Rozdział X

65 4 0
                                    

To dziś.

Dzisiaj jadę do akademii na oficjalne rozpoczęcie nie tylko roku studenckiego, ale także na nowy rozdział w moim życiu.

 Zabrałam dwie torby i walizkę, w których mieścił się mój jakże skromny dobytek ( tiaaa, jeżeli wpakowanie połowy szafy zalicza się w to, to się zgodzę ) i wygramoliłam się z pokoju. Zeszłam ze schodów, prawie upadając.
 Mama już na mnie czekała w samochodzie. Wsadziłam rzeczy do bagażnika a następnie usiadłam obok miejsca kierowcy. Ruszyłyśmy.
Westchnęłam, spojrzałam na mamę i szeroko się uśmiechnęłam.

- Poradzisz sobie - także się uśmiechnęła.

- Mam taką nadzieję - odetchnęłam głęboko, wbijając swój wzrok na przemijający obraz za oknem.

Muzyka grała w najlepsze, a ja stukałam otwartymi dłońmi po kolanach w rytm melodii.

- Mamo, a tak pytam z ciekawości... - przypomniało mi się coś - skąd wzięłaś tyle pieniędzy, abyś mogła mnie posłać na tak drogą uczelnię?

- Twoja babcia zostawiła pieniądze dla Ciebie, zanim nauczyłaś się chodzić. Wiedziała, że osiągniesz niesamowite wyniki, więc zbierała na Ciebie...

- Ale to ogromna ilość pieniędzy! - podniosłam niepotrzebnie głos.

- To jej sprawa, a poza tym powinnaś chyba się cieszyć, prawda?

- Niby tak, ale..

- Gdyby nie ona, nie jechałybyśmy tam teraz - uśmiechnęła się lekko - także się nie przejmuj.

- Niech Ci będzie - westchnęłam.

 Zajechałyśmy tam po jakiejś godzinie, a korki wcale nie pomagały. Wielka czarna brama otworzyła się, za pewnie automatycznie. Po prawej stronie był duży biało kremowy budynek a na przeciwko ogromna posiadłość, jak się domyślam - szkoła, która bardziej przypominała willę za 4 mln dolców... Nie ważne, zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.
Zaparkowałyśmy na środku, na ogromnym parkingu. Wysiadłam z samochodu, a następnie zabrałam torby i walizkę. Udałyśmy się na przeciw, do środka.

Na wprost były schody, a patrząc po tabliczkach poszłyśmy na prawo, do sekretariatu.
Otworzyłam ciężkie, mahoniowe drzwi i zobaczyłam starszą kobietę ubraną w barwy szkoły razem z jej herbem.

- Dzień dobry, jestem Eveleen Fairyth, nowa uczennica - uśmiechnęłam się ciepło co odwzajemniła.

- Dzień dobry. Czy mogę zobaczyć podanie?

- Oczywiście - podałam jej pliczek papierów. Omiotła go wzrokiem, aby następnie go skopiować ksero drukarką i mi je oddała.

- Zazwyczaj nowo przybyłe osoby wita pani dyrektor, ale niestety wyjechała na ważną delegację i wróci za co najmniej kilka dni.

- Nie szkodzi.

- W takim razie, poproszę przewodniczącego szkoły aby Cię oprowadził, a także pokazał sypialnie - uśmiechnęła się przyjaźnie.

Wyszłyśmy z gabinetu, a mama mnie mocno przytuliła.

- Uważaj na siebie. I pamiętaj: ,, To, co czyni innych słabymi, może..

- ..wzmocnić Ciebie'', wiem mamo - zaśmiałam się. Nie mam pojęcia, dlaczego mi coś takiego powtarzała od małego, jednak jest to nasze takie małe hasełko.

- Okej, nie chcę Cię zatrzymywać, jakby co to dzwoń, pisz, a nawet krzycz - pocałowała mnie w czoło - trzymaj się Evie.

- Ty też, mamo.

 Widząc jak wychodzi z budynku usiadłam na jednym z wielu krzeseł stojących obok gabinetu i czekałam na tą jakże ,, niezwykłą '' osobę. Nie mając zbytnio co robić włączyłam muzykę i rozkoszowałam się chwilą mojego osobistego świata.
 Usłyszałam odchrząknięcie, bo miałam w uchu tylko jedną słuchawkę. Obróciłam głowę i wytrzeszczyłam oczy.

Potomkini KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz