Poczułam zapach łazanek, więc natychmiast wyskoczyłam z łóżka, zbiegłam po schodach - o mało co się nie zabijając i kogo ujrzałam? No kuźwa, znowu on! Przylepił się jak rzep do psiego ogona! Nie da świętego spokoju człowiekowi.
Podeszłam bliżej niego, wzięłam drewnianą łopatkę i dźgnęłam go lekko w plecy. Podskoczył zdezorientowany, a gdy się obrócił i mnie ujrzał szeroko się uśmiechnął.
- To tak się u Ciebie wita gości? Atakuje się ich? - zaśmiał się.
- Co tutaj robisz? - spytałam oburzona.
- Twoja mama widząc nasze sprzeczki chciała dać nam trochę czasu na pogodzenie bo dzisiaj wieczorem wyjeżdżacie, więc zaproponowała mi popołudnie z Tobą, a sama poszła z moją na miasto czy gdzieś tam. Cokolwiek. - serio?
- I ty się zgodziłeś? - pokręciłam głową z rozbawienia.
- Oczywiście, nie mógłbym przepuścić takiej okazji, w szczególności, że Twoja mama mi to umożliwiła - uśmiechnął się i wrócił do smażenia obiadu.
- Ehh - po chwili znów się odezwałam - dlaczego próbujesz spalić mi kuchnię? - zapytałam, a on się zaśmiał.
- Czy zrobienie rewelacyjnego obiadu oznacza to samo co spalenie kuchni?
- W Twoim wykonaniu to całkiem prawdopodobne.
- Nie wierzysz w moje zdolności kulinarne?
- Jakoś nie bardzo mi do tego spieszno - ziewnęłam przeciągle - idę się ubrać, a Ty skończ co tu zacząłeś psuć i nałóż tego czegoś na talerz. Ocenię te Twoje ,, zdolności '' kulinarne - zrobiłam ,, króliczki '' w powietrzu i udałam się do pokoju.
Ubrałam jakieś dżinsowe spodenki, czarną bokserkę, uczesałam włosy i zrobiłam lekki make-up. Trzeba wyglądać czasem jak człowiek - nawet, gdy muszę nałożyć tonę tego świństwa.
Zeszłam na dół, a Pan Nieproszony rozłożył się wygodnie przed telewizorem, z nogami na stole. Moje jedzenie stało w kuchni, a on swoje żarł na kanapie.
Wzięłam swoją porcję i dosiadłam się do niego.- I jak? - spróbowałam tego i ... OMFG, JAKIE TO DOBRE!!!
- Może i nie często Ci to mówię, ale wyszło Ci to zajebiście, lepszych łazanek nigdy w życiu nie jadłam, a mówię Ci to ja, znawczyni tego dania, która mogłaby jeść to 24/7.
- Mówiłem Ci, jestem mistrzem w gotowaniu - wyszczerzył się i zmienił kanał na jakiś horrorek czy cuś.
- Oj już nie przesadzaj. Nie przyzwyczajaj się do pochwał.
- Cokolwiek.
Jadłam jedzenie aż nagle przyszedł mi do głowy rewelacyjny pomysł ... a może idiotyczny? Whatever.
- Co ty na to, aby iść popływać w jeziorze? Ale tak... w ubraniach? - spojrzał się na mnie dziwnie, ale potem banan wyskoczył mu na twarz - wiesz, tak na pożegnanie, czy jakoś tak.
- No to na co czekasz? Zabieraj te swoje duże cztery litery z kanapy i idziemy! - klasnął w dłonie, odłożył pusty talerz i wybiegł z domu. No normalnie jak z dzieckiem, które zobaczyło wielkiego lizaka w sklepie.
Zrobiłam to samo, przedtem wyłączając telewizor po tym jełopie.
Słońce przygrzewało w najlepsze gdy weszłam na molo. Zdjęłam buty i podeszłam do jego końca, ale nigdzie go nie widziałam. Eee, dziwne?
Już miałam wracać, gdy ręka złapała mnie za kostkę i wciągnęła do wody. Zabiję go kiedyś, przysięgam!
On się wynurzył, ale ja dostrzegłam coś błyszczącego na dnie, a że było raczej nie głęboko bo około 2 metry w głąb, to zanurkowałam głębiej.
Tym czymś okazał się... wisiorek w tym samym kształcie co znaki wyryte na pomoście. Był srebrny a w środku miał przepiękny, jarzący się głębokim niebieskim kryształ, prawdopodobnie coś w stylu lapisu lazuli. Był piękny. Kamień błyszczał jak gwiazdy - ale poetyckie - lecz prawdziwe.
CZYTASZ
Potomkini Krwi
FantasyPrzeciętna dziewczyna. Niezwykły umysł. Rodzinna tajemnica. Jak Eveleen zareaguje na to, że całe życie była okłamywana przez każdego członka swojej rodziny? Co zrobi, aby poradzić sobie z własną naturą? Nie może pozwolić aby wyszła ona na jaw. Pozna...