W knajpce przesiedzieliśmy ponad godzinę, rozmawiając i śmiejąc się wesoło. Naprawdę dobrze się bawiłam i żal było mi się rozstawać z nowo poznanymi znajomymi. Ethan z minuty na minutę podobał mi się coraz bardziej. Był miły, inteligentny i przystojny. Miał cechy każdego marzenia większości kobiet na tym globie. Można powiedzieć, że był przeciętny ale i tak mi się podobał. Jego uśmiech był zawsze szczery i szeroki, obejmował całą twarz i oczy. Jego ręce które trzymał na stole był mocne męskie i zadbane. Koszula ciasno opinała dobrze umięśnione ciało. Każda kobieta była by zadowolona z takiego towarzystwa.
We czwórkę wyszliśmy z restauracji i zadzwoniliśmy po taksówki. Kiedy Ethan rozmawiał z dyspozytorem Max podeszła do mnie i szepnęła na ucho.
- Zabieram Johna do siebie.
- I zostawisz mnie samą?-spytałam udając smutną minkę.
- Poradzisz sobie, Ethan odeskortuje cię pod same drzwi-machnęła na mnie ręką wpatrując się w Josha, który rozmawiał z Ethanem-nie mogę się doczekać, kiedy go rozpakuję-dodała sugestywnie oblizując usta.
- Jesteś obrzydliwa.
- Tylko napalona-odpowiedziała obojętnie wzruszając ramionami.
*
Z restauracji do mojego mieszkania nie było zbyt daleko. Ethan przez całą drogę zabawiał mnie rozmową i czas miną mi bardzo szybko. Wysiadał ze mną z auta i uprał się, że bezpiecznie odeskortuje mnie pod same drzwi. Przystałam na to z przyjemnością, jeszcze nie chciałam się z nim rozstawać. Naprawdę zaczynałam go lubić i miałam nadzieje, że jeszcze się spotkamy.
- Dziękuję-powiedziałam stając obok swoich drzwi-to była naprawdę miły wieczór.
- Ja też świetnie się bawiłem-odpowiedział uśmiechając się do mnie miło-nie spodziewałam się, że skończy się tak dobrze.
- Ja też-przytknęłam zadowolona, że ma takie same odczucia jak ja.
- Spotkamy się jeszcze?-spytał spoglądając na mnie trochę niepewnie.
- Tak-przytknęłam i wyjęłam z torebki moją wizytówkę-na pewno odbierze Max więc po prostu poproś żeby cię ze mną połączyła.
- Dobrze-odpowiedział zadowolony.
- To do zobaczenia-sięgnęłam do klamki nadal spoglądając na niego. Sięgnął do mojej dłoni która była na klamce i przykrył ją swoją. Delikatnie odwrócił mnie całym ciałem do siebie i oprał o drzwi mieszkania. Już czułam jego oddech na swoich ustach, czekałam z niecierpliwością na jego pocałunek, kiedy nagle ktoś albo coś brutalnie mnie od niego odepchnęło. Nie czułam już nic oprócz strachu. Powoli otworzyłam oczy i nie mogłam uwierzyć w to co widzę przed sobą.
Louis. Tak Louis! Przyciskał do ściany Ethana trzymając go pięściami za kołnierz koszuli. Szeroko otworzyłam oczy i usta nie mogąc uwierzyć w to co właśnie widzę.
- Co kurwa?-zaklął Ethan.
- Zbliż się do niej choć na metr, a przysięgam że nie wyjdziesz z tego przytomny-odpowiedział Louis patrząc na niego morderczym wzrokiem.
- Louis!!!-krzyknęłam podchodząc bliżej-puść go w tej chwili!!!
Spojrzał na mnie poważnym wzorkiem i po dłuższej chwili puścił Ethana. Ten poprawił koszulę i spojrzał na mnie już miał coś powiedzieć kiedy odezwał się Lou.
- Wypierdalaj stąd-warknął do niego,
Ethan po raz ostatni spojrzał na mnie, a kiedy przytknęłam głową dając mu znak, że wszystko w porządku uspokoił się i powiedział.
- Zadzwonie.
- Nawet kurwa nie próbuj-powiedział Louis i już gotował się żeby znowu ruszyć na Ethana ale powstrzymałam go kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Wystarczy.
Ethan poszedł sobie, słyszałam jego kroki i zastanawiałam się co się właściwie stało.
- Co to było?-spytałam patrząc na Louisa, który dopiero teraz wydawał się zażenowany tym co wywołał.
- Ja-ja.
- Co ty?-powiedziałam i wszystkimi siłami próbowałam powstrzymać złość która już dawno brała na de mną górę-ignorujesz mnie przez cały czas więc powiedz mi co to za szopka którą przed chwilą odwaliłeś?
- Nie miałem powodu żeby cię ignorować co?-spytał ignorując moje pytanie-zostawiłaś mnie na pięć lat ze zwykłym nic nie znaczącym przepraszam na kartce?
- Nie będziemy o tym teraz rozmawiać-odpowiedziałam udając oburzenie. Naprawdę nie miałam ochoty o tym mówić. Byłam zła i musiałam tą złość jakość rozładować. Zdecydowanie nie miałam ochoty na poważną rozmowę.-pytam co to za szopka którą tu odstawiłeś, zwariowałeś czy co?
Patrzył na mnie oddychając ciężko aż w końcu się odezwał.
- Nie zwariowałem, nie mogę patrzeć jak inny mężczyzna cię dotyka, całuję.
- Dlaczego?! Do tej pory ledwie na mnie patrzyłeś a teraz....
Nie dokończyłam zdania bo w jednej chwili przyciągnął mnie do siebie i pocałował mocno.
- Dlatego-powtarzał między pocałunkami-dlatego...
W moimi ciele rozpętała się istna burza. Zupełnie zapomniałam o Ethanie i o tym co jeszcze wydarzyło się kilka minut temu. Nie miałam w głowie nic oprócz tego, że Louis właśnie mnie całuje. Namiętnie i gorąco. Dokładnie tak jak kiedyś.
Nie przestając się całować weszliśmy do mojego mieszkania. Na oślep zdjęłam buty i rzuciłam torebkę, a moje ręce od razu powędrowały do włosów Lou. Boże tak za tym tęskniłam...
- Tak bardzo za tobą tęskniłem-powiedział jak by czytając mi w myślach. Przez chwilę patrzył mi poważnie w oczy, a potem znowu przywarł do mnie całując jeszcze mocniej niż poprzednio.
Instynktownie prowadziłam go w stronę sypialni. Odkąd mnie pocałował wiedziałam do czego to prowadzi. Nie mogliśmy się powstrzymać. Miałam nadzieje że on pragnie mnie tak samo mocno jak ja jego. To naprawdę przechodziło moje najśmielsze oczekiwania. Nigdy w życiu bym nie podejrzewała że właśni tak zakończy się mój dzisiejszy wieczór. Że zakończę go w ramionach mężczyzny którego kocham, o którym nie mogę przestać myśleć i śnić. Który jest dla mnie wszystkim.
Po drodze pozbywaliśmy się zbędnych części naszej garderoby nie przestając się dotykać i całować. A kiedy nasze usta nie były złączone patrzyliśmy sobie prosto w oczy. To było prawdziwe, szczere i na poważnie. Nie tak jak wcześniej. Teraz wiedziałam z całą pewnością, że go kocham. Nie było w tym ani krzty kłamstwa czy fałszu. Czułam się jak by to był mój pierwszy raz. Pierwszy raz robiłam to z prawdziwej miłości.
Pchnął mnie delikatnie na poduszki, a sam zawisł nade mną. Patrzył na mnie przez dłuższą chwile a jego wzrok wyrażał zachwyt i tęsknotę.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile razy sobie to wyobrażałem-szepnął i nie dając mi czasu na odpowiedź pocałował mocno. Oplotłam mu rękami szyję i oddawałam pocałunki którymi mnie obdarzał. Był wyjątkowo delikatny i czuły. Traktował moją skórę jak najdroższą porcelanę, całował i pieścił ją delikatnie i subtelnie co jeszcze bardziej na mnie działało. Dotykał mnie tam gdzie akurat tego potrzebowałam powodując dreszcze które raz po raz przechodziły przez moje ciało. Kiedy znalazł się wewnątrz mnie niemal zakwitłam z ulgi i przyjemność. To było cudowne wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju. Poruszał się w jednostajnym szybkim tempie doprowadzając mnie do samego szczytu. Kiedy już go osiągnęłam mój świat rozpadł się na milion cudownych kawałków, czułam się jak w niebie, czułam się kochana i pożądana. Kiedy sam osiągnął spełnienie opadł na łóżko obok mnie i natychmiast przytulił mnie do swojego boku. Ułożyłam głowę na jego ramieniu i powoli zasypiałam z uśmiechem na ustach. Czułam, że jestem na właściwym miejscu z właściwym i jedynym mężczyzną jakim kiedykolwiek chciała bym być.
CZYTASZ
Painter || H.S./L.T.
FanfictionHarry jest malarzem, a Astrid beznadziejnie zakochaną w nim asystentką.