Zaparkowałam pod domem i wchodząc do środka rzuciłam torebkę na wyspę kuchenną. Ściągając wysokie buty ze stóp, które potrzebowały już odpoczynku przetarłam zmęczoną twarz dłońmi. Wyjrzałam za okno, gdzie niebieskie niebo niknęło, a zamieniało się na wieczorny półmrok. Chmury przybrały już żółto czerwony kolor co następnego dnia miała przynosić podobno mocny wiatr. Można w to wierzyć lub nie. Tak zawsze mawiała moja babcia kiedy byłam dzieckiem. Zmarszczyłam brwi i grzebiąc w torebce wyciągnęłam z niej swój telefon i siadając przy wyspie kuchennej wybrałam numer do swojego ojca w międzyczasie nalewając sobie do kieliszka wina.
- Słucham - powiedział jak zawsze formalnym głosem
- Hej tato - mruknęłam, a on westchnął od razu zmieniając ton głosu.
- Córeczko.. - przez jego ciepły ton mimowolnie się uśmiechnęłam. - Co u Ciebie? Jak mają się sprawy? - Spytał, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie i opuszkiem palca rysując po marmurowym blacie nieznane kształty powiedziałam po dłużej chwili zastanowienia.
- Jest dobrze. Chyba powoli łapie przynętę.
- Dobrze. To dobrze - powtórzył zamyślony sam do siebie.
- Tak. Zaczął mi ufać. Myślę, że nie potrzebuję już wiele czasu. - odpowiedziałam, a mój ojciec odpowiedział bez zastanowienia.
- Świetnie. Wiesz z czasem się zdziwi, że to jego najbliżsi mogą go najbardziej zranić.- Niczego się nie spodziewa.
- Dlatego, kiedy zadasz cios odczuje to podwójnie.
- Tak... - wyszeptałam zamyślona marszcząc brwi i na chwilę odchodząc myślami od rozmowy.
- Dokładnie tak. - Potwierdził i po chwili powiedział - Wiesz, jestem z Ciebie dumny. - Powiedział ojciec, a ja przez chwilę miałam cień wątpliwości. Czy można być dumnym z czegoś takiego? Czy można być dumnym z zaślepienia mściwością? Z drugiej strony. On też zachowywał się w ten sposób wobec mnie. Nie może mi go być żal. Czy jemu było? Nie, nie było. Miał z tego niezły ubaw. Zacisnęłam szczękę czując nagły przypływ nienawiści. Współczucie, wątpliwość - nagle zniknęły. To straszne. Rozprysły się zupełnie jak bańka mydlana. - Jaki masz na teraz plan? - Spytał ojciec, a ja westchnęłam.
-Jedziemy do Paryża.
- Do Paryża? - spytał, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Wiesz, ma dość Caroline. Chce odpocząć, dlatego przystał na moją propozycję bez cienia wątpliwości.
- Caroline?
- Tak. Ta Caroline - kiwnęłam głową zniesmaczona.
- Skarbie, tylko nie odchodź od planu - ostrzegł ojciec, a ja zaśmiałam się krótko
- Nie bój się. Po prostu skoro już nawinęła mi się pod rękę też posmakuje mojej zemsty.
- Mogę Ci ufać prawda? Wiesz, że nie możemy pozwolić sobie na jakiekolwiek potknięcie. Skutki mogą być tragiczne.
- Spokojnie. To nie są niebezpieczni przeciwnicy. Choć teoretycznie są we dwoje nie myślą nawet za jednego - zaśmiałam się gorzko - zamiast żyć wspólnie bardziej prowadzą między sobą cichą wojnę, dlatego prościej będzie ich wyeliminować. Zrobię to po cichu. Najpierw Caroline, a potem Styles. Upokorzę ich tak samo jak oni upokorzyli mnie.
- Wiesz co robisz prawda?- spytał, a ja krótko się zaśmiałam.
- Nigdy wcześniej nie byłam niczego aż tak pewna. - skinęłam głową biorąc łyk wina, a gdy przełknęłam alkohol, który przyjemnie rozszedł się po moim gardle powiedziałam. - Moje serce jest przepełnione żalem. Zaczynam wprowadzać swój plan w życie. Czas na zemstę.
CZYTASZ
Resentment
Dla nastolatkówKochaj mnie, nienawidź, mów o mnie co chcesz Wszyscy chłopcy i wszystkie dziewczyny błagają aby znaleźć Mię (chcą się ze mną pieprzyć) Kochaj mnie, nienawidź, ale czy nie widzisz tego co ja? Wszyscy chłopcy i wszystkie dziewczyny błagają aby z...