Rozdział 30.

2.2K 235 148
                                    

Od ponad godziny siedzę na swojej nowej sofie i wpatruje się w swój telefon. Nie mam pojęcia co zrobić. Na jutro zaplanowałam swoją parapetówę. Zaprosiłam już wszystkich których miałam zaprosić oprócz jednej osoby. Lou. Próbowałam przekonać Harrego żeby wziął go ze sobą ale on nawet nie chciał o tym słyszeć. Powiedział mi, że muszę sobie z tym poradzić sama. Przesłał mi tylko sms jego numer telefonu. A ja głupia wpatruje się w ten numer od godziny. Znam go już na pamięć. Dlaczego to jest takie trudne? To zwykły telefon. A ja nie jestem tchórzem.

Naciskam zieloną słuchawkę i czekam na połączenie. Trzy krótkie sygnały i słyszę jego głos.

-Louis Tomlison, słucham.

Biorę głęboki wdech i zaczynam:

-C-cześć, tu Astrid...dzwonie żeby spytać czy miał byś ochotę wpaść jutro do mnie na małą parapetówkę?-mówię szybko na jednym wydechu i jestem z siebie cholernie dumna. Przez dłuższą chwilę nie słyszę kompletnie nic. Już myślę, że się rozłączył kiedy nagle się odzywa.

- Przepraszam ale mam już plany-w jego glosie nie słyszę przeprosin, tylko zwykłą bolesną obojętność. Dam sobie rękę odciąć, że wymyślił to na poczekaniu żeby tylko mnie nie widzieć. Mogłam się tego spodziewać ale to nie zmienia faktu, że jest mi przykro i chce mi się ryczeć.

- Och, ok rozumiem-odpowiadam, starając się żeby mój głos brzmiał w miarę normalnie.

- Musze kończyć, cześć.

Zanim zdążę powiedzieć jakieś pożegnanie czy cokolwiek innego, rozłącza się co już naprawdę cholernie boli.

- Cześć-szepcze do telefonu, a po chwili rzucam go na kanapę i ukrywam twarz w dłoniach.

*

- Jesteś największym idiotą jakiego znam-mówi Harry patrząc na zmianę na mnie i Nico, który uderza plastikowym śrubokrętem w ciężarówkę.

- Odwal się-odpyskuje odchylając się na fotelu. Od godziny siedzimy na tarasie w domu Harrego i po prostu odpoczywamy. Moja praca nie pozwala mi na to żeby mieć dużo wolnego czasu wiec takie godziny są dla mnie bardzo ważne. Posiedzieć i pogadać z najlepszym przyjacielem to cos czego w moim życiu nie może zabraknąć.

Wstaje z wygodnego miejsca i podchodzę do Nico biorąc go na ręce. Przejdę się z nim chwile i uporządkuje swoje myśli po tym niespodziewanym telefonie. Wiem, że to Harry dał go Astrid, przyznał się do tego zdrajca przed chwilą i jeszcze mówi, że robi do dla mojego dobra. Dla mojego dobra powinienem trzymać się od niej jak najdalej. Nie mogę pozwolić żeby powtórzyła się historia z przed pięciu lat. Za bardzo to przeżyłem. Za dużo było cierpienia. Drugi raz tego bym nie zniósł.

Spoglądam na malca w swoim ramionach i na moją twarz wpływa mały uśmiech. Też chcę mieć takiego małego człowieka. Kochał bym go najbardziej na świecie i opiekował się nim do końca życia. Całuje go w gładkie czoło i sadzam z powrotem wśród zabawek. Siadam na przeciwko Harrego i sięgam po piwo które ledwo zacząłem.

- Przecież ty nie masz żadnych planów na weekend-od razu zaczyna mój, były od teraz, kumpel-będziesz znowu siedział przed tv albo przyjedziesz do mnie i pobawimy się w nianie.

- Mogę przestać to robić.

- Wiesz, że nie o to mi chodzi-odpowiada zirytowany-dlaczego jej odmówiłeś.

- Bo po prostu nie chcę jej widzieć, tak trudno to zrozumieć?

- Lou ona wyciąga do ciebie rękę, chyba powinieneś ją przyjąć co?

- Nie nie powinienem, a przynajmniej nie teraz, jest za wcześnie.

- Debilu przecież ty ją kochasz, nie chcesz żeby było tak jak kiedyś

Painter || H.S./L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz