Rozdział 36.

2.1K 232 82
                                    


Mama bardzo ucieszyła się na mój widok. Nie zadawała pytań po prostu przytuliła i nakarmiła domowym, pysznym obiadem. Pierwszy dzień spędziłam z nią i Timi na kanapie gadając bez przerwy o tym co się u mnie działo. Pominęłam to co się ostatnio wydarzyło, nie wiedziałam za bardzo jak im o tym powiedzieć i chyba czuła bym się niezręcznie opowiadając o tym siostrze i mamie. Dlatego poprzestałam tylko na neutralnych tematach, a kiedy mama spytała jak tam Lou powiedziałam tylko, że ostatnio zbliżyliśmy się do siebie. Nic więcej nie byłam wstanie wydusić. Musiałam pomyśleć o tym wszystkim na spokojnie i miałam zamiar to zrobić przez te kilka dni. Może potem się jej zwierze. Zawsze miałyśmy kontakty na poziomie mama przyjaciółka. Teraz sama muszę sobie wszystko poukładać. Nie wiem jak w tak krótkim czasie mogło się wydarzyć tak wiele rzeczy. Spędziłam noc z Louisem, a kilka godzin później pocałował minie Harry zaraz potem zrobił to Lou, którzy wyraźnie daje mi do zrozumienia, że coś może się miedzy nami od nowa narodzić. Tak bardzo bym chciała wrócić do związku przed moją ucieczką. Wspominam te czasy jako najlepsze w swoim życiu. Chociaż wtedy myślałam o nich kompletnie inaczej teraz z perspektywy czasu są dla mnie najcenniejszymi wspomnieniami jakie posiadam.

Z uśmiechem na ustach opieram się o korę starego dębu, który rośnie w parku nieopodal mojego domu. Lubiłam to przychodzić i pomyśleć. Zawsze udawało mi się tu znaleźć rozwiązanie na wszystkie moje problemy. Siedziałam pod tym drzewem godzinami i myślałam o wszystkim. Teraz moje myśli zaprząta tylko jedna osoba. Louis. Już od 4 dni jestem w domu i ten wyjazd wpływa na mnie zdecydowanie zbawiennie. Czuje się jak nowo narodzona, czuje się o wiele lepiej niż kilka dni temu, kiedy miałam kompletny bałagan w głowie. Ten bałagan już nie istnieje. Jest o wiele spokojniej i ciesze się z tego. Jestem gotowa żeby wrócić i rozwiązać najważniejsze sprawy w moim życiu.

Po pierwsze, przeprowadzić poważną rozmowę z Lou i dowiedzieć się dokładnie czego on ode mnie chcę. Wiem, że nie będzie to łatwe. Może nawet się na to nie odważę. Wiem ile do tej pory kosztowało mnie jakiekolwiek słowo skierowane do niego. Ale przecież po nocy jaką spędziliśmy razem wiele się zmieniło. Relacje miedzy nami przeszły na nowy poziom. Mam nadzieje, że odwaga której nabrałam przez te kilka dni nie opuści mnie w najważniejszym momencie i będę w stanie wyznać Lou co do niego czuję. A wiem to na pewno. Kocham go. Naprawdę kocham. I postaram się mu to powiedzieć.

*

Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam oczy. Wyobraziłam sobie własnie jak wyznaje Lou swoje uczucia, a on je odwzajemnia bierze mnie w ramiona i całuje mocno.

-Astrid-słyszę jego głos i uśmiecham się szeroko. Ta fantazja rozwija się jeszcze lepiej niż myślałam.

Coraz głębiej zatapiam się w marzeniach słysząc jak wypowiada moje imię dopóki nie czuje zimnej dłoni która dotyka mojej ręki. Otwieram szeroko oczy i tuż przed sobą widzę twarz Lou. Kuca i uważnie wpatruje się we mnie.

-Louis?-pytam szerzej otwierając oczy-co ty tu robisz?

-Przyjechałem do ciebie-odpowiedział posyłając mi lekki uśmiech-nie ciszysz się?

-Ciesze się-odpowiadam i staje na równe nogi. On robi to samo i staje prze de mną łapiąc mnie za dłonie.

-Musimy porozmawiać-mówi zaglądając mi w oczy.

-Ok-odpowiadam i czuje jak zaczynam się denerwować.

-Muszę ci coś powiedzieć-wzdycha i na chwile odwraca wzrok aby po chwili ponownie na mnie spojrzeć. Spodziewam się czegoś przyjemnego. Że chcę żebyśmy spróbowali razem, że mnie kocha ale jego chłodny obojętny wzrok i lekko zaciśnięte usta temu przeczą. Instynktownie spinam się w sobie i głośno przełykam ślinę przygotowują się na coś nieprzyjemnego.

- To jest nasze ostatnie spotkanie, nigdy więcej nie chcę widzieć cię na oczy-mówi, a mi w tym momencie pęka serce-skończyłem z tobą i całym tym gównem-mówi nerwowo i odsuwa się o de mnie.

- Louis-tylko tyle udaje mi się wykrztusić, kompletnie nic z tego nie rozumiem. Kręci mi się w głowie i czuje, że zaraz zwrócę obiad który zjadłam kilka godzin temu.

- Jesteś taką suką!-krzyczy zaciskając mocno pięści-zniszczyłaś mnie po raz drugi, nie mogę uwierzyć że to się znowu dzieje-mówi i łapie się za głowę.

Biorę głęboki oddech i udaje mi się skleić kilka słów.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz.

- Nie masz?-śmieje się sarkastycznie-no to posłuchaj-mówi i znowu podchodzi do mnie. W tej chwili się go boje, więc instynktownie cofam się i opieram o korę drzewa. Nie jest to zbyt dobry pomysł bo Louis kładzie ręce po obu stornach mojej głowy co uniemożliwia mi jakikolwiek ruch, nie wspominając już o ucieczce.

- Pamiętasz załamanie Harrego kilka dni temu?-pyta, a kiedy nie odpowiadam ciągnie dalej-oczywiście, że pamiętasz, pocałowałaś w wtedy mojego najlepszego kumpla, a kilka chwil później mnie!-wrzeszczy prosto w moją twarz i uderza otwartymi dłońmi w drzewo. Piszczę cicho i jeszcze mocniej przytulam się do kory.

- Jak mogłaś! Kurwa jak mogłaś! Brzydzę się tobą-odpowiada i odskakuje o de mnie. Patrzy na mnie jak na najgorszego robaka co jest nie do wytrzymania. Zbieram wszystkie swoje siły i zaczynam się bronić. Nie mogę tego tak zostawić. Nie tak łatwo.

- To nie ja go pocałowałam-mówię siląc się na spokojny-tylko...

- Tak wiem on pocałował ciebie.

- To o co Ci chodzi!-już wrzeszczę kompletnie go nie rozumiejąc.

- O to, że dosłownie chwile potem całowałaś mnie!

- A co miałam zrobić? odsunąć się? Zaczął byś zadawać pytania.

- Trzeba było coś wymyślić! Zresztą to nie ważne. Okłamałaś mnie i to jest z tego wszystkiego najgorsze-mówi uspokajając się nagle, patrzy na mnie smutnymi zrezygnowanym oczami co jeszcze bardziej łamie mi serce.

- Przepraszam-odpowiadam prosto. Nic innego nie przychodzi mi do głowy.

- Przepraszam nie wystarczy. Tak jak powiedziałem, to nasze ostanie spotkanie. Mam nadzieje, że nigdy więcej cię nie zobaczę.

- Louis proszę-kiedy docierają do mnie jego słowa z moich oczu zaczynają lecieć łzy.

- Nie-ucina-nie.

- Kocham cię-mówię to co miałam ochotę już dawno temu.

- Nie bądź śmieszna-prycha-myślisz, że ci uwierzę? Ty nie potrafisz kochać. Ty tylko ranisz ale to już koniec. Nie pozwolę się tak traktować-kończy i odwraca się o de mnie z zamiarem odejścia.

Musze go jakoś zatrzymać więc mówię coś o czym już prawie zapomniałam.

- Poczekaj! Powiem ci dlaczego uciekłam-zatrzymuje się w połowie i patrzy na mnie przez ramię.

Powoli odwraca się ww moją stronę ale nie przybliża się nawet o krok.

- Mów.

- Zrobiłam to dla ciebie-odpowiadam.

- Co?

- Zrobiłam to dla ciebie-powtarzam-zasługujesz na to co najlepsze, nie na to co wtedy ci dawałam.

- Do cholery mów jaśniej-mówi zniecierpliwiony.

- Byłam zakochana w Harrym-mówię i niemal czuje jaki szok wywiera na nim ta wiadomość. Korzystając z jego szoku opowiedziałam mu wszystko od samego początku aż do mojej ucieczki w dniu ślubu. Stał jak posąg i nic nie mówił. Po prostu stał i wpatrywał się we mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.

- Nie chciałam tak żyć, nie chciałam cię okłamywać, dlatego uciekłam-dokończyłam swoją opowieść i spojrzałam na niego. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam się wolna. Powiedziałam mu wszytko i poczułam jak wielki kamień spada z mojego serca. Nie mam przed nim żadnych tajemnic.Teraz mogłam tylko czekać.

- Jesteś popierdolona-prawie spluną w moją stronę, odwrócił się i odszedł. 

Painter || H.S./L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz