♠
Malfoy zerwał się z miejsca, skacząc do Hermiony, która właśnie upadała na ziemię. Złapał ją za ramiona, zanim jej kolana boleśnie przyłożyły o posadzkę i próbował podnieść, ale dziewczyna nogi miała jak z waty. Wziął ją więc na ręce, zanosząc do sofy i kładąc ją na niej.
- Granger - powiedział cicho, biorąc jej twarz w dłonie. - Granger, spójrz na mnie.
Zrobiła, co chciał, a on aż się wzdrygnął pod ogromem pustki i bólu, który zobaczył w jej oczach. Patrzyła na niego, ale go nie widziała, będąc myślami i całą sobą daleko od niego.
Odwrócił się i powiódł wzorkiem po reszcie. Pansy dopadła Luny i coś do niej mówiła, ale srebrnowłosa nie reagowała, jakby spetryfikowana. Wpatrywała się w milczeniu w nieistniejący punkt i tylko zaciśnięte mocno pięści wskazywały na to, że wszystko do niej docierało. Blaise obejmował łkającą Ginny, zupełnie nie wiedząc, co robić. Spojrzał na Draco, a Malfoy mógł zobaczyć w jego spojrzeniu przerażenie i bezradność, ale także i szok usłyszanymi wieściami. Weasley siedział pod ścianą i płakał. Ślizgon poczuł, jak coś uderza go w brzuch. Sam też zaniósł się łzami, gdy tylko Parkinson do niego zadzwoniła. Nie znał Potter'a zbyt dobrze i szczerze powiedziawszy nie bardzo go lubił. Ale to był Potter. Wybraniec; Chłopiec, Który Przeżył; Bliznowaty z przepowiedni; pogromca Voldemorta; nadzieja świata czarodziei. A teraz on, ten, który zwyciężył samego Czarnego Pana, nie żyje zabity przez jego wyznawców.
Zatelepał się, po raz kolejny uświadamiając sobie, jak panika zaleje świat magiczny. Ludzie popadną w obłęd, będą przerażeni. Jeśli Harry Potter nie ostał się wśród zła, to nikt się nie ostoi. Malfoy dobrze wiedział, że wszyscy postrzegali Gryfona jako swego rodzaju boga. Moc, której nie da się pokonać. Przymknął oczy. Świat bez Potter'a upadnie na głowę. Byłoby lepiej, gdyby przejechał go samochód, pomyślał.
Wiedział, co oznacza zamordowanie chłopaka. Świat magiczny znowu stanął u kresu wojny. To już nawet nie była zwykła zemsta, bo Draco przeszedł na drugą stronę. Zemsta była wtedy, gdy umarła Narcyza, gdy śmiercią innej osoby prawie zabili Malfoy'a. A Potter nie znaczył dla niego nic. Potter był symbolem zwycięstwa dobra nad złem. Śmierciożercy zabili Potter'a, ale nie z zemsty. Patrzcie, mówili, wasza opoka nie żyje. Jesteśmy od was lepsi. Zniszczymy was.
- Jak? - usłyszał i otrząsnął się, spoglądając na rudowłosą, która powoli się uspokajała. Powiódł wzrokiem od niej do Lovegood, stwierdzając, że gdyby musiał na ślepo podać, która z nich bardziej kochała Potter'a, wskazałby Weasley. Poczuł garstkę współczucia do Blaise'a, ale z drugiej strony nie mógł mieć do rudej pretensji. Usiadł obok Granger, patrząc jak Pansy powoli podnosi się z podłogi. Była blada, a pod oczami miała cienie. Kiedy ostatnim razem spała?
- Potter - odchrząknęła, jakby nie będąc pewna, czy powinna. - Harry miał szkolenie aurorów, ale się na nim nie zjawił. Auror czekający na niego na lotnisku... nie doczekał się. Po śledztwie dowiedzieliśmy się, że Potter wyszedł z hotelu z jakąś kobietą, która podała się za aurora.
- Jak mogliście spuścić go z oczu? - wysyczała Ginny. Blaise próbował coś jej powiedzieć, ale wyrwała się. - Zostaw mnie w spokoju - warknęła i znowu spojrzała na aurorkę. - Dlaczego nikt po niego nie przyszedł, dlaczego Potter nie został ostrzeżony? Dlaczego nikt nie powiedział "Hej, przyjdzie po ciebie auror i pokaże ci legitymację. Sprawdź go zanim za nim pójdziesz"? Co z was za departament, jak nie potraficie obronić jednostki!
Rudowłosa zerwała się i podeszła niebezpiecznie blisko do Parkinson, dźgając ją w klatkę piersiową.
- A może zrobiłaś to specjalnie?? Może specjalnie zesłałaś na niego taki los...
![](https://img.wattpad.com/cover/64342999-288-k383490.jpg)
CZYTASZ
Dramione: Gdyby nie Ty
FanfictionOd bitwy o Hogwart minęły dwa lata. Harry Potter oświadcza się Lunie Lovegood, porzuca posadę w Ministerstwie Magii i zaczyna studiować mugolskie prawo. Ginny Weasley po rozstaniu z Wybrańcem ucieka z domu i zamieszkuje w małej kawalerce na obrzeż...