Pięć lat później.
Pierwszy strach pojawia się, kiedy koła samolotu dotykają ziemi. Wyglądam przez małe okienko i przypominam sobie jak wielki jest Londyn. Wszystko jest znajome, mimo, że nie byłam tu pięć lat pamiętam wszystko dokładnie.
Odbieram walizkę i rozglądam się po sali przylotów wyglądając mamy i Inan'a którzy mieli po mnie przyjechać.
-Astrid!-słyszę za sobą ochrypnięty głos swojego najlepszego przyjaciela. Z uśmiechem odwracam się w jego stronę i widzę jak szybko kroczy w moim kierunku. Otwiera ramiona, a ja wpadam w nie przytulając go mocno. Pięć długich lat mnie tu nie było, a tęsknie za nim tak samo. Skype i telefony to nie to samo.
- Aleś wypiękniała-mruknął w moje ramię.
- Przestań-uśmiechnęłam się lekko odsuwając go na długość ramion i oglądając go dokładnie-ty zdecydowanie mnie przerosłeś. Czas w ogóle się go nie imał. Ba, działa na niego jeszcze lepiej. Wydoroślał, stał się bardziej poważny i jeszcze przystojniejszy.
- Cieszę się że wróciłaś.
- Ja chyba też-odpowiedziałam uśmiechając się delikatnie-ja chyba też.
*
Na parkingu czeka na mnie mama, ze łzami w oczach przytulała mnie przez długie minuty zanim wsiedliśmy do auta. Dostałam dwa tygodnie urlopu i mam zamiar spędzić je tylko z rodziną i Ianem w moim małym rodzinnym miasteczku.
Potem muszę wrócić do pracy. A mam co robić. Firma w której pracuje otworzyła kolejną filię w Londynie, której mam być dyrektorem. Kiedy pięć lat temu wyprowadziłam się z Londynu od razu poleciałam do Nowego Jorku. Wiedziałam, że tam najłatwiej będzie mi znaleźć pracę. Wystarczyło, że wspomniałam o tym, że byłam asystentką Harrego Stylesa. Najlepszego malarza młodego pokolenia, a otwierały się przede mną wszystkie drzwi. Zaczęłam skromnie, od stażysty ale ponieważ jestem ambitna pięłam się po szczeblach aż dotarłam najwyżej jak mogłam. Jestem nowym dyrektorem Art Desing w Londynie i to najmłodszym od początku istnienia firmy.
- Zostaje u was na tydzień, potem muszę wracać do pracy-Ian uśmiechnął się do mnie szeroko. Jemu też z pewnością przyda się urlop. Jako oblegany model zrobił karierę ale jak się ma 32 lata praca modela nie jest już tak dobrze płatna. Stał się po prostu za stary. I z zebranych oszczędności otworzył mały sklep muzyczny który całkiem dobrze prosperuje.
- A Lena co na to?-spytałam mając na myśli jego świeżo upieczoną narzeczoną. Ian się zaręczył! Nie do pomyślenia. Zawsze skakał z kwiatka na kwiatek, a tu proszę. Słodka i zadziorna Lena całkowicie nim zawładnęła. Cieszę się jego szczęściem, zasługuje na nie.
- Nie miała nic przeciwko, ufa mi i zna ciebie. To jej wystarczyło.
- To dobrze-westchnęłam wtulając się w jego ramię-jak ja za tobą tęskniłam-mruknęłam w jego koszulkę.
- Stare dobre śmieci co?-spytał-ja też tęskniłem i to bardzo-dodał po chwili.
Obje ułożyliśmy sobie życie. Na swój sposób jesteśmy szczęśliwi. Przynajmniej tak sobie mówię. Jestem zadowolona z tego co mam teraz. Dużo osiągnęłam i nie mogę narzekać. Te pięć lat dało mi spokój i harmonie jakiej potrzebowałam. Odcięłam się od starego świata, zmieniłam numer telefonu, tylko mama, Timi i Ian wiedzieli gdzie jestem. I z perspektywy czasu cieszę się, że tak postąpiłam. Że uciekłam od tego wszystkiego. To było najlepsze co mogłam dla siebie zrobić. Pierwszy rok był ciężki, bardzo ciężki, nadal pamiętałam, nadal myślałam, nadal tęskniłam i nadal kochałam. Potem skupiłam się maksymalnie na pracy, musiałam dać z siebie wszystko żeby szefostwo mnie zauważyło i pewnego dnia po trzech latach ciężkiej pracy, kiedy właśnie odstałam upragniony awans zdałam sobie sprawę, że już nie cierpię, nie myślę, nie tęsknie i już nie kocham. Wyleczyłam się z niego. W moim przypadku powiedzenie, że czas leczy rany jest jak najbardziej sprawdzone. Nie kocham Harrego. Tak jestem tego pewna i wiem, że kiego go przypadkiem spotkam na ulicy albo go odwiedzę moje uczucie nie powróci. Nic z tych rzeczy. Dorosłam, to uczucie mimo, że myślałam, że to miłość do grobowej deski okazało się zwykłym zakochaniem. Po prostu musiałam się od niego odseparować. To było najlepsze co mogłam dla siebie zrobić. I nie żałuję, nawet jeśli moja decyzja zraniła moich przyjaciół.
Często za to myślałam o Lou. O tym co robi, gdzie jest, czy tęskni czy myśli czy nadal mnie kocha. Czy wyleczył się tak jak ja wyleczyłam się z Harrego. Wiem, że go zraniłam i to bardzo. Czasami szukałam o nim informacji w internecie, chciałam sprawdzić jak się ma, ale nie znalazłam nic ciekawego. W zasadzie nie znalazłam wiele. Tylko kilka zdjęć z oficjalnych imprez. Lou nigdy nie był skandalistą i nie wzbudzał ciekawości mediów. Nadal był tak samo przystojny i męski jak zapamiętałam. Podejrzewam, że przez ten czas znalazł sobie kogoś. Może się ożenił i ma już dwójkę dzieci?
Tylko ja nadal jestem sama i powoli zaczyna mi to przeszkadzać.
*
Drugi tydzień urlopy razem z Ianem spędziłam na poszukiwaniu mieszkania. Musiało być w centrum i blisko pracy i blisko moich ulubionych sklepów i restauracji. Nie było to zbyt trudne. W Londynie roiło się od wolnych mieszkań i po kilu dniach miałam swoje własne gniazdko. Z dużą łazienką i sypialnią, małym salonem i przede wszystkim z garderobą. To był mój główny warunek. Kiedy wszystko było podpisane i wpłaciłam pierwszy czynsz i kaucję poszłam z Ianem na obiad żeby to uczcić. I wtedy on właśnie wypalił z pytaniem.
- Kiedy odwiedzisz Harrego?
- Nie wiem-wzruszyłam ramionami.
- Ale masz zamiar to zrobić co?
- Kiedyś...
- Kiedyś? Astrid nie bądź tchórzem...
- Nie jestem nim-zaprzeczyłam od razu.
- No to do dzieła, kiedy skończy czy się wolne nie będziesz miała na nic czasu.
- Ale...
- Żadnego ale i tak cię to czeka.
*
Sobota. W poniedziałek idę do pracy. Mieszkanie powoli wygląda tak jak sobie to wymarzyłam. Wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. Mam pracę, mamę, Timi, Iana. To powinno mi wystarczyć. Ale tak nie jest. Wiem, że kiedyś będę musiała go odwiedzić, jeśli tego nie zrobię zadręczę się na amen. Boję się, cholernie się boje ich reakcji. Wiem, że będą źli i to bardzo, będą chcieli wyjaśnień, a ja nie wiem jeszcze co im powiem ale muszę tam jechać, chcę tam jechać. Im wcześniej tym lepiej.
- Jadę -mówię sobie hardo i idę do garderoby gdzie stoją pudła z nierozpakowanymi jeszcze ubraniami. Wyciągam z nich ciemne proste rurki i szary sweter. Włosy wiąże w wysoki koński ogon i jestem gotowa. Wychodzę z budynku i łapię taksówkę. Nie mam jeszcze swojego auta więc muszę korzystać z transportu miejskiego. O tej godzinie i to z korkami będziemy jechać jakieś 30 minut. Mam trochę czasu żeby coś wymyślić. Co im powiem? Że zniknęłam od tak? Po prostu? Nie mam pojęcia i cholera, wątpię, że coś uda mi się wymyślić.
Taksówkarz parkuje tuż przed wejściem. Daje mu pieniądze i powoli wysiadam z auta. Chwile stoję napawając się urokiem tego pięknego, wyjątkowego miejsca. Tyle dobrych wspomnień. Oj tak, brakowało mi tej dziwnej, pokręconej rezydencji. Trochę podniesiona na duchu podchodzę do drzwi i naciskam dzwonek.
________________________________________________
Od wczoraj możecie mówić do mnie pani magister :) W końcu zakończyłam swoją edukację :) Dziwne uczucie ale bardzo przyjemne.
Co myślicie o rozdziale? Zaskoczyłam was? Mam nadzieje że tak:)
Udanego weekendu i do następnego :*
CZYTASZ
Painter || H.S./L.T.
FanficHarry jest malarzem, a Astrid beznadziejnie zakochaną w nim asystentką.