Rozdział XV

33 3 2
                                    


 Atmosfera była gorsza niż mogło by się wydawać - gęsta, aż można było ją kroić nożem. Każdy był spięty, odczuwał niepokój. Jechaliśmy tak już z pół godziny ze względu na korki, które wcale nie polepszały sytuacji.
 Adam zatrzymał samochód, kiedy znaleźliśmy się pod budynkiem. Nikt nie pałał się jakoś do wyjścia, ale po kilku minutach powróciłam do rzeczywistości, gdy chłopak wyszedł i głośno trzasną drzwiami, więc razem z Amy zrobiłyśmy to samo, lecz nieco ciszej.
 Razem wróciliśmy do swoich pokoi bez zamieniania ze sobą słowa. Otworzyłam pokój, zdjęłam niewygodne buty i rzuciłam się na łóżko, nie mając nawet najmniejszej ochoty na chociażby pofatygowanie się o ubranie piżamy czy zmycie makijażu.
 Byłam przerażona i cała roztrzęsiona. Właśnie zmarł chłopak, praktycznie na moich oczach. I mam cholerne wrażenie, że mogłam go uratować, jakoś zaradzić.
 Najpierw moja mama, teraz Josh... Jedna ofiara to incydent, dwie przypadek, trzy to już schemat. Mam nadzieję, że nie będę sobie powtarzała pytania ,, Kto będzie następny? ''.

 W całym tym natłoku myśli zasnęłam. Mam nadzieję, że chociaż raz się wyśpię. Jutro sobota, więc mogę iść na miasto, zrobić coś pożytecznego... ale pewnie skończy się na oglądaniu jakiegoś filmu na laptopie.

***

 Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nawet nie chciało mi się kiwnąć placem. Może nie byłam jakoś strasznie załamana po tym co się stało, bo nawet go tak do prawdy nie znałam, ale jednak jestem smutna, wydawał się fajnym facetem, emanował radością i chyba to mnie najbardziej przytłaczało.

- Proszę - mruknęłam.

- Hej - odezwał się cichy głos Amy.

Odwróciłam się tak, aby ją widzieć, ale dalej byłam zakopana jak kret pod stertą ciepłej pierzyny.

- Hej - przywitałam się. Przyjaciółka usiadła na łóżku obok mnie i wlepiła we mnie swoje błękitne spojrzenie, które było przesiąknięte smutkiem i zmęczeniem - która jest?

- 3 nad ranem. Nie mogłam zasnąć, więc się chciałam Ciebie zapytać, czy mogę spać dzisiaj z tobą.

- Jasne, chodź - przesunęłam się robiąc jej miejsce. Weszła pod kołdrę i wygodnie ułożyła głowę na miękkiej poduszce.

- Dziękuję - wyszeptała i ziewnęła.

- Nie dziękuj, możesz na mnie polegać - uśmiechnęła się słabo.

Chwilę później ponownie zasnęłam, tak jak i dziewczyna.

***

Otworzyłam klejące się oczy i popatrzałam na zegarek - 12:34. Ziewnęłam przeciągle. Dawno tak długo nie spałam. Zerknęłam na bok i zauważyłam dalej pogrążoną we śnie Amy, której nie chciałam budzić. Zeszłam powoli z łóżka i zabrałam ubrania. W łazience wzięłam ciepły prysznic, który zmył ze mnie pot, makijaż czy mentalnie brudne ślady łapsk tego niedoszłego napaleńca.

 Osuszyłam dokładnie całe ciało i zrobiłam nowy makijaż. Ubrałam się w leginsy i bluzkę z cytatem.
 Gdy wyszłam i podeszłam do łóżka, dziewczyna szybko oddychała i zalała się cała potem. Musiała mieć koszmar. Chciałam jej ulżyć, więc postanowiłam ją obudzić. Zaczęłam ją szturchać, potrząsać, wymawiać aby się obudziła i po kilkudziesięciu sekundach to zrobiła. Krzyknęła i podniosła się do pozycji siedzącej. Spojrzała na mnie ze strachem, ale zaraz jej wzrok wypełniła ulga.

- Wszystko w porządku?

- Chyba... tak. Śnił mi się koszmar... wydawał się taki realistyczny...

Potomkini KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz