Chapter 13

4.3K 180 10
                                    

Zaparkowałam pod domem i wchodząc do środka rzuciłam torebkę na wyspę kuchenną. Ściągając wysokie buty ze stóp, które potrzebowały już odpoczynku przetarłam zmęczoną twarz dłońmi. Wyjrzałam za okno, gdzie niebieskie niebo niknęło, a zamieniało się na wieczorny półmrok. Chmury przybrały już żółto czerwony kolor co następnego dnia miała przynosić podobno mocny wiatr. Można w to wierzyć lub nie. Tak zawsze mawiała moja babcia kiedy byłam dzieckiem. Zmarszczyłam brwi i grzebiąc w torebce wyciągnęłam z niej swój telefon i siadając przy wyspie kuchennej wybrałam numer do swojego ojca w międzyczasie nalewając sobie do kieliszka wina.

- Słucham - powiedział jak zawsze formalnym głosem

- Hej tato - mruknęłam, a on westchnął od razu zmieniając ton głosu.

- Córeczko.. - przez jego ciepły ton mimowolnie się uśmiechnęłam. - Co u Ciebie? Jak mają się sprawy? - Spytał, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie i opuszkiem palca rysując po marmurowym blacie nieznane kształty powiedziałam po dłużej chwili zastanowienia.

- Jest dobrze. Chyba powoli łapie przynętę.

- Dobrze. To dobrze - powtórzył zamyślony sam do siebie.

- Tak. Zaczął mi ufać. Myślę, że nie potrzebuję już wiele czasu. - odpowiedziałam, a mój ojciec odpowiedział bez zastanowienia.
- Świetnie. Wiesz z czasem się zdziwi, że to jego najbliżsi mogą go najbardziej zranić.

- Niczego się nie spodziewa.

- Dlatego, kiedy zadasz cios odczuje to podwójnie.

- Tak... - wyszeptałam zamyślona marszcząc brwi i na chwilę odchodząc myślami od rozmowy.

- Dokładnie tak. - Potwierdził i po chwili powiedział - Wiesz, jestem z Ciebie dumny. - Powiedział ojciec, a ja przez chwilę miałam cień wątpliwości. Czy można być dumnym z czegoś takiego? Czy można być dumnym z zaślepienia mściwością? Z drugiej strony. On też zachowywał się w ten sposób wobec mnie. Nie może mi go być żal. Czy jemu było? Nie, nie było. Miał z tego niezły ubaw. Zacisnęłam szczękę czując nagły przypływ nienawiści. Współczucie, wątpliwość - nagle zniknęły. To straszne. Rozprysły się zupełnie jak bańka mydlana. - Jaki masz na teraz plan? - Spytał ojciec, a ja westchnęłam.

 - Jaki masz na teraz plan? - Spytał ojciec, a ja westchnęłam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Jedziemy do Paryża.

- Do Paryża? - spytał, a ja lekko się uśmiechnęłam.

- Wiesz, ma dość Caroline. Chce odpocząć, dlatego przystał na moją propozycję bez cienia wątpliwości.

- Caroline?

- Tak. Ta Caroline - kiwnęłam głową zniesmaczona.

- Skarbie, tylko nie odchodź od planu - ostrzegł ojciec, a ja zaśmiałam się krótko

- Nie bój się. Po prostu skoro już nawinęła mi się pod rękę też posmakuje mojej zemsty.

- Mogę Ci ufać prawda? Wiesz, że nie możemy pozwolić sobie na jakiekolwiek potknięcie. Skutki mogą być tragiczne.

- Spokojnie. To nie są niebezpieczni przeciwnicy. Choć teoretycznie są we dwoje nie myślą nawet za jednego - zaśmiałam się gorzko - zamiast żyć wspólnie bardziej prowadzą między sobą cichą wojnę, dlatego prościej będzie ich wyeliminować. Zrobię to po cichu. Najpierw Caroline, a potem Styles. Upokorzę ich tak samo jak oni upokorzyli mnie.

- Wiesz co robisz prawda?- spytał, a ja krótko się zaśmiałam.

- Nigdy wcześniej nie byłam niczego aż tak pewna. - skinęłam głową biorąc łyk wina, a gdy przełknęłam alkohol, który przyjemnie rozszedł się po moim gardle powiedziałam. - Moje serce jest przepełnione żalem. Zaczynam wprowadzać swój plan w życie. Czas na zemstę. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
ResentmentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz