Rozdział XIV

42 3 4
                                    

Byłam już na placu Akademii, gdy biegnąc wpadłam na Adama. Mocno się do mnie przytulił.

- Evie, gdzie ty byłaś, martwiłem się. Byłem u Isaaca, Amy, ale Ciebie nie znalazłem - pocałował mnie czule w czoło. Nie powiem, przyjemne uczucie.

- Nic mi się nie stało, musiałam... się przewietrzyć - nie kłamałam, bo po części było to prawdą.

- Poszłaś na spacer, wybiegając z pokoju z czarnymi oczami, a wracasz z lasu z podartymi ubraniami i ranami, które w tym momencie się goją - odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, więc wyjaśnił - spójrz na swoje ręce.

Zrobiłam to, o co mnie poprosił. Podniosłam je niepewnie, ale mnie zamurowało. Każda kolejna ranka - czy to głębsza czy ledwo draśnięcie - powoli się goiła, zasklepiała na moich oczach. Podniosłam zdezorientowany wzrok na chłopaka, ale on nie wydawał się jakoś bardzo wzruszony.

- Musimy się dowiedzieć, czym jesteś.

- Jak to ,, czym jestem ''. Jestem człowiekiem, tak jak ty, studentami - pokręcił z rozbawienia głową, więc zmarszczyłam brwi.

- Oj gdybyś tylko wiedziała.... jakby Ci to delikatnie powiedzieć - zamyślił się - są pewne rzeczy o których nawet nie masz pojęcia, mogą zagrażać one nie tylko otoczeniu lub pewnym osobom, ale także Tobie samej - wpatrywałam się w niego z nieodgadnionym wzrokiem, ale ten odwrócił się na pięcie i zaczął wracać.

- Choć  krasnalu, bo jeszcze się spóźnimy na tą Twoją wspaniałą imprezę - zaśmiał się jak zaczęłam za nim biec.

- Zapomniałabym. Dzięki.

- Wiesz... możesz mi to jakoś wynagrodzić...

- Zboczeniec!

- Ja nic takiego nie powiedziałem, to ty masz takie myśli - ponownie dzisiejszego wieczoru zaśmiał się z mojej uwagi i razem wróciliśmy do środka.


***


- Nie kręć się tak, bo Cię poparzę - mruknęła niezadowolona Amy, starając się zakręcić kilka loków lokówką. Przyszła do mnie jakieś pół godziny temu, aby pomóc mi w przygotowaniach. Nie chciała za nic mi pokazać jak wyglądam, ale wiem jedno - na pewno wyglądam jak kula dyskotekowa lub co najmniej coś w tym rodzaju.

- Dobrze, już dobrze - wymamrotałam.

Po paru minutach odłączyła owe urządzenie z gniazdka i pokazała mi sukienkę. Nosz chyba ją pogięło.

- Nie ma mowy, że to założę - dziewczyna machała mi przed twarzą czarną mini ze złotymi dodatkami, która była tak krótka, że ledwo pewnie zasłoni mi tyłek.

- Nie marudź, założysz to się przekonasz - uśmiechnęła się zachęcająco a potem wcisnęła mi materiał i wepchała do łazienki. Co ja z nią mam.

 Ubrałam ją i... nie było najgorzej. Ciasno przylegająca do ciała sukienka starczała mi do połowy uda. Obejrzałam się w lustrze i zauważyłam dość mocny makijaż i pokaźne loki. Nie zmienię jej koncepcji twórczej, przecież się starała.
 Wyszłam z pomieszczenia a Amy aż pisnęła z podekscytowania.

- Wyglądasz pięknie!

- Ty też niczego sobie - uśmiechnęła się szeroko. Czarna rozkloszowana sukienka sięgająca podobną długością jak moja, świetnie się na niej prezentowała. Miała prześwitujący materiał przez połowę brzucha tak, że widać było jej pępek.

Potomkini KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz