Rozdział 3

3.1K 128 8
                                    

Stałam w parku. Nie mogłam kontrolować moich czynów. Widziałam tylko moimi oczami. Nie czułam nic.

-Chodź kochanie!- zawołała wysoka, szczupła kobieta. Pewnie moja mama. Jej kasztanowe loki opadały na twarz o łagodnych rysach. Podbiegłam do niej, wyściskałam ją i zapytałam czy dzisiaj będzie zupa mleczna na obiad. "Nie skarbie."- odpowiedziała śmiejąc się. Złapała mnie za rękę i poprowadziła kamienną dróżką.

Mamo ...- zapytałam.

-Tak skarbie?- odpowiedziała

- Tylko mi tak gorąco?- zapytałam odwracając się i patrząc na słońce.

-Tak mi też jest gorąco. Bardzo dziwne, o tej porze roku! Jest dopiero 3 marca ...

- 3 marca- powtórzyłam z zastanowieniem wpatrzona w słońce. Nagle, powiększyło się do kolosalnych rozmiarów, było mi coraz bardziej gorąco i gorąco, aż poprosiłam mamę o loda. Nie odpowiedziała mi. Jej przerażenie na twarzy było tak straszne, że zaczęłam się bać i schowałam za nią. Wybuch. Wielki wybuch i huk. Ze słońca tryskały strumienie prawdziwej lawy i rozmywały się w atmoswerze. Niesamowity widok. Nagle, strumienie światła przestały się rozmywać! Jeden uderzył prosto w moją mamę obdzierając ja na moich oczach ze skóry. Krzyczałam i płakałam razem z nią. Kazała mi uciekać a z tyłu za koszulkę złapali mnie jacyś męszczyźni i zabrali do poduszkowca.

Następne wspomnienia były bardzo niewyraźne. Pamiętałam tylko urywane słowa takie jak: dreszcz, labirynt, pożoga, Lili, eksperyment B12.

"Musimy się stąd wydostać!" [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz