Po porannym spotkaniu z Evansem, który, tak jak się spodziewałam, był zachwycony pracą nad witrażem, Harry zamknął się w swojej pracowni, a ja zajęłam się przyrządzaniem jakiegoś dobrego jedzonka.
Tak jak myślałam, Harry wzbrania się nogami i rękami ale i tak wiem, że smakują mu moje zdrowe obiadki. Czuje się po nich lepiej i ma więcej energii i doskonale wie, że robię i wpycham mu je tylko dlatego, że się o niego martwię.
Kroiłam paprykę kiedy do kuchni wpadł Jeff. Z hukiem opadł na krzesło na przeciwko mnie i ukrył twarz w dłoniach.
Jeff, kochany i słodki Jeff. Manager Harrego, To on mnie zatrudnił dwa lata temu. Wybrał mnie z ponad 30 kandydatek. Tylko ja znałam 3 języki i umiałam wymienić 10 największych malarzy epoki.
- Kawy?-spytałam słodko.
- Poproszę-odpowiedział spoglądając na mnie z między palców.
Wyjęłam delikatną, porcelanową filiżankę i nalałam do niej czarnego jak smoła napoju.
- Coś się stało?-spytałam podając mu napój. Rzucił na stół egzemplarz The Sun i przerzucił na 7 stronę. Pierwsze co rzuciło się w oczy to ogromne zdjęcie Harrego. Oczywiście nie samego, jak zwykle towarzyszyła mu kobieta, piękna, blondynka z nogami do szyj. Jej ręce w jego włosach, jego ręce na jej tyłku. Skupiłam wzrok na zdjęciu udając, że wcale mnie to nie rusza. Nie chciałam żeby Jeff cokolwiek zauważył. Zauważył jak mnie to zabolało.
Powinnam się już przyzwyczaić. Powinnam przywyknąć do tych zdjęć, do tych kolacji, które rezerwowałam dla niego i jego kolejnych dziewczyn, do tych prezentów, które muszę dla nich kupować. Ale nie przywykłam, boli, chyba nawet bardziej niż na początku.
- Ładna-powiedziałam przełykając ślinę i znowu zajęłam się krojeniem warzyw.
- Ładna?-spytał prychając lekko-ładna, tylko tyle masz do powiedzenia?
- A co mam powiedzieć?-spytałam bezradnie.
- Wiesz że dzisiaj rano zadzwonił do mnie klient i odwołał zamówienie? Jak myślisz dlaczego?-spytał retorycznie-jak tak dalej pójdzie będzie malował grafit na murach.
- A co możesz zrobić?
- Nie wiem, ale na pewno tak tek nie zostawię-powiedział uparcie, upił spory łyk kawy, zgarną gazetę i nabuzowany energią ruszył do pracowni Harrego.
- Powodzenia Kochany-mruknęłam pod nosem i z uśmiechem wróciłam do swoich zajęć.
Harry
Jeff wpadł do mojej pracowni jak huragan i rzucił na stolik numer tego szmatławca The Sun. Spojrzałem na niego pobieżnie i wróciłem do malowania. Nie mam czasu na takie gówno.
- Może rzucisz na to okiem?-spytał Jeff. Głos miał spokojny, ale wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego. Będzie na mnie darł japę. Cóż, nie pierwszy nie ostatni raz.
Odłożyłem pędzel na paletę, wytarłem brudne ręce w fartuch i wziąłem do ręki gazetę. Przejrzałem ją obojętnie natrafiając na swoje ogromne zdjęcie z Bianką. Oj tak, piękna Bianka dała mi nieźle popalić. Nienasycona, seksowna i gorąca.
- No i co?
- To, że Gordon odwołał pejzaż, który u ciebie zamówił!-prawie krzyknął wyrzucając ręce w górę-człowieku weź się w końcu w garść! Tylko imprezujesz! Pieprzysz i pijesz!
- Po prostu lubię się zbawiać-odpowiedziałem niewzruszony. Nie pierwszy raz na mnie krzyczał.
- Zabawić? To jest dla ciebie zabawa? To jest pieprzona destrukcja, a ja nie mam zamiaru na to patrzeć!
CZYTASZ
Painter || H.S./L.T.
FanfictionHarry jest malarzem, a Astrid beznadziejnie zakochaną w nim asystentką.