Rozdział 9

1.9K 91 3
                                    

Pędem rzuciliśmy się z powrotem do Strefy. Akurat w tak nieodpowiednim momencie do żartów Newt postanowił udawać komika.
- Minho szybko awansował co? Ty zresztą też!- wydyszał.
- Ha ha ha.- zaśmiałam się cierpko- zabawne.- powiedziałam znowu przekazując mu dużą dawkę sarkazmu. Po moim dość niepotrzebnym komentarzu, zrobiło mi się głupio i reszta drogi upłynęła nam w głuchym milczeniu przerywanym tylko stukotem butów uderzających o kamienną posadzkę. Skręciliśmy w lewo, w prawo, w środkowe rozwidlenie - wszystko tak jak powinno być. Gdy pokonywaliśmy ostatni zakręt zamiast kojącego wejścia do wspaniałej, cudownej i (a to przede wszystkim!) bezpiecznej Strefy ujrzeliśmy ślepy zaułek.
- No pięknie.- wydyszał Newt ze zmęczenia lekko sepleniąc. "Niczym Sid z epoki lodowcowej!"- pomyślałam. I wtedy zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, że to chyba jakiś przebłysk wspomnień z mojego dawnego życia i po drugie, że właśnie zgubiliśmy się w labiryncie. Czaicie? Zgubiliśmy się w wielkim labiryncie z potworami tak strasznymi, że lepiej zabić się na miejscu niż z nimi spotkać. Czy doszło to do waszej świadomości? Do mojej tak i przez to ogarnęłaby mnie fala paniki. "Teraz lepiej byłoby pozostać w nieświadomości"- pomyślałam ze zgrozą.- Spokojnie- ciągnął Newt łamiącym się ze zmęczenia i strachu głosem- pewnie...Pewnie gdzieś źle skręciliśmy...- widać było, że po prostu nie chciał powiedzieć mi o tym, że już jesteśmy prawie martwi. "Pożyłam sekty dwa trzy dni ze wspomnieniami i na tym koniec? Tak łatwo się nie poddam!"- powiedziałam do siebie w myślach. To dość dziwne.
- Chyba nie pozostaje nam nic innego, niż po prostu sprawdzenie gdzie źle skręciliśmy.- zaczęłam chcąc podtrzymać tlącą się w oczach Newt'a nadzieję. Mam nadzieję, że w moich oczach też było ją widać mimo, iż w moim sercu ziała wielka, ogromna pusta dziura gdzie wcześniej znajdowały się uczucia zatytułowane "nadzieja" i "radość". Czułam się jakby już nigdy te miejsca nie miały zostać wypełnione. Widać było, iż Newt podchwycił mój pomysł ze sprawdzeniem innych zakrętów i ruszył w stronę zakrętu, z którego przyszliśmy. Patrzyłam jak powoli znika za rogiem i gdy już upewniłam się macając ścianę raz i drugi, że to nie jest zamaskowane przejście ruszyłam za nim. Skręciłam biegnąc lekkim truchtem w tą samą odnogę spodziewając się, że przy końcu zakrętu ujrzę czekającego Newt'a. Głęboko przekonana, że nic już nie będzie od tej chwili dobrze, pogrążona w smutnych myślach wyszłam za Newt'em ze ślepego zaułku i wpadłam na niego czekającego za zakrętem. Upadłam na tyłek i już chciałam odprawić kazanie o niegrzecznych chłopcach (w żartobliwym stylu oczywiście) by rozluźnić trochę atmosferę gdy zobaczyłam nieme przerażenie na jego twarzy. Przed nami, w odległości zaledwie paru metrów przy jedynych widocznych z tej odległości rozwidleniach stał ogromny potwór z masą metalowych odnóży i narzędzi tortur. W życiu nie ma tak dobrze. Sytuacja była naprawdę koszmarna. Na ścianach t ej części nic, zero pnączy, na ziemi żadnej broni a my utknęliśmy z wielką bestią w ślepym zaułku. Bosko. Ale nie to mnie najbardziej zdziwiło. U "stóp", jeśli te obrzydliwe, metalowe kończyny można tak nazwać leżała na oko w moim wieku, mianowicie 16 letnia dziewczyna z niebieskimi włosami i fioletowymi końcówkami. Leżała przewrócona na boku najwyraźniej nieprzytomna. Miała fioletową koszulę, która ledwo co pełniła swoją funkcję tak samo jak spodnie. Buty, (których nazwę podsunął mi kolejny przebłysk przeszłości) glany zachodziły wysoko za kolano. Najgorsze ze wszystkiego było jednak to, że ta wielka, stercząca nad nią kreatura wyglądała tak, jakby zaraz miała się zabrać za swój posiłek, którym najwyraźniej była ona.

"Musimy się stąd wydostać!" [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz