Wspomnienia

19.3K 822 1.3K
                                    

💤

WEASLEY SAM NAS DZIŚ WYRĘCZY
NIE ZASŁONI DZIŚ OBRĘCZY
WIĘC ŚLIZGONI PIEJMY CHÓREM:
WEASLEY JEST NASZYM KRÓLEM

Parsknął śmiechem, który utonął w gwiżdżącym, lodowatym wietrze. Zrobił unik, gdy tłuczek odbity przez któregoś z Weasley'ów poleciał na niego i wyhamował tuż nad obręczami Slytherinu, wypatrując znicza. Z tej pozycji widział Pottera krążącego jak sęp po swojej połowie boiska. Poczuł, jak krew mu zamarza w wściekłości. Oh, jaką on miał ochotę strącić Bliznowatego z miotły, a potem samemu złapać złotą piłeczkę i wygrać mecz dla ich drużyny. Wszyscy tylko w kółko powtarzali, jakim Potter jest świetnym szukającym. Miał po prostu farta, pomyślał, przypominając sobie, jak Gryfoni przegrali mecz z Puchonami w trzeciej klasie. Wtedy farta nie miał i co? Gdzie się podział jego wielki talent?

Malfoy omiótł spojrzeniem boisko, wypatrując znicza. Zauważył, że Wieprzlej krążył wokół obręczy, ale wyglądał tak nieporadnie, że blondyn ponownie parsknął śmiechem. Nawet stąd mógł dostrzec jego czerwoną twarz, gdy na boisku rozbrzmiewała bohaterska pieść na cześć nowego obrońcy Gryffindoru.

W KOSZU SIĘ URODZIŁ NAM
ZAWSZE KAFLA PUŚCI SAM
WEASLEY SPRAWI, ŻE WYGRAMY

Dostrzegł, że Potter zerwał się w prawo, a jego wzrok natychmiast powędrował w tamtą stronę, wypatrując znicza, ale po chwili okazało się, że szukający lwów po prostu się pomylił. Znieruchomiał, a światło odbiło się w jego okularach. Dracon odwrócił wzrok, mierząc uważnym spojrzeniem trybuny. Znicz lubował się w fruwaniu w tych miejscach. Uśmiechnął się pod nosem, widząc Pansy Parkinson wytrwale dyrygującą wszystkimi Ślizgonami, którzy darli się tak, że zagłuszyli nawet komentatora.

- ...no dalej, teraz, Angelina... GRYFFINDOR ZDOBYWA PUNKT! Jest czterdzieści do dziesięciu...

Skrzywił się i zobaczył niepewne uśmieszki Gryfonów, które zaraz zbladły, gdy przez trybuny poniosła się fala:

WIĘC ŚLIZGONI PIEJMY CHÓREM:
WEASLEY JEST NASZYM KRÓLEM

- Co jest, Potter? – zawołał Draco, gdy minęli się z Gryfonem w połowie boiska. – Nie podoba ci się nasza piosenka?

Widział, jak chłopak próbuje nad sobą zapanować i wymija go ostentacyjnie. Malfoy obrócił się za nim, patrząc na niego z szyderczym uśmiechem.

TRZASK!

Poczuł tylko głuchy ból w klatce piersiowej i pęd powietrza. Jego ręce nagle puściły miotłę i trafiły na pustkę. Widział ją w górze, ale przecież... przecież... zamknął oczy, a świst powietrza prawie go oślepił i ogłuszył. Poczuł, jak spada, usłyszał gdzieś gwizdek i głośne OH, a potem coś trafiło go i spowolniło jego spad, ale i tak mocno wyrżnął o piasek. Powietrze uleciało mu z płuc, a w oczach pociemniało, ale żył i tylko to się liczyło. Otworzył oczy, wpatrując się w mlecznobiałe niebo, a zewsząd otaczała go cisza. Gdzieś rozmazane, zielone plamy wylądowały na piasku i zaczęły coś wołać. Nagle pojawiła się twarz pani Hooch patrząca na niego z uwagą.

- Panie Malfoy, słyszy mnie pan? – jęknął głucho i dostrzegł Montague'a szarpiącego się z którymś Weasley'em. Profesor podniosła ręce do góry, a po trybunach poszła fala głośnego westchnięcia ulgi. – W porządku, nic mu nie jest, jest tylko oszołomiony. Mamy szczęście, że trafiło go Zaklęcie Spowalniające...

Ponownie jęknął, odwracając się na brzuch. Jeśli ta szlama Granger znów trafiła go i uratowała mu życie, to on chyba sam jeszcze raz zrzuci się z miotły. Ileż można mieć długów wobec tej paskudnej szablo zębnej? I dlaczego znowu to zrobiła? Podniósł się do pozycji klęczącej, a w głowie mu pociemniało.

Dramione: Gdyby nie TyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz