Harry
Je już trzeci kawałek tortu i najwidoczniej nie ma dość. Gdzie to się mieści? Jest taka szczupła.
- Który to kawałek?
- Żałujesz mi?
- Nie starczy dla innych-odpowiedziałem złośliwie.
- Zamknij się-odparła i ostentacyjnie wsunęła do ust wielki kawałek.
- Przyniosę ci szklankę mleka bo jeszcze się udusisz i kto będzie moją asystentką?
- Tak, tak, idź to dobry pomysł-machnęła na mnie ręką i wróciła do swojego ukochanego tortu.
Już odwracałem głowę w stronę stołu. kiedy poczułem jak coś albo, ktoś uderza prosto w moją klatkę piersiową. Spojrzałem w dół i zobaczyłem kawałek ciasta, który wylądował na mojej białej koszulce.
- O cholera, przepraszam-dopiero, kiedy usłyszałem te słowa zwróciłem uwagę na sprawcę wypadku.
No i wpadłem. Wystarczyło jedno spojrzenie, a poczułem jak mojej nogi uginają się pode mną, a serce podwaja swoje rozmiary.
Stał przede mną istny anioł. Nie mogłem skupić się na jednej rzeczy bo całość tworzyła tak piękny widok, że brakło mi tchu. Jezu Chryste kto to do cholery jest!
Dziewczyna zaczęła wycierać ciasto z mojej koszulki, a ja nie mogłem oderwać od niej oczu. Nie zwracałem uwagi na otoczenie, na ludzi w okół mnie, na zabawę dzieci. Nie zwracałem uwagi na nic oprócz tej bogini przed sobą.
Chyba poczułam mój wzrok na sobie o nagle podniosła oczy i nasze spojrzenia się spotkały.
O kurwa...
No teraz to byłem na 100 procent pewny, że wpadłem i to na amen. Miała najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem. Lekko skośne, duże, migdałowe, w kolorze karaibskiego morza. Tak, to najlepsze określenie. Nie wiem ile tak na nią patrzyłem ale w końcu to ona przerwała ciszę między nami.
- Przepraszam-ona też jak by ocknęła się z odrętwienia i znowu spojrzała na moją koszulkę.
- To nic takiego-odpowiedziałem spokojnie.
- Jak to nic? Zniszczyłam ci koszulkę.
- Naprawdę nic się nie stało.
- Harry widzę, że poznałeś już Ness-nagle przed nami pojawiła się Gemma- i to w bardzo spektakularnych okolicznościach-spojrzała wymownie na mój T-shirt-to mój brat Harry.
Dziewczyna wyciągnęła w moją stronę dłoń, którą od razu mocno uścisnąłem czując elektryczny prąd, który przebiegł przez moje ciało.
- Chodź dam ci jakąś koszulkę-poklepała mnie po ramieniu i pociągnęła w stronę domu zostawiając piękność samą na środku tarasu. Wrócę do niej. Oj na pewno do niej wrócę.
- Gemma kto to jest?-spytałem kiedy już byliśmy w domu.
- Nessa? To nowa przedszkolanka Daffy.
- Och...
- Niezła co-spytała z diabelskim uśmiechem na ustach.
- Co o niej wiesz?-zignorowałem jej pytanie i wszcząłem swoje małe dochodzenie.
- Hmmm, ma 27 lat, przyjechała do Londynu ze Szwecji, chyba z Sztokholmu, jest świeżo po studiach.
- Czyli jest tu zupełnie sama?
- Chyba tak-wzruszyła ramionami-nie wiem o niej za wiele oprócz tego, że dzieciaki ją kochają.
- Wcale się im nie dziwie-mruknąłem do siebie.
- Co ty tam mamroczesz?-spytała Gemma wyciągając z szuflady czysty czarny podkoszulek.
- Nic nic-odpowiedziałem łapiąc w locie koszulkę i idąc do łazienki.
Astrid
Kiedy tak na nich patrzyłam czułam tak cholernie wielką zadość, że miałam ochotę coś rozwalić. Na mnie nigdy tak nie spojrzał, nawet raz. Cholera jasna! Dlaczego to nie mogę być ja? Czy ja nie zasługuje na odrobinę szczęścia? Czy nie jest mi pisana miłość aż do grobowej deski.
Harry jest uparty, będzie dążył do celu aż go osiągnie. Czyli zdobędzie tą piękną dziewczynę. A potem zaczną się randki, okazywanie czułości i miłości, a ja będę musiała na to patrzeć.
Nagle zachciało mi się wymiotować, to pewnie od tortu którego zjadłam zdecydowanie za dużo. Przeprosiłam Ann wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam do ogródka przed domem. Była tu weranda, a na niej wygodna huśtawka. A przede wszystkim nie było tu nikogo. Usiadłam na puchowej poduszce i podkuliłam pod siebie nogi. Oparłam głowę na kolanach i westchnęłam głęboko, nawet nie wiem jak łzy pojawiły się w moich oczach. Otarłam je szybko ale one nie chciały zniknąć. Napływały coraz większą ilością, a po chwili doszedł do tego spazmatyczny szloch. Nie mogłam złapać powietrza.
Nie wiedziałam dlaczego płaczę, przecież to co zobaczyłam mogło mi się tylko wydawać, mogłam to pomylić z krótko trwałą, fascynacją, która minie tak ja wszystkie poprzednie romanse Harrego. Ale nie tu było coś jeszcze. Coś ledwo zauważalnego, coś co ciężko wyczuć ale co łączy dwie osoby nieprzerwanie i na zawsze. Właśnie to zobaczyłam w jego i jej oczach.
-Astrid?-usłyszałam nad sobą znajomy głos-Jezu co się stało? Dlaczego płaczesz?
Odwróciłam głowę szybko ocierając łzy i przybrałam swój zwyczajny wyraz twarzy. W tym czasie Lou usiadł obok mnie i zlałam moją dłoń.
- Coś wpadło mi do oka i za nim to wyjęłam zaczęłam płakać jak głupia-skłamałam gładko.
- Ale już w porządku?
- Tak, to była bardzo upierdliwa rzęsa która nie chciała wyjść.
- Na pewno mówisz mi prawdę?-spytał zaglądając mi w oczy.
- Tak-odpowiedziałam próbując się uśmiechnąć-dlaczego miała bym kłamać?
Spojrzałam na niego, na jego przystojną twarz, na jego bystre i zmartwione oczy, na to jak czule na mnie patrzył i nie wiem co mnie podkusiło ale nagle zapragnęłam go przytulić mocno i długo. Więc to zrobiłam, wtuliłam się w niego ukrywając twarz w jego klatce piersiowej. Zamarł na chwile ale szybko się ocknął obejmując mnie szczelnie. Potrzebowałam bliskości i to bardzo. Kogoś kto mnie pocieszy, da pewność, że wszystko będzie dobrze i że nie jestem sama. A wiedziałam, że Lou mi to da. Gładził mnie po plecach, a ja odprężałam się pod jego dotykiem. Było mi tak dobrze, czułam jak moje złe myśli znikają a zastępuje je czysty spokój. To naprawdę bardzo przyjemne uczucie i nie wiem czemu wcześniej tego nie zrobiłam.
Podniosłam trochę głowę i pocałowałam go lekko w usta, od razu oddał pocałunek i przytulił mnie jeszcze mocniej. Całowaliśmy się powoli i czule co sprawiało mi ogromną przyjemność. Na chwile nawet udało mi się zapomnieć o Harrym. A może Lou pozwoli mi o nim zapomnieć o nim na zawsze?
CZYTASZ
Painter || H.S./L.T.
FanfictionHarry jest malarzem, a Astrid beznadziejnie zakochaną w nim asystentką.