🐜
Ding - ding - ding
Dzwonię w dzwonek gdy
Miałam dać Ci znak...
A więc:
CzekamTu - tam - gdzieś
Nie ma Cię we śnie
Nie przeżyję
Będąc z dalaWpatrywała się w biel sufitu, nucąc cicho melodię, którą kiedyś usłyszała, będąc na teatrzyku porcelanowych lalek. Przypomniała sobie szklane i smutne oczy baletnicy, obracającej się spokojnie na jednej nóżce i cicho śpiewającej do chłopca ze szkła, który odszedł i już nie wrócił. Zanim jednak zniknął, podarował różowej panience mały, biały dzwoneczek, mówiąc, że gdy tylko laleczka za nim zatęskni, ma natychmiast zadzwonić w dzwonek, a on wróci.
Ding - ding - dong
Dzwonię w dzwonek bo
Obiecałeś mi...
A więc:
CzekamPrzyjdź - odejdź - stój
Stocz o serce me bój
Nie przeżyję
Będąc z dalaPrzymknęła obolałe powieki, leżąc na plecach. Ręce bezwładnie spoczywały wzdłuż jej ciała, a ona miała wrażenie, że nawet najpłytszy oddech sprawia jej olbrzymi ból. Wydała z siebie głębokie tchnienie i zamarła, oczekując, że serce zatrzyma się. Ale ono biło dalej, miarowo i ciężko, a każdy jego skurcz był jakimś dziwnym cierpieniem, którego nie chciała.
Ginny ponownie otworzyła niebieskie oczy, czując się, jak ta porcelanowa laleczka, która została sama, mając w myślach tylko obietnicę ukochanego.
Wygięła usta w grymasie, który nie był ani dobry ani zły. Obietnicę. Czy jej ukochany coś jej obiecywał? Przecież jej ukochany zmienił obiekt swojej miłości i to do niego należało prawo opłakiwania ukochanego? Przewróciła się na bok, a jedna z jej rąk zsunęła się i uderzyła płasko o podłogę. Rudowłosa nie ruszyła się, nie oddychała, starała się chłonąć tylko tą tajemniczą a jednocześnie znajomą mieszankę uczuć.
Wiedziała, jak smakuje rozpacz po utracie bliskiej osoby, znała jej smak od śmierci brata. Ale wtedy... Wtedy było inaczej.
Podniosła się do pozycji siedzącej i schowała głowę między ugiętymi kolanami. Było jej niedobrze, bała się. Miała wrażenie, że rzeczywistość stała się zbyt mroczna na jej słabe serce, że w cieniu czeka coś, co wprawiało ją w paranoję. Wstrzymała oddech, nasłuchując, ale cisza była jeszcze bardziej przerażająca niż niespodziewane odgłosy uśpionego domu.
Choć nie całkiem. Wiedziała, że ścianę obok, w łóżku leży jej przyjaciółka i, tak jak ona, nie może spać. Wiedziała, że Hermiona wpatruje się w milczeniu w sufit, nie mogąc ani się ruszyć, ani płakać. Wiedziała, że starsza Gryfonka nie zaśnie, a coś w jej sercu będzie przeszkadzało jej w szale ogarniającym osobę po stracie ukochanej.
Herm kochała Harry'ego jak brata. Ginny kochała go miłością po grób. Zmarszczyła nos. Czy mogła tak o sobie mówić? Miłość po grób to miłość wyzbywająca się egoizmu, pragnąca, by druga połówka była szczęśliwa. Gdziekolwiek. Z kimkolwiek. Ale szczęśliwa. Uczucie rudowłosej przecież takie nie było. Obraziła się na Potter'a, gardziła nim, nienawidziła, chciała go odebrać Lunie i nie mogła zaakceptować, robiąc z siebie ofiarę i sprawiając, że wszyscy widzieli w Wybrańcu winnego. Zakryła twarz dłońmi. Co ja zrobiłam... Kochała Harry'ego, ale była to miłość płytka, taka, o której zapomina się, gdy tylko pojawi się ktoś lepszy. Przed oczyma stanął jej obraz Blaise'a, a wyrzuty sumienia zakuły ze zdwojoną siłą. Co ja zrobiłam... Dawno rozstali się z Potter'em, a teraz...
- Zabrałam Lunie prawo do żałoby po ukochanym - wyszeptała. - Wzięłam je dla siebie, choć to do niej należy.
W jej głowie panował mętlik. Już nie mogła zwalić wszystkiego na pecha życiowego. Ona sama była tym pechem. Zacisnęła pięści.
CZYTASZ
Dramione: Gdyby nie Ty
FanfictionOd bitwy o Hogwart minęły dwa lata. Harry Potter oświadcza się Lunie Lovegood, porzuca posadę w Ministerstwie Magii i zaczyna studiować mugolskie prawo. Ginny Weasley po rozstaniu z Wybrańcem ucieka z domu i zamieszkuje w małej kawalerce na obrzeż...