Wstałam z krzesła i szybko podeszłam do jego biurka próbując znaleźć odpowiedni kluczyk wśród tysiąca zawieszonych na tym pieprzonym metalowym kółku. Tak jakby nie mógł mieć po prostu jednego do drzwi, a jednego do szafki. Myśl Mia myśl. Którym zazwyczaj otwierał tą półkę. Patrzyłam na nie uważnie przykładając dłoń do skroni. Każdy był tutaj niby inny, ale jednak wszystkie i tak były srebrne, co podnosiło tylko stres i napięcie. Czułam jak robi mi się gorąco i coś ściska mnie w żołądku. To moja jedyna szansa. Nie mogę jej zaprzepaścić.
- Mam Cię - powiedziałam sama do siebie i wybrałam ten najbardziej pozakręcany i ozdobny. Wsunęłam go w zamek i przekręciłam go w lewo. Dzięki Bogu charakterystycznie "chrząknął" dając znać, że się otworzył. Szybko uchyliłam drzwiczki i zagryzłam wagę patrząc na to co ewentualnie mogłoby służyć jako teczka z przetargami i planami biznesowymi. Pierwszą rzeczą po jaką sięgnęłam był jednak mały czarny skórzany notes. Jak się okazało były w nim zapisane numery wszystkich ważnych partnerów. Sięgnęłam więc po swój telefon i w razie wypadku zrobiłam szybko parę zdjęć. Nie zamierzałam jednak dawać ich ojcu, czy w ogóle o nich wspominać. Przecież muszę się jakoś zabezpieczyć. Głupia nie jestem. Spojrzałam na zegarek. 10 minut.
Napięcie rosło, a moje dłonie już lekko drżały. Ta czarna. To musi być ta czarna teczka. Moje myśli powoli brały górę nad moim umysłem. Sięgnęłam po nią i otwierając ją bez zastanowienia zrobiłam parę zdjęć starając się opanować rękę, aby czasem ich nie zamazać. Bo uwierzcie, ja miałam takie szczęście. Odłożyłam ją na swoje miejsce zamykając drzwiczki i idąc szybko do wyjścia. Już położyłam dłoń na klamce gdy... O kurwa.
Zacisnęłam wargi w wąska linię.
Patrzę na zegarek. 4 minuty. Biegnę w stronę biurka i kucam z powrotem znajdując kluczyk i zamykając szafkę. Wszystko bym zaprzepaściła przez taką głupotę.Upewniam się, czy wszystko jest jeszcze na swoim miejscu i wychodzę z gabinetu zamykając go na klucz i naciskając guzik w windzie.
No dalej... No dalej....Minuta.
Drzwi rozsuwają się a ja szybko do niej wchodzę i naciskam parter. Winda zjeżdża, a ja patrzę tempo w swoje lustrzane odbicie. Dzwoneczek, który wypija każde kolejne piętro nagle ustępuje, a winda się zatrzymuje. W recepcji nikogo nie ma. Tak jak przypuszczałam. Recepcjonistka jest jeszcze na przerwie obiadowej. Podchodzę do lady i zawieszam na odpowiednim haczyku komplet kluczy pilnując, aby czasem się nie huśtał.
Zapisuję się w księdze wyjść o równej 10 wraz z Harry'm i wychodzę z firmy. Wsiadam do auta patrząc na zegarek. 20 minut minęło teraz, a na chodniku pod firmą właśnie pojawiła się Caroline, na którą spadnie cała wina. Recepcjonistka powinna już wrócić. Dać jej kluczyki do gabinetu, przez co zostanie zauważona przez tą kobietę na dole, jak i przez te prywatne siedzące przed gabinetem Harry'ego. Przykro mi. Dałaś się złapać w moją pułapkę Caroline. Zobaczymy w końcu, czy jesteś taka dobra za jaką się uważasz. Ktoś w końcu musi utrzeć Ci nosa. I to będę ja.
CZYTASZ
Resentment
Fiksi RemajaKochaj mnie, nienawidź, mów o mnie co chcesz Wszyscy chłopcy i wszystkie dziewczyny błagają aby znaleźć Mię (chcą się ze mną pieprzyć) Kochaj mnie, nienawidź, ale czy nie widzisz tego co ja? Wszyscy chłopcy i wszystkie dziewczyny błagają aby z...