Rozdział 10.

2.8K 276 15
                                    

Następnego dnia nie czułam się za dobrze. Bolała mnie głowa i miałam gorączkę. Nie miałam pojęcia czym to jest spowodowane. Przecież nie tym, że Harry się zakochał! To by było śmieszne. Bo ja nawet nie wiem czy to prawda! Cholera jasna co się ze mną dzieje?

Po prostu mam złamane serce i wczoraj zdałam sobie z tego w pełni sprawę.

Przycisnęłam twarz do poduszki i zamknęłam oczy torturując się widokiem Harrego i tej kobiety. Nie mogli zniknąć z moich myśli. To było jak zaraza, która wypełnia mnie od środka. Choć nie chciałam, to i tak nie myślałam o niczym innym tylko o nich.

Sięgnęłam po telefon i napisałam sms do Harrego, że dzisiaj nie przyjdę.

Tak jak myślałam po kilu minutach telefon zaczął dzwonić ale zignorowałam to. Zignorowałam każdy kolejny telefon, a było ich chyba z sześć. Harry należy do upartych.

- As?-do pokoju wsunął się powoli Ian z kubkiem kawy w dłoni. Spojrzałam na niego i natychmiast schowałam się pod kołdrę. Chciałam być sama.

- Ok pogadamy później, idę do pracy wrócę po południu-powiedział i wyszedł po cichu. Po kilu minutach usłyszałam szczęk kluczy w zamku.

Byłam sama, nareszcie. Nie wiem dlaczego to wszystko tak mnie dołuję. Przecież od dawna zdaje sobie sprawę, że Harry nic do mnie nie poczuje oprócz przyjaźni. Moje nadzieje prysły już kilka tygodni po rozpoczęciu u niego pracy, kiedy to kazał zamówić mi stolik w restauracji i kupić coś ładnego u jubilera. Myślałam, że to dla mnie! Głupia byłam i cholera nadal jestem. Bo go kocham, całym sercem, całą sobą i wiem, że moje marzenie nigdy się nie spełni. Harry nigdy nie spojrzy na mnie tak jak patrzył na tę dziewczynę na przyjęciu.

Stwierdziłam, że spędzę w łóżku cały dzień. A co mi tam, nie mam nic lepszego do roboty. Wpatrywałam się właśnie w sufit oczekując że pojawi się na nim coś ciekawego, kiedy usłyszałam dzwonek oznajmiający, że ktoś chce mnie odwiedzić. Poleżałam jeszcze chwile mając nadzieje, że ten ktoś da sobie spokój ale widać trafiłam na kogoś bardzo upartego.

Z wielką niechęcią zwlekłam się z łóżka i okręcając się kołdrą ruszyłam do przedpokoju. Przekręciłam zamek w drzwiach i moim oczom ukazała się rozczochrana czupryna Harrego.

- Astrid-ostrzegł poważnie-to że, napiszesz, że nie przyjdziesz dzisiaj niczego nie wyjaśnia i nie spowoduje, że przestane się martwić

- Sorry-odpowiedziałam obojętnie. Nawet jego widok nie poprawi mi dzisiaj humoru. Szczerze, nawet nie przeszkadzało mi to, że wyglądam jak 100 nieszczęść. Wpuściłam go do środka i poczłapałam do kuchni, a on za mną. Postawił na blacie siatki i zaczął z niego wyjmować różne rzeczy.

- Dlaczego nie odbierasz telefonu?

- Nie słyszałam-skłamałam gładko-kupiłeś mi tampony?-spytałam zaskoczona, spoglądając na małe pudełeczko tampaksów.

- Myślałem, że dostałaś okresu i dlatego nie przyszłaś.

- Nie dostałam okresu, a tampony zawsze kupuje mi Ian więc dzięki.

- Będziesz miała zapas-odpowiedział obojętnie-to co się stało?-skończył wypakowywać zakupy i całym sobą odwrócił się w moją stronę. Spojrzał na mnie uważnie zakładając ręce na klatce piersiowej-dlaczego nie przyszłaś?

- Po prostu źle się czuje-odpowiedziałam zgodnie z prawdą-mam małego doła.

Właściwie to miałam ogromnego doła ale nie miałam zamiaru mu tego mówić. Chciałam się go pozbyć jak najszybciej i wrócić do łóżka.

- Dlaczego? To przez to z wczoraj?-spytał, a ja zamarłam. Moje serce na moment przestało bić.

- Co z wczoraj?-spytałam siląc się na obojętny ton. Jezu...chyba nigdy się tak nie denerwowałam jak dzisiaj w tej chwili.

- Widziałem cię z Lou-odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek.

- Jak?-spytałam, nie było sensu zaprzeczać skoro i tak widział wszystko.

- Wszedłem z Gemm do domu żeby się przebrać i widziałem was przez okno...

- Och...

- Przytulałaś go i całowałaś, to dlatego masz doła?

- Nie-odpowiedziałam. Mam doła bo widziałam jak patrzysz na tę kobietę i wiem, że się zakochałeś. Dodałam w myślach.

- Ja nie mam nic przeciwko twojemu związkowi z Lou, naprawdę...

- Harry spokojnie-zrobiłam obronny gest dłońmi-zapędzasz się, my się tylko całowaliśmy.

- Nie pierwszy raz...

- Harry, daj mi dokończyć, nie cierpię jak mi przerywasz.

- Ok, sorry-odpowiedział zawstydzony.

- To, że całuje się z Lou i że go przytulam nie znaczy, że od razu będę z nim w związku, lubię go, nawet bardzo, ale nie zamierzam z nim być, rozumiesz?

- Tak, sorry.

- Ok, nic się przecież nie stało.

- Więc dlaczego masz doła?-dopytywał się. Boże jaki on jest czasami męczący, wierci dziurę dopóki się nie dowie.

- Nie wiem, po prostu-odpowiedziałam wzruszając ramionami-czasami każdy ma gorszy dzień.

- Dlatego dobrze, że masz takiego wspaniałego przyjaciela jak ja-powiedział wyszczerzając szeroko zęby i wskazując na siebie dumnie placem. Parsknęłam śmiechem nie mogąc się powstrzymać.

- O już się uśmiechasz, czyli jestem dobry.

- Nie pochlebiaj sobie.

- Ok, siadaj, a ja zrobię ci coś dobrego do jedzenia-zatarł ręce rozglądając się po przyniesionych produktach.

- Że co?-spytałam niedowierzając.

- Zrobię ci coś do jedzenia-powtórzył-pewnie nie jadłaś śniadania...

- Jezu Harry jesteś chory czy co-spytałam podchodząc do niego i kładąc rękę na jego czole-temperatury nie masz.

- Jestem zdrowy jak rydz i mam zamiar dzisiaj gotować-odpowiedział z mocą i miną takiego uparciucha, że prawie po raz kolejny parsknęłam śmiechem widząc jego determinacje.

- Nie zjem nic co wyjdzie z pod twoich rąk, chcę jeszcze pożyć parę lat-ostudziłam jego zapał.

- Bardzo śmieszne.

- Mówię poważnie, pamiętasz jak ostatnio chciałeś zrobić tosty, zapomniałeś włączyć tostera, a potem się dziwiłaś dlaczego chleb się nie podpiekł.

- To było dawno temu-machnął lekceważąco ręką.

- Ale bawi dalej tak samo-odpowiedziałam złośliwie stwierdzając, że mój humor naprawdę się poprawił. To popieprzone jak sama obecność tego faceta na mnie działa i dodaje mi sił. Powinnam się leczyć, jestem od niego uzależniona i to poważnie.

- Ok dzisiaj jest dzień Astrid i Harrego, tylko my dwoje, pełno jedzenia, może jakieś zakupy, spa itd.

- Chyba nie jestem w nastroju na taki dzień-odpowiedziałam uśmiechając się smutno. Naprawę w tej chwili jego towarzystwo było czymś czego naprawdę nie potrzebowałam. To on był powodem mojego doła więc jak miał mnie pocieszyć?

- No Astrid-podszedł do mnie i złapał moje dłonie-no weź-obniżył głowę na mój poziom i zrobił minę smutnego biednego psiaka-nie chcesz spędzić dnia ze mną? No weź, będzie fajnie obiecuję...

Patrzył na mnie tak długo i tak słodko. Wiedziałam, że nie odpuści, nie Harry.

- Ok, ale ja decyduje o tym co robimy tak?

- Jak najbardziej-przytaknął zadowolony-dzisiaj jestem cały twój.

Szkoda że tylko dzisiaj. 

Painter || H.S./L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz