Rozdział 7.

3K 268 13
                                    

- A co ty masz taki dobry humor?-zapytał Ian siedząc w nogach mojego łóżka i malując moje paznokcie u stóp na krwisto czerwony kolor.

- Hmm niech się zastanowię-odpowiedziałam nucąc pod nosem.

- Po pierwsze:-zaczęłam wymieniać-idę na elegancki bankiet, po drugie idę tam z Harrym, po trzecie jako jego dziewczyna, po czwarte nie będzie mnie odstępował na krok, a po piąte powiedział mi dzisiaj, że wyglądam szałowo i olśniewająco-ostatnie niemal wy piszczałam uśmiechając się szeroko.

- A o wielkich, bogatych i sławnych gwiazdach zapomniałaś? Zapomniałaś, że będzie tam między innymi Adel, Paul McCartney, Lady Gaga itd, zapominałaś o tym?

- A tak, tak-machnęłam ręką-oni też będą.

- Taki mały dodatek-dodał z sarkazmem.

- Och cicho być! Wiesz, że to nie ma dla mnie znaczenia.

- Tak bo dla ciebie liczy się tylko Harry.

- Tak dokładnie-przytknęłam zadowolona. Ostatnio czułam jak bym dostała skrzydeł. Moja umowa z Harrym szła cudownie. Nie wspominając o nieziemskim pocałunku i komplementach które prawi mi coraz częściej. Cholera nie wiem czemu ale mam przeczucie, że coś się wydarzy i to niedługo.

Kiedy drzwi limuzyny zostały otwarte przez Harrego od razu poczułam się jak wielka gwiazda. Czułam na sobie blask fleszy i krzyki reporterów, kiedy Harry podawał mi dłoń i pomógł równo stanąć na nogi w wysokich szpilkach.

Po raz pierwszy znalazłam się w centrum uwagi tylu ludzi. Harry wziął mnie pod rękę i po czerwonym dywanie powoli poprowadził mnie do wejścia w którym było o wiele ciszej i spokojniej.

Lou stał w centrum i witał po kolei wszystkich gości. W czarnym eleganckim smokingu i wystylizowanych włosach wyglądał bardzo przystojnie. Od razu podeszliśmy do niego.

- Stary ale splendor-odezwał się Harry podając mu dłoń, którą Lou mocno uścisnął.

- No ja myślę-odpowiedział-ten bankiet kosztuje fortunę.

- Wszystko wygląda bosko-dodałam swoje trzy grosze, zachwycona rozglądając się na boki. Harry obejmował mnie w pasie, czułam jego ciepłą i dużą dłoń na sowich nagich plecach, która lekko muskała moją skórę powodując gęsią skórkę.

- Bawcie się dobrze, ja muszę zając się całą resztą, spotkamy się później...gdzieś-odezwał się nagle Lou i już go nie było.

- No cóż-westchnął Harry patrząc za szybko oddalającym się Lou-sami sobie jakoś poradzimy.

Poprowadził mnie do sali gdzie odbywał się bankiet i chwile zajęło nam szukanie naszych miejsc. Tak jak myślałam Lou posadził nas z całą rodziną Harrego. Byli już rodzice Harrego i Gemma ze swoim mężem Jamsem.

- Harry- Anne uśmiechnęła się do swojego syna, który soczyście całował jej oba policzki-i Astrid wyglądasz cudownie

- Dziękuje Ann-odpowiedziałam i tak jak Harry pocałowałam ją w policzek. Usiadałam obok Gemmy i od razu zaczęliśmy rozmawiać. Poznałam ją nie długo po tym jak zaczęłam pracę u Harrego. I muszę przyznać, że wtedy nie pałałyśmy do siebie wielką sympatią. Ona była dla mnie zbyt pewna siebie i zarozumiała, a ja dla niej za cicha i wystraszona. Widać po czasie przestało to nam przeszkadzać bo teraz mogę powiedzieć, że Gemma bez wątpienia jest moją przyjaciółką. Wie o mnie bardzo wiele oprócz tego co czuje do jej brata. To wie tylko Ian i niech tak zostanie.

Zaczęła się zabawa, występy, przemowy i dużo, dużo oklasków. I jeszcze więcej alkoholu. Szampan był pierwszorzędny tak samo jak wino do kolacji. Wszystko najlepsze i cholernie drogie.

Painter || H.S./L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz