Rozdział 4

1.2K 64 21
                                    

Myśli są oznaczone falami ( ~ )
-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Po powrocie do rezydencji
pana Mcguketa opowiedziałam rodzicom czemu jestem cała mokra. Poszłam się wykąpać, przebrać w piżamę i spać. Głodna za bardzo nie byłam co i tak dobrze bo było już dawno po kolacji. Śniło mi się coś podobnego do jakiegoś żółtego trójkąta, w czarnym kapeluszu, z czarną muszką i laską w ręce. Miał tagże jedno oko i mówił, a raczej bełkotał, pomimo to że jego twarz składała się tylko z jednego oka. Jego oko przez cały sen się powoli otwierało a kiedy się otworzyło obudziłam się, a dokładniej to obudził mnie jeden z kamerdynerów, zapraszając mnie na śniadanie . Kiedy kamerdyner wyszedł ubrałam się, związałam włosy w kitek i wyszłam z broszurką na której jest mapa. Poszłam w stronę jadalni. Całkiem szybko ją znalazłam (do porównania z pokojem) i jeszcze zdążyłam na śniadanie. Tamta jadalnia jest wielkim pomieszczeniem z wielkimi oknami które mają złotą obwódkę, dużymi, złotymi żyrandolami nad głową, z czarnym stołem i czarnymi krzesłami. Podłoga jest z białych, małych kafelek a ściany są białe z pozłacanymi, wymalowanymi różami.
Pod jednym z okien stał kominek.
Śniadanie jedliśmy razem z panem Mcguketem i paroma innymi gośćmi. Usiadłam obok pana Mcguketa a rodzice po mojej lewej stronie. Właściciel tej rezydencji, czyli Pan Mcguket opowiadał mi niestworzone historie o Wodogrzmotach Małych.Były w tych opowieściach jednorożce, coś o krasnoludkach i o męskotaurach, czy jak one się tam nazywały. Opowieści pana Mcguketa wydawały się być bajkami dla dzieci, ale potrafił na tyle realnie je opowiedzieć że były naprawdę interesujące. Podczas tego śniadania zdążyłam się zapoznać z panem Mcguketem a rodzice z resztą gości.Nie było dużo osób w moim wieku... a właściwie to wogóle ich nie było. Byli głównie dorośli.
Po śniadaniu wróciłam do swojego pokoju, położyłam broszurkę na łóżku i poszłam sprawdzić jakie książki są w bibliotece nade mną. Było ich dość dużo, więc conajmniej półtorej godziny minęło zanim znalazłam coś dla siebie a i tak większości z nich jeszcze nie przejżałam. Na końcu jednego regału, w miejscu do którego prawie nie dosięgałam,była delikatnie wysunięta książka. Niby niczym się nie różniła, tylko tym że jako jedyna nie była równo ułożona.Była to stara, gruba i zakurzona księga. Okładka była lekko zniszczona i to pewnie ze starości. Zdmuchnęłam z niej kurz po czym na okładce widoczny był znak nieskończoności umieszczony w kole z promieniami na około. Na stronach książki widziałam rysunki narysowane w starym stylu a słowa były zapisane, albo w jakimś starym języku, albo były zakodowane. Zainteresowała mnie ta książka, bo lubiłam różne starocie, które mogą mieć ukryte tajemnice i miałam nadzieję że to nie jest zwykła książka, która stoi tylko po to aby przyciągnąć uwagę. Nie jestem znawcą starych bazgrołów (a było pełno ich w tej księdze) więc nie rozumiałam co było w niej napisane, ale rysunki były ciekawe. Wzięłam tą książkę do dolnej części pokoju w której śpię i położyłam obok łóżka. Postanowiłam ją dokładniej przejrzeć przed spaniem, a potem poszłam do chaty tajemnic, gdziekolwiek ona by nie była. Tym razem wzięłam broszurę tylko po to, aby po powrocie odnaleźć swój pokój, bo drogę do wyjścia już jakimś cudem zapamiętałam.
Po wyjściu z rezydencji pana Mcguketa spotkałam tą samą rudą dziewczynę co wtedy na "koncercie".

-hej, niedawno tu przyjechałam i wiesz może gdzie jest chata tajemnic? -ja

-miałaś chyba na myśli grotę tajemnic? To tam-i pokazała palcem przed siebie -a tak ogólnie to Wendy jestem

-Tenebris... Dzięki

-hej! To ty wczoraj pokonałaś Mabel - Wendy

-ej, Wendy co tam tak długo robisz? Idziesz czy nie? - powiedział emo chłopak, który wcześniej malował grafitti na scenie.
Obok niego znowu była emo dziewczyna klikająca w telefon, grubszy chłopak w samochodzie i wysoki blondyn droczący się z ciemnoskórym chłopakiem.

Moje „Wodogrzmoty Małe"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz