Rozdział IX

57 6 0
                                    

Mam dosyć tych wakacji.

Dosyć płakania.

Dosyć kierowania się niezrozumiałymi emocjami.

Dosyć pewnych osób.

 Podniosłam się z podłogi, wytarłam resztki łez i zabrałam za pakowanie, poprzednio ubierając się w legginsy i crop top. Wysunęłam z pod łóżka moją walizkę, otworzyłam ją oraz szafę. Brałam ubrania po kolei, które wpadły mi w ręce - wrzucałam je do walizki, nie kusząc się nawet o ich poskładanie.
 Gdy walizka była pełna, wzięłam torbę, podeszłam do biurka robiąc to samo.
Zatrzymałam ręce przed szkicownikiem.
 Otworzyłam go, przeglądając szkice - lepsze i gorsze - oraz przypominając sobie wspomnienia z nimi powiązane.
W oczy rzucił mi się rysunek, a raczej ... cała czarna strona, wypełniona kreskami, zapewne od węgla.
Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek coś takiego robiła... Nieważne.
Zamknęłam go i wrzuciłam do pozostałych rzeczy.
 Poszłam do łazienki, starłam za pomocą wacika i płynu do demakijażu resztki już strużek tuszu z policzków.
Po tej czynności zabrałam wszystkie kosmetyki do torby.
 Zniosłam owe dwie rzeczy do salonu i zadzwoniłam do mamy.

- Evie, stało się coś? - zapytała z nutką niepokoju w głosie.

- Nie, chciałam się po prostu zapytać, czy możemy dzisiaj jechać do domu?

- No możemy, ale dlaczego chcesz już jechać?

- Jakoś tak. A, i mam pytanie. Dlaczego zostawiłaś mnie samą z Adamem?

- Cóż - zaśmiała się - pomyślałam, że skoro go lubisz to...

- Wcale go nie lubię! - burknęłam.

- Yhym, wmawiaj sobie. Tak czy inaczej, chciałam, abyście się lepiej poznali.

- Słaby pomysł - wygarnęłam jej.

- No coś ty - jestem pewna, że teraz szczerzy się jak małe dziecko - Tak w ogóle mam dla ciebie pewną wiadomość, ale sądząc po Twoim dzisiejszym humorze stwierdzam, że to nie jest rozmowa na telefon.

- Mamo, o co chodzi? - zapytałam z podejrzliwością.

- Pogadamy o tym później, jak wrócę.

- Ale... - nie skończyłam, bo się rozłączyła.

 Ciekawa jestem, co ta moja mama wymyśliła. No nic, dowiem się jak to określiła ,, w swoim czasie '' .

 Poczułam burczenie w brzuchu, więc podeszłam do kuchni, aby zrobić sobie coś do jedzenia. Przypomniał mi się przepis, którego mama mnie kiedyś nauczyła - twarogowe kluseczki z jogurtem i miodem.
 Zrobienie ich nie zajęło mi wiele czasu, więc jakieś 40-45 minut później siedziałam rozwalona przed telewizorem jedząc mój podwieczorek, czy coś tam. Obejrzałam moją kochaną Alicję w Krainie Czarów, pierwszą i drugą część Piratów z Karaibów i doszłam do wniosku, że uwielbiam Johnnego Deppa. Ma takie piękne oczy, takie czekoladowe, zupełnie jak... Nieważne.

Moja mama wróciła wieczorem, gdy słońce dawno schowało się za horyzont.

- Hej Evie! Jak tam?

- A dobrze, to o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - usiadła koło mnie i patrząc wzrokiem zbitego pieska zaczęła mówić.

- Możliwe, że nie spodoba Ci się to, ale do szkoły będziesz chodzić razem z Adamem - moje serce stanęło a ja otworzyłam oczy oraz buzię szeroko z zaskoczenia.

- Mamo, powiedz mi, że to nie prawda - zaśmiałam się nerwowo - proszę.

- Niestety - KURWA NIE NIE NIE! Czy ja nie mogę się go w końcu pozbyć?!! Ja pierdole, musi wszędzie mnie prześladować?! Ja nie chcę! Błagam, niech wpadnie pod samochód! - będziesz musiała go znieść, ale sądzę, że szybko się pogodzicie - uśmiechnęła się. Taaa, jasne, już to widzę.

Potomkini KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz