Kochaj mnie, nienawidź, mów o mnie co chcesz
Wszyscy chłopcy i wszystkie dziewczyny błagają aby znaleźć Mię (chcą się ze mną pieprzyć)
Kochaj mnie, nienawidź, ale czy nie widzisz tego co ja?
Wszyscy chłopcy i wszystkie dziewczyny błagają aby z...
Gdy wylądowaliśmy na lotnisku pierwszą osobą, którą zdołałam ujrzeć wśród tłumu podróżnych była Caroline. Od razu rzuciła mu się na szyję całując go, a ja uniosłam brwi widocznie zażenowana tą całą sytuacją, właściwie to szopką. Odchrząknęłam znacząco i dopiero w tym momencie raczyła oderwać te nasmarowane drogą szminką wargi od Harry'ego. Chłopak przejechał po własnych ustach opuszkami palców zbierając tym samym nadmiar szminki, który na nich pozostawiła. Boże co ja jeszcze wczoraj całowałam.
- Dziękuje za współpracę. - Powiedział wyciągając w moim kierunku dłoń. Och, więc tak będziemy się od teraz traktować?
- Ja również. Była bardzo owocna - po moich ustach przemknął uśmiech, a Caroline popatrzyła po nas zmieszana.
- Harry... - Położyła dłoń na jego ramieniu.
- Tak kochanie?- zapytał cierpliwie
- Czy możemy już iść? Śpieszy mi się. Poza tym. Nie lubię lotnisk, jest na nich tłoczno, jest tutaj dużo... Różnych od siebie ludzi... Po za tym duszno, głośno... - Wyliczała zażenowana
- Dlatego ty właśnie nie latasz pierwszą klasą - mruknęłam pod nosem, rozumiejąc jej aluzję. Wredna, przebiegła żmija.
- Coś mówiłaś? - zapytała przesłodzonym głosem.
- Że masz rację. Jest tutaj wielu ludzi, którzy na siebie pracują i są dumni ze swoich osiągnięć i z tego, że sami potrafią się utrzymać i dochodzą do sukcesu tylko dzięki sobie, znają wartość pieniądza, są inteligentni, cenieni. Jest również tutaj jednak wiele pasożytów, nieudaczników. Którzy zyskują tylko na swojej głupocie, wykorzystywaniu innych, bo sami nic nie robią i nic nie potrafią. -Jej mina z każdym moim słowem robiła się coraz bardziej tęga - Do niczego nie dochodzą. Są życiowymi nieudacznikami i mają co jeść tylko dzięki drugiej osobie, bez której byliby po prostu nikim. - Podsumowałam szczędząc sobie więcej ciętych ripost i zachowując je być może na "potem".
Harry kiwnął sam do siebie głową, nad czymś myśląc, jednak paznokcie Caroline, które wbijała w jego ramie wyrwały go z zamyślenia.
- Do zobaczenia jutro Mia. Jeszcze raz dziękuję Ci za pomoc. Mam nadzieję, że wspólnie wygramy jeszcze nie jeden przetarg. - Z pewnością. - uśmiechnęłam się - Więc... Do jutra.
- Do jutra. - odpowiedział, a ja wzięłam swoją torbę na ramię i odeszłam sama w swoim kierunku.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Chyba każdy z nas ma ochotę wyrzucić budzik przez okno prawda? Przetarłam lekko podkrążone oczy i wstałam jeszcze pół przytomna z łóżka idąc do łazienki, gdzie trzeba było doprowadzić się do porządku. Muszę w końcu wziąć się w garść i zdobyć te dokumenty dla taty, bo nie chcę trwać wiecznie w tej firmie. Szybkie śniadanie, zęby, kluczyki do auta, znalezienie miejsca parkingowego, telefon do Pana Smith'a z prośbą przeniesienia spotkania do kawiarni przez pana Styles'a i tradycyjnie wszystko od początku.
Weszłam do gabinetu Harry'ego, który już w nim siedział żmudnie coś pisząc i siadając na przeciw niego powiedziałam.
- Dzwonił Pan Smith, prosił o spotkanie w kawiarni dziś o 10. Mówił, że to coś pilnego.
Harry uniósł głowę znad papieru przygryzając końcówkę swojego pióra.
- La Roche - dodałam podając nazwę dobrej kafejki
-Jasne, dziękuję. To ważny klient. - Uśmiechnął się, a ja zmarszczyłam brwi.
- Słuchaj Harry, mam prośbę. Trochę głupio mi o tym mówić. Mogłabym wyjść dziś równocześnie z tobą o 10? Wiesz, sprawy rodzinne.
- Oczywiście - odpowiedział nawet trochę za szybko widocznie zmartwiony- Właściwie to nigdy nic o niej nie odpowiadałaś - Zagadnął, a ja przełknęłam ślinę. Nie chciałam kłamać, tylko jakoś zwinnie ominąć temat.
- To dość delikatna sprawa - podsumowałam, a on pokiwał głową.
- Rozumiem, wybacz. Może odwieźć Cię do domu?
- Nie, dam sobie radę. Mam swój samochód.
- Cholera, Zapomniałem dać Ci czek na paliwo. Zaraz go wypiszę, daj mi chwilkę - No tak, wszyscy pracownicy jego firmy dostawali raz na dwa tygodnie pieniądze na paliwo do pracy. Jak to mówią „dobry szef"
- Daj spokój. Nie chcę twoich pieniędzy. - żachnęłam się - Nalegam - wywrócił oczami
- Ja również. - po moich ustach przeszedł uśmiech. Lubiłam się z nim droczyć.- Słuchaj. Nie chcę nic mówić, jednak jeśli chcesz zdążyć na to spotkanie powinieneś już wyjechać, bo dziś w Londynie są wyjątkowo duże korki - kłamstwo. Jechało mi się wspaniale. Przynajmniej starałam się nie kłamać.
- Jasne, dzięki Mia. - od razu wstał od biurka biorąc swoje kluczyki od samochodu. - Zamkniesz? - Spytał podając mi komplet od gabinetu. - Harry.. - Słucham? – spytał patrząc na mnie, a ja powiedziałam patrząc w jego oczy - Nie chciałam Ci o tym mówić, ale czuję się z tym nie fair. Przyłapałam Caroline przed naszym wyjazdem w twoim gabinecie. Chyba dorobiła sobie klucze i grzebała w twoich rzeczach. Była tutaj z jakąś dziewczyną. - Co ty mówisz.. To bardzo poważne oskarżenia – Patrzył na mnie poważnie, a ja kiwnęłam głową. - Wiem, ale nie mówiłabym Ci czegoś czego nie byłabym pewna. Mężczyzna odwrócił wzrok, a ja przełknęłam ślinę. - Zamkniesz? – spytał tylko, a ja skinęłam głową. - Pewnie. - Powiedziałam i gdy tylko zniknął za drzwiami uśmiechnęłam się sama do siebie siedząc na krześle i wodząc po gabinecie spojrzeniem. Wszystko idzie zgodnie z moim planem. Miałam teraz jakieś dwadzieścia minut na znalezienie dokumentów i niepostrzeżone wyjście. Wstałam z krzesła i od razu ruszyłam w stronę biurka.