Rozdział 21

1K 63 4
                                    

Liliana
Moja wściekłość i smutek musiały bardzo wyraźnie odmalować się na mojej twarzy. Nigdy przed nikim, zwłaszcza przed samą sobą nie przyznałam, że czuję coś do Newt'a poza przyjaźnią. Kocham go. Amelia złapała mnie jedną ręką za nadgarstki a drugą zacisnęła na moich ustach. Powlokłam się tam gdzie mi kazała, czyli w głąb grzebarzyska. Usiadłam i oparłam się o pień drzewa, a moje oczy były chyba bardzo puste bo Amelia patrzyła na mnie tak jakby się zastanawiała czy jeszcze tu jestem, czy ma już wołać Plastra.
- Hej.- powiedziała miękkim głosem- Szefowo? Co tam? Nie załamuj się ... Wszystko ... Wszystko będzie dobrze, jakoś się ułoży ...- postanowiłam się pozbierać. W końcu to ona jest Njubi, a nie ja! "To Njubi zawsze ryczą po kontach i nie wiedzą co ze sobą zrobić! Ja nie jestem Njubi! Jestem zwiadowcą, najważniejszą i najlepszą osobą w Strefie! Ten Njubi nie może widzieć jak się marzę!"- pocieszałam się takimi myślami i postanowiłam się zastosować.
- Nic mi nie jest.- niestety zabrzmiało to bardziej jak warknięcie, niż jak desperacka próba odzyskania pewności siebie- No dobra świeża.- rzekłam wstając i zacierając ręce. Moje następne słowa przerwał hałas zamykającej się bramy. Zirytowana popatrzyłam w tamtą stronę. Gdy spojrzałam na Amelię groza odmalowująca się na jej twarzy przywołała do mnie złośliwy uśmieszek- Tak to jest Njubi jak się wstaje późno i chodzi spać wcześnie! No ale nic wracaj do śpiworów, zjedz coś, prześpij się. Żegnam!- powiedziałam i odwróciłam się w stronę miejsca, z którego przyszłyśmy.
- A ty!?- zawołała za mną.
- Nie interesuj się.- warknęłam- Mam jeszcze coś do załatwienia...

Tak dobrze się domyślacie "coś do załatwienia" znaczyło pójść na drugą stronę Strefy i się rozryczeć. Wspięłam się na najwyższe drzewo, skonkretyzować stary dąb i wyłam jak bóbr. Gdy po kilku godzinach się pozbierałam było kompletnie ciemno. Idąc na oślep otarłam oczy i brnęłam w kierunku osady. Prawie wszyscy już spali, wszystkie ogniska poza jednym, przy którym siedział Minho były zgaszone.
- Hej.- rzucił Azjata- Martwiłem się o Ciebie...
- O mnie?!
- Tak No wiesz, - burknął- w końcu uratowałaś mi życie. Wyszkoliłaś na zwiadowcę... Dzięki tobie jestem kimś.
- Nie przesadzaj. A ... Jak tam Amelia?
- Przyszła do osady bardzo smutna, nie chciała z nikim rozmawiać, zjadła tylko trochę obrzydliwej zupy Patelniaka...
- Hej!- dało się słyszeć z budki, gdzie gotował Alex z Patelniakiem. Dziwne, że jeszcze nie spali...
- Any way ... Jutro bardzo pracowity dzień!- rzekłam sepleniąc jak Sid z Epoki Lodowcowej. Znacie gościa?- Tropienie, polowanie! Myślenie o kumplach...- to ostatnie powiedzieliśmy już razem, uśmiechnięci, opierając się o się ie ramionami. Następne chwile były tylko rozmazaną plamą. Widzę Newt'a, który przychodzi smutny, patrzy na nasz pewnie przekonany, że i ja już śpię i dogasa ognisko. Przy okazji, to ja czy Minho tak głośno chrapie? Przytulona do niego zasnęłam w jego ramionach ...

"Musimy się stąd wydostać!" [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz