Rozdział V

60 8 0
                                    

 Weszłam do domu i zastałam tam moją mamę. Wyglądała na bardzo zaniepokojoną, a gdy mnie ujrzała, odetchnęła z ulgą.

- Evie kochanie, gdzieś ty się podziewała, co? - przytuliła mnie, a ja odwzajemniłam uścisk - tak strasznie się o ciebie martwiłam.

- Przepraszam mamo. Biegałam - znowu skłamałam. Nie cierpię tego robić, a już w szczególności jej. Nic na to nie poradzę, nie może poznać prawdy.

- Przecież wiesz, że miałaś mi dawać znać, jeżeli gdzieś wychodzisz na przykład przez sms'a - odsunęła się ode mnie - no cóż, następnym razem pamiętaj o tym - pouczyła mnie.

- Okey mamuś - przyznałam jej rację - mam pytanie. Kiedy zaczyna się ten obiad?

- Prawdę mówiąc to będzie taka obiadokolacja o 5, ale ja wychodzę o 3-4 aby pomóc pani Drewood przygotować jedzenie.

- No to mam jeszcze jedno pytanie. Mogę pożyczyć samochód? Chciałabym pojechać do miasta i kupić jakąś sukienkę, bo nie zabrałam żadnej.

- Jasne, ale jedź ostrożnie - zawsze mi to mówi. Dała mi kluczyki, a ja zjadłam śniadanie, zabrałam telefon, pieniądze i wyszłam, poprzednio się przebierając.

 Kiedy byłam na podjeździe usłyszałam znany mi już głos, który wołał moje imię. Pewnie wiecie o kim mówię. Tak, to ten pan ,, perfekcja ''! Ranyyy, już mi się odechciewa żyć.
 Odwróciłam się i zobaczyłam jak biegnie w moją stronę, więc zwinnie otworzyłam drzwi samochodu, aby następnie szybko je zamknąć i go odpalić.  Uśmiechnęłam się chytrze i ruszyłam z piskiem opon, gdy miał już otwierać drzwi.

 Po 15 minutach drogi dotarłam do galerii handlowej. Szukałam zwykłej sukienki - nie musiało to być nic nadzwyczajnego, a nawet tego tu nie mieli. Po zmarnowaniu 3 godzin w końcu coś ładnego znalazłam. Była czarno biała z koronką u dołu i na długi rękaw. Zakładało się ją na ramiona, odsłaniając barki i obojczyki. Kupiłam jeszcze jakieś zwykłe i tanie czarne szpilki, aby nie było, że pójdę w trampkach.

 Wróciłam do domu i odstawiłam torby do pokoju. Nie miałam nic do roboty, więc otworzyłam szkicownik i rysowałam coś - nie wiem co to było, ale przypominało bestię - czerwone oczy, sierść, wielkie kły, ostre pazury... Brr, sama nie wiem czemu wyszło mi coś takiego. Ręka sama naprowadzała i rysowała kolejne linie.

 Zaczęłam szkicować tło, gdy telefon wydał dźwięk przychodzącej wiadomości.

Nieznany: Przepraszam, że tak się zachowałem, ale wiesz - lubię zaskakiwać, ale Ty najwyraźniej nie lubisz niespodzianek.

Kto to? Czyżby Adam w końcu mnie przeprosił?

Ja: Adam? W ogóle skąd masz mój numer?

Nieznany: Zajrzałem do księgi mamy, w której były wszystkie numery przebywających tutaj osób. Jeszcze raz najmocniej Cię przepraszam, że Cię wystraszyłem.

Zmieniono nazwę użytkownika z *Nieznajomy* na *AdamTfuKutas*

Zaraz, on myśli, że mnie przestraszył? Chyba upadł na głowę.

Ja: Haha, bardzo śmieszne. Nie przestraszyłam się. Musiałam wyjść ze względu na mamę Ty mały narcyzku.

AdamTfuKutas: Ja narcyzem? Poebało Cię? Ja po prostu jestem taki sam w sobie - odważny, przystojny, niesamowity, zajebisty wręcz :D

Ja: Idiotyczny, wkurzający, upierdliwy, zboczony...

AdamTfuKutas: Ale to ostatnie to pozytywna cecha. Widzisz? Podobam Ci się

Ja: Chciałbyś

AdamTfuKutas: Posiadam już twoje uwielbienie, nie musisz się tak starać tego ukrywać

Potomkini KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz