Z krainy snów drastycznie wyrwał mnie mój telefon.
Serio? Już 13?
Przeciągnęłam się powoli wychodząc z łóżka.
A tak właściwie to jak się do niego dostałam?
Przymknęłam oczy próbując przypomnieć sobie wczorajsze wyjście. Finna z Meghan, Zen która zniknęła gdzieś z Calumem i...
O cholera!
Ale sekunda. Tak jak pamiętam Hemmingsa wchodzącego ze mną do mieszkania niekoniecznie było tak już z jego wyjściem.
Zastanawiając się wyszłam do kuchni po szklankę wody ale po drodze zagadka została rozwiązana. Luke spał sobie smacznie na kanapie w salonie. Kto by pomyślał że może wyglądać tak uroczo. Ach i czy wspomniałam że nie miał nic na sobie od pasa w górę?-Czy ty właśnie gapisz się na mnie jak śpię?- Zaśmiał się chłopak otwierając oczy i ziewając.
-Że niby ja? Skąąd. Prawie cię nie poznałam bez żelu we włosach.
-No wiem. Wyglądam jeszcze przystojniej niż zwykle. Muszę przyznać, wyglądasz w moim t-shirt'cie lepiej ode mnie.
Chwila co? Naprawdę nie zauważyłam że miałam na sobie jego koszulkę? #gratulacje Sue.
Czerwona lampka zapaliła się trochę później niż powinna. Dlaczego miałam na sobie jego koszulkę? Jesteśmy w moim mieszkaniu czy my... Nie, wtedy spalibyśmy w jednym łóżku, prawda? Prawda?!
-Mała, zdajesz sobie sprawę że wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha?
Przełknęłam ślinę i powoli usiadłam koło niego.
-Luke słuchaj... Nie żebym była wczoraj nieźle wstawiona i wszystkiego świetnie nie pamiętała, ale czy my wczoraj?- Blondyn rozbawiony zlustrował mnie wzrokiem.
-A co chciałabyś?
-Nie żartuj sobie?-Szturchnęłam go w ramię.- Pamiętam jak przyjechaliśmy do mnie, oglądaliśmy jakiś serial ale czemu tak właściwie mam na sobie twój t-shirt?
-Spokojnie panikaro. Jakoś po trzech odcinkach twojej telenoweli stwierdziłaś że jesteś zmęczona i idziesz spać. Oczywiście zaraz potem oświadczyłaś że żadna z twoich piżam nie jest wystarczająco wygodna i tak jakoś wyszło.
Hmmm, przepocona koszulka Luka zamiast świeżej piżamy. Pijana ja to ma klasę.
-Po za tym. Gdybyś kiedyś poszła ze mną do łóżka, uwierz mi, nie zapomniałabyś tego doświadczenia.
Kretyn. Ale kretyn, do którego najwyraźniej na poważnie zaczynałam żywić sympatię.
-Słuchaj odnośnie wczorajszego wieczora-
Ale nie dane mi było dokończyć bo właśnie w tym momencie zadzwonił domofon.
-Otwórz blondi, musimy się upewnić że żyjesz- rozbrzmiał roześmiany głos Finna.
-O nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie!- Posłałam chłopakowi przerażone spojrzenie ale ten tylko prychnął. No tak dla niego pewnie cała sytuacja była zabawna.- Szybko, może zdążysz jeszcze stąd wyjść tak żeby się z nimi nie minąć.
Ściągnęłam koszulkę i rzuciłam ją w jego kierunku. Oczywiście dopiero po jego spojrzeniu zorientowałam się jak bardzo beznadziejnym pomysłem była ta akcja. Stałam przed niebezpiecznie przystojnym blondynem w samych spodenkach i staniku. Nie zapominajmy też że mój przyjaciel który dobijał się wciąż domofonem byłby na mnie co najmniej wściekły w tym momencie.
-Oj przestań. Mamy nad głową poważny kryzys.-Fuknęłam tylko na niego szybko znajdując na krześle jakąś bluzkę. Czasami bałaganiarstwo się przydaje.
-Susie!! Nie wierzę że ciągle śpisz i jeżeli nie otworzysz nam w przeciągu-
-Wchodźcie- Dopadłam domofon i wpuściłam przyjaciół do budynku. Przysięgam że w stresie poruszam się z prędkością światła.
-Gotowy?
-Nigdzie nie idę bez odpowiedniego pożegnania.
-Luke, proszę.-Spojrzałam na niego błagalnie.
Chłopak zaśmiał się pod nosem i mocno mnie przytulił. Odruchowo odwzajemniłam uścisk, wciąż pachniał perfumami. Spojrzał na mnie poważnie.
-Jutro dokończymy naszą rozmowę.
I zniknął za drzwiami. Poświęciłam sekundę spokoju na przemyślenie. Więc chciał rozmawiać. Uśmiechnęłam się pod nosem. Okej, może i nie byłam w stu procentach trzeźwa w momencie naszego pierwszego pocałunku ale pamiętałam jak dobrze smakował. I te parę następnych też...
Oczywiście nic dobrego nie trwa wiecznie. Bliźniacy wparowali przez drzwi których nawet nie pofatygowałam się zamykać. Wyglądali na konkretnie zdenerwowanych. Oczy Jacka od razu powędrowały w kierunku kanapy.
-Więęęc. Finn, jak tam Meghan?-Zapytałam niewinnie ale ten tylko rzucił mi zdezorientowane spojrzenie.
-A co tam u Luka?-Touche
-Skąd niby miałabym wiedzieć...
-Zniknęliście jakoś w podobnym czasie z klubu, Hood mówił że widział was razem. Nie odwiózł cię do domu?
-Możemy to przerwać?-Wtrącił się Jack.- Sue błagam powiedz mi że nie zrobiłaś nic głupiego.
-To zależy od tego jak dokładnie zdefiniowałbyś coś głupiego.-Jack spojrzał na mnie zirytowany.- No dobra, poddaję się. Razem z Calumem pomogli nam kiedy na imprezie przyczepili się do nas jacyś chłopacy a potem poszliśmy z Lukiem na parkiet. Po piosence albo dwóch Hemmings stwierdził, że czas się zbierać i wzięliśmy taksówkę. Ale do niczego nie doszło. Spał na kanapie.- Wskazałam na poduszki i koc rozwalone w miejscu gdzie jakieś pół godziny temu leżał jeszcze blondyn.
-Na pewno do niczego nie doszło?
-Może jakiś mały buziak, ale oboje byliśmy po imprezie.-Tak, jakby to akurat była kwestia alkoholu...- Teraz to ja błagam Jack naprawdę nie chcę o tym teraz rozmawiać.
-Po prostu się o ciebie martwimy to tyle.-Wtrącił się Finn.- Pamiętasz co było z Chance'em. A jakby nie patrzeć Hemmings jest do niego bardzo podobny.
-Dokładnie.-Poparł go brat.- I jeden i drugi są zadufanymi w sobie arogantami i nie koniecznie przejmują się kimkolwiek dookoła. Półtora roku zajęło ci pozbieranie się po tym jak złapałaś go z Tessą. Jesteś wrażliwa a Luke nie jest materiałem na jakikolwiek związek, prześpi się z tobą i tyle go widziałaś-
-Czy możemy proszę skończyć ten temat.- Nie szczególnie miałam ochotę na rozmowę o moim byłym. Albo o prawdziwym powodzie naszego rozstania. Powiedzmy że, zdrada to nie był największy problem w naszym „związku".
-O niczym bardziej nie marzę.-Jack zamknął mnie w uścisku.
-Więc... Co jemy?
CZYTASZ
Obrzydliwiec || L. H.
FanfictionPodszedł do mnie zdecydowanie za blisko, praktycznie czułam na twarzy jego oddech. - Jako że jesteś nowa mogę ci zaoferować taryfę ulgową. Numerek w toalecie a nawet narysuję ci drogę do klasy. -Chyba spasuję. Ale jeśli chcesz mogę ci w zamian rozr...