Rozdział 1

160 19 9
                                    


Wdech, wydech i wchodzisz przez te pieprzone drzwi mała.

Nacisnęłam na klamkę od wejścia do uniwersytetu dla utalentowanej młodzieży (zwanego również wylęgarnią narcystycznych gwiazdeczek) i weszłam. Rozejrzałam się po budynku zaciekawiona. Na korytarzach panowała pustka, pewnie mają już lekcje... Moją uwagę zwróciła tablica korkowa ze zdjęciami uczniów. Szybko odnalazłam swoich przyjaciół i sfotografowałam znalezisko telefonem aby dołączyć je do kolekcji ich niesamowicie fotogenicznych fotek. (Czujecie ten sarkazm?) Obejrzałam się na lewo i zauważyłam wielki napis SEKRETARIAT nad drzwiami. Cóż.. to było zdecydowanie łatwiejsze niż myślałam. Weszłam do pomieszczenia z uśmiechem i po krótkiej rozmowie z dyrektorem otrzymałam rozkład zajęć. Niesamowite o ile łatwiejsze są kontakty z ludźmi gdy zacznie się od uśmiechu.

Pracujący w tej szkole ludzie raczej często ich nie doświadczają...

Nie zrozumcie mnie źle, to nie tak że oceniam ludzi z góry tylko dlatego że chodzą do elitarnej szkoły. Po prostu miałam już nieprzyjemność uczęszczania do takich placówek. Jak do nich trafiłam? Właściwie to dość niezła historia.

Dwa lata temu rozpoczęłam swoją działalność na You Tube'ie, na którym nagrywałam covery swoich ulubionych piosenek. Kanał okazał się sukcesem, po półrocznej aktywności dostawałam propozycje od wytwórni płytowych chcących nawiązać ze mną kontrakt. Często zgadzałam się na współprace polegające na nagraniu pojedynczych singli lub pełnienie funkcji suportu co często wiązało się z podróżowaniem. Zazwyczaj były to tygodniowe wyjazdy abym nie opuściła się zbytnio w nauce. Jednak gdy pewnego razy dostałam propozycję półrocznego wyjazdu do Korei (Południowej oczywiście lolzorg) moje życie wywróciło się do góry nogami. Zawsze marzyłam o podróżowaniu ale nie decydowałam się na dłuższe wyjazdy ze względu na szkołę, jednak kasa jaką mi zaproponowano za wyjazd sprawiła iż zaczęłam się na poważnie zastanawiać czy może nie powinnam przemyśleć owej propozycji. Po długim tygodniu rozmyślań i dyskusji z rodzicami podjęłam decyzję a pierwszymi osobami które się o tym dowiedziały były trzy wariatki (zwane publicznie przyjaciółkami) którym zaproponowałam wyjazd razem ze mną. Jak podbijać świat to tylko w dobrym towarzystwie. Ostatecznie na wyjazd zdecydowała się tylko Emi, która o wycieczce do Korei marzyła odkąd zaczęła pisać z Aronem... Ale do kompletnie odrębna historia. Doskonale rozumiałam wybór dziewczyn, miały po prostu swoje plany, marzenia i pomimo tego, ze byłyśmy tysiące kilometrów od siebie i tak pozostawałyśmy w kontakcie. W Korei właśnie w takiej „elitarnej" szkole podczas zajęć tanecznych poznałyśmy Jima, Seatha i Kirę. W cholerę nas nauczyli, zresztą jeżeli kiedykolwiek oglądaliście tańczących Koreańczyków myślę, że jesteście sobie w stanie wyobrazić jaka przepaść była pomiędzy nimi a dwoma dziewczynami nie potrafiącymi nawet dobrze wykonać Kuzco Dance'a. Po Korei - już sama (bo Emi została z wybrankiem swojego życia)- wyjechałam do L.A. poznałam Tylera, Connora, Rachel i Joe'go. Potem przez pewien incydent o którym i tak pewnie jeszcze się dowiecie musiałam się stamtąd urwać. Wróciłam do Polski, do domu gdzie bardzo skutecznie ukrywałam się przed światem dopóki wcześniej wspomniane wariatki nie wyciągnęły mnie z pokoju i nie sprawiły, że odżyłam na nowo. Silniejsza niż kiedykolwiek odświeżyłam swój kanał, nadrobiłam naukę- krótko mówiąc wzięłam się wreszcie w garść. Dwa tygodnie temu otrzymałam ofertę od Architecture Label w Sydney na podpisanie z nimi kontraktu i wydanie płyty. Wyjazd do Australii był czymś o czym marzyłam jeszcze jako mała dziewczynka od kiedy mój wujek z ciocią kuzynką i kuzynem się tam przeprowadzili. Nie chciałam jednak podpisywać z wytwórnią kontraktu na wyłączność, pragnęłam uniknąć jakichkolwiek szans na dyktowanie mi warunków, sposobu zachowania lub ingerowania w moją twórczość zwłaszcza, że w planach miałam zorganizowanie koncertu charytatywnego. Napisałam więc swoje warunki Markowi będącemu przedstawicielem wytwórni i obiecałam sobie, że jeśli zgodzi się na moje warunki za tydzień będę w Australii.

I tak oto jestem, nie chciałam się co prawda zapisywać do szkoły dla narcyzów jednak dwóch niesamowicie upartych bliźniaków nie dawało mi spokoju, torturowało i groziło że jeśli się nie zgodzę to osobiście mnie tu przywloką.

No skoro mnie tu ściągnęli to rolę przewodników załatwili sobie w gratisie ...

Z tą myślą widząc, że korytarz powoli zaczyna zapełniać się uczniami wyciągnęłam telefon aby odnaleźć swoich przewodników.

*utworzono konwersację z @jacksgap i @finn-the-first*

@goldilocks: Czy któryś z was mógłby ruszyć swoje cztery litery w kierunku sekretariatu i odprowadzić mnie do klasy nr 15?

@finn-the-first: Prosto, dwa razy w lewo a potem jak już miniesz jednorożca dilującego żelkami idź w kierunku tęczy

@goldilocks: Komiczne naprawdę... A myślałam, że niżej od niezwykle wyrafinowanych żartów Jacka upaść się nie da....

@goldilocks: Ale hej Finn – dzięki za pokazanie mi, że jednak się myliłam

@jacksgap: Hej ;/////

@jacksgap: Moje żarty są boskie.

@goldilocks: Kropka nienawiści?

Uśmiechnęłam się pod nosem, uwielbiałam tych idiotów.

@jacksgap: A żebyś o kurczaki wiedziała

@jacksgap: jak taka jesteś to sama sobie szukaj Sali!

@jacksgap: Foch forever na pięć minut!

@goldilocks: Pfff nie to nie! Finn mnie odprowadzi, zawsze wiedziałam że to ten lepszy Harries

@finn-the-first: Błagam oboje wiemy że Jack to ten lepszy

@finn-the-first: Ja jestem tym przystojniejszym

@finn-the-first: Ale znaj moją łaskę... Idź w prawo po schodach i prosto, powinnaś znaleźć klasę jakoś po lewej ale znając życie pewnie i tak się zgubisz więc poproś kogoś o pomoc. Ci tutaj naprawdę nie są tacy źli. Przysięgam na swój szczęśliwy kubek

@finn-the-first: Chociaż jednak nie... przysięgam na Jacka, tak na wszelki wypadek gdybyś trafiła na Luka

Zaczęłam iść w wyznaczonym kierunku jednocześnie odpisując starszemu bliźniakowi jakąś ciętą-nie-ciętą ripostę co nie okazało się najlepszym pomysłem gdyż po jakichś pięciu sekundach uderzyłam w coś twardego i upadłam. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam cholernie przystojnego blondyna na którego wpadłam i jego trzech kumpli.

-Przepraszam, to moja wina nie patrzyłam gdzie idę.- Uśmiechnęłam się, nie chcę tworzyć sobie tu żadnych wrogów.

-To chyba oczywiste, że to twoja wina.- I cały urok prysł tak szybko jak palant otworzył usta-Ciekawe jak taka oferma jak ty w ogóle się tu dostała skoro nie umiesz nawet chodzić.

Zacisnęłam pięści i obróciłam się z zamiarem pójścia w swoją stronę bez robienia kłopotów.

-Nie odwracaj się jak do ciebie mówię suko. – O nie, nie powiedziałeś tego!- Powinnaś czekać aż lepsi od ciebie skończą, nikt nie pozwolił ci odejść.

Popatrzyłam na jego zarozumiały uśmiech pojawiający się również na twarzach jego kolegów. Wokół nas zrobił się niezły tłum, większość patrzyła na mnie ze współczuciem, pozostała część ze strachem na blond palanta stojącego przede mną. Jego uśmiech z zarozumiałego zaczął przekształcać się w zwycięski, przesączony kpiną... Oj zaczekaj już ja ci go zetrę!



Czytam ostatnio wiele opowiadań tego typu i stwierdziłam a co tam też spróbuję coś napisać. Dajcie znać co myślicie. Nawet sobie nie wyobrażacie jak wiele dla mnie znaczą wasze komentarze lub gwiazdki, przysięgam że za każdym razem jak któreś widzę automatycznie pojawia mi się banan na twarzy 

Obrzydliwiec || L. H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz