Rozdział XIII

32 3 0
                                    

 Po około tygodniu zaczęłam zauważać bardzo podobne spójności. Większość wykładowców była jakby zaprogramowana na jeden tor przekazywania wiedzy:

1. Przeczytaj dany artykuł
2. Zrób notatkę
3. Ucz się danego tematu

I tyle. Żadnych dodatkowych komentarzy. Mogłam się tego spodziewać, ale jednak tak nie było.

 Wyszłam z ostatniej na dzisiaj auli i udałam się na stołówkę. Pchnęłam duże drzwi i zastanawiałam się, gdzie usiąść. W końcu mój wzrok padł na znaną mi blondynkę, więc przysiadłam się do niej.

- Hej - obdarzyła mnie uśmiechem.

- No hejka, co tam? - od razu pożałowałam, że zadałam to pytanie.

- Nie uwierzysz, jakie ciacha poznałam na wykładach! - pisnęła - Już kocham na nie chodzić. A przede mną - tutaj bardzo gestykulowała rękoma - siedział niejaki Michael Green. Żebyś tylko go zobaczyła - rozmarzyła się - blond włosy, błękitne oczy, a jaki umięśniony - wypuściła głośno powietrze - normalnie chyba się zakochałam.

- Cieszę się twoim szczęściem, ale pozwolisz, że wezmę sobie jedzenie, bo mój żołądek nie jest już tak bardzo zadowolony.

- No tak, idź - zaśmiała się i wróciła do przeżuwania sałatki i czytania książki, której wcześniej nie zauważyłam.

 Wzięłam sałatkę z kurczakiem i dosiadłam się tym razem do Isaaca, ponieważ do Amy przysiadł się jakiś chłopak, z jej opisów wnioskuję, że to ten Mike.

- Hej.

- No siema, co tam?

- A jakoś leci. Jak tam twoi wykładowcy? - nie rozmawiałam z Is jakiś czas, zawsze się mijaliśmy.

- Są całkiem... nieźli - zmarszczyłam czoło, nie wiedząc o co może mu chodzić. Jak zobaczyłam lekkie rumieńce na jego twarzy, otworzyłam zaskoczona szeroko oczy - nie drąż - warknął, po czym wstał i wyszedł, zostawiając mnie w osłupieniu. Is jest... eee, to znaczy to nic złego, no ale bym się po nim tego nie spodziewała.

Po skończonym jedzeniu przysiadła się do mnie Amy.

- Dowiedziałam się czegoś baaardzo fajnego.

- Uhm, i mi pewnie powiesz.

- A żebyś wiedziała! Będziesz zadowolona, ponieważ... Mike poinformował mnie, że dziś wieczorem odbędzie się imprezaaa z okazji rozpoczęcia roku studenckiegooo i muuusisz tam być razem ze mną! - przeciągała i dosadnie przesłodzonym głosem naśladowała pięciolatkę.

- No nie jestem jakoś przekonana, nie lubię tego typu wydarzeń.

- No Evie, nie daj się prosić!

- Ehh, a o której?

- Przyjdę po Ciebie o dziesiątej, pojedziemy taksówką.

- Okej... czekaj. Taksówką? To nie jest w pobliżu? - zdziwiłam się.

- Tutaj nie ma miejsca na takie sprawy, więc Josh robi ją w swoim domu.

- Josh? - nie kojarzę żadnego chłopaka, ale co ja tam mogę, jestem tu od niedawna.

- Joshua Anderson, jeden z przystojniejszych facetów u nas na akademii, niebiesko - zielone oczy i ten uśmiech... ehh, musisz go poznać.

- Niech Ci będzie - przytuliła mnie zadowolona i wyszła. Postanowiłam, że pójdę w jej ślady.

 Wzięłam swoją torbę i udałam się do swojego pokoju. Będąc w środku rzuciłam swoje zmęczone ciało na łóżko i przysnęłam.


 Obudził mnie skrzyp drzwi. Podniosłam się na łokciach, aby zauważyć wchodzącego do mojego pokoju Adama. Usiadł na łóżku, a ostatnie ciepłe promienie dzisiejszego dnia wpadające przez nie zasłonione rolety oświetlały szeroki uśmiech chłopaka.

Potomkini KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz