Karta przetargowa

9.7K 574 608
                                    

To nie może być prawda.

Dwadzieścia dziewięć kroków po teleportacji. Szarpnięcie torebki. Poszukiwania kluczy. Mocowanie się z zamkiem. Wpadnięcie do środka. Zdziwione spojrzenie, gdy torebka upada na podłogę, a klucze z impetem odbijają się od ściany.

- Coś ty kurwa zrobiła!?

Żadnego drgnięcia twarzy, żadnej czerwieni policzka. Nic. Tak jakby świat nie runął, jakby nie został naznaczony i znowu ściągnięty w otchłanie terroru. Oddech. Szybszy. Oparcie się o komodę. Oddychaj. Oddychaj. Gniew zapychający żyły, wydostający się z ust w formie krzyku bezradności. Płuca smagane bólem od szybkiego biegu.

- Coś ty kurwa najlepszego zrobiła?

To nie może być prawda.

- Usiądź.

Śmiech. Histeryczny śmiech. Czy ona nie widzi, czy ona nie rozumie? Nikły ból podbrzusza, dłoń na nim. Cicho maleńka. Cicho. Świat zdawał się utkwić za pancerną szybą, a ona sama w głowie miała mgłę. Oddychaj. Ale jak miała oddychać? Pociemniało jej przed oczami, palce boleśnie wbiły się w mebel.

Skrzypienie krzesła, miękkie kroki, troskliwy dotyk na ramieniu. Wzdrygnęła się i odepchnęła go, czując, jak robi jej się słabo.

- Nie możesz się denerwować w takim stanie...

- Zamknij się.

- Pans...

- Nie dotykaj mnie! - mocne odepchnięcie, ciemność za oczyma i z powrotem twarz dziewczyny, która przez tyle lat była obecna w jej życiu. Oczy patrzące na nią ze zmartwieniem. Gorzki uśmiech, nasilający się ból w podbrzuszu. - Dociera do ciebie, coś ty zrobiła?

- Zrobiłam to, co było konieczne - odpowiedź. Pusta, sucha. Wypruta z emocji. Ból. Zawód. Bezradność. Strach.

- Wypuściłaś potwora...

Pokręcenie głową. Świat wirował, a brzuch rwał coraz mocniej. Mrugnięcie.

- Pans... musisz usiąść.

- Wynoś się z mojego domu.

Szarość. Mgła. Szum.

- Pans?

- Wynoś...

Drętwienie. Słabość. Dzwonienie.

- Pans, dobrze się czujesz?

Nie. Mdłości. Ciemne plamy.

- Pans!

Miękkość dywanu. 

Ciemność.

♂♂♂

To nie może być prawda.

Poczuła, jakby ktoś uderzył ją z całej siły w brzuch. Łzy płynęły po jej twarzy, a bezradność i strach siekły ją po policzkach. Wstała, przykładając dłonie do ust, by żaden szloch nie mógł się z nich wydrzeć i podeszła do klęczącego chłopaka. Drżał, zaciskając palce na spodniach, gniotąc je, aż pobielały mu knykcie. Kucnęła, ocierając łzy i chwytając mokrymi opuszkami jego brodę. 

Natychmiast stawił opór. Odwrócił głowę, krzywiąc się, ale i tak mogła zobaczyć słoną kroplę spływającą po jego policzku. Widok ten rozciął jej serce wpół i wlał w nie gorącą ropę. Zagryzła wargę, nie chcąc poddać się słabości i obróciła się w stronę skamieniałej przyjaciółki, która mocno obejmowała się ramionami. Potem spojrzała na czarnoskórego Ślizgona, który w mig zrozumiał jej spojrzenie i powoli podszedł do rudowłosej, delikatnie nią potrząsając. Ocknęła się i razem cicho wyszli z salonu.

Dramione: Gdyby nie TyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz