilometrów od Londynu, użerając się z kościołem, w którym co chwila znajdowali jakieś ale spowalniające robotę. Miał wrócić w ten poniedziałek, tymczasem była już środa i wcale się na to nie zanosiło, by wyrobił się do piątku. Codziennie wysłuchiwał wściekłych farmazonów czarnoskórego, który musiał sterczeć w jakimś domu hotelowym i walczyć z rzeźbami wszystkich świętych, gdy w tym czasie wolał być przy tej swojej rudej wiewiórce.

Właśnie. Malfoy odłożył nóż i podszedł do szklanej tablicy, na której pisał najważniejsze informacje. Weasley zamarzyło się mieszkanko za dziesięć tysięcy, a tym samym Blaise zgodził się na to, jak wierny pies. Ślizgon skrzywił się, przeklinając szaleństwo jakim jest miłość i przyrzekając sobie, że nigdy nie zrobi niczego głupiego w jej imię. Głupie cholerstwo. Nie wiedział, jak wytrzasnąć dodatkowe cztery tysiące i jeszcze sponsorować remont mieszkania. Z remontem się sam zaoferował, okej. Ale te cztery tysiące? Gdyby Weasley zaczęła dobrze płatną pracę, uzbierałaby... w ciągu roku. Czy ta cała rodzina zgodziłaby się trzymać dla niej to mieszkanie? A gdyby pojawił się lepszy kupiec? A czy w ogóle Granger nie miałaby nic przeciwko trzymać ją tak długo u siebie? Oczywiście, że by nie miała, święta szlama, pomyślał, czując, że znowu nim telepie.

Dramione: Gdyby nie TyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz