Z przyjemnego snu wyrwał mnie rozdzierający dźwięk budzika. Powoli wygramoliłam się z łóżka sprawdzając godzinę.
7.40...
7.40?!
Zajęcia są na 8! Jak to możliwe przecież ustawiałam budzik na... A no tak. Tryb drzemki. Po co coś takiego w ogóle istnieje? Przecież każdy rano wybierze dodatkowe 5 minut?
Przeklinając zarówno telefon jak i swoje zamiłowanie do spania, w tempie błyskawicy narzucałam na siebie losowe części garderoby. Po ekspresowym poprawieniu brwi i nałożeniu tuszu do rzęs, wrzuciłam do plecaka resztę kosmetyków decydując się na ewentualne dokończenie na którejś przerwie.
Praktycznie wypadłam przez drzwi i pędem ruszyłam do szkoły.
Niestety nie wyszło mi to tak jak to sobie wyobrażałam, gdyż już po jakichś 6 minutach dostałam zadyszki.
Nie wiedziałam, że z moją kondycją jest tak źle.
Zrezygnowana zdecydowałam się na spokojny spacer. Pierwszym przedmiotem była matematyka a biorąc pod uwagę nastawienia do mnie pana Bretta wolałam ją opuścić niż wejść do klasy spóźniona i narazić się mu po raz kolejny. Zatrzymałam się więc na chwilę i postanowiłam odnaleźć w bezkresnej otchłani plecaka swoje słuchawki.
Zaangażowana w swoje poszukiwania nie zauważyłam jednak podjeżdżającego do chodnika auta. Dzięki czemu właściciel czarnego mercedesa miał niezły ubaw gdy po naciśnięciu przez niego klaksonu podskoczyłam jak oparzona, upuszczając przy okazji torbę.
-Trochę mnie zawiodłaś mała. Myślałem, że trudniej będzie Cię przestraszyć.- Krzyknął szczerzący się za kierownicą blondyn.
Więc wracamy do normy?
Odpuściłam sobie jakąkolwiek odpowiedź i zbierając wysypane przeze mnie rzeczy z plecaka posłałam mu jedynie mordercze spojrzenie. Ku mojemu zaskoczeniu Luke wysiadł z samochodu i podszedł do mnie z zamiarem pomocy.
-Daj spokój blondi. Chyba się na mnie nie wkurzyłaś co?- Zaczepił mnie robiąc oczy kota ze shreka.
Najwyraźniej jesteś dzisiaj trooszkę przewrażliwiona.
Posłałam chłopakowi rozbawione spojrzenie.
-Na ciebie? To by dopiero była odmiana co?- Szturchnęłam go lekko w ramię.
-Jak już wcześniej wspominałem...- Zaczął Hemmings przybierając ten jakże typowy dla siebie zadziorny uśmiech.- Oboje wiemy, że to lubisz.
-Wmawiaj to sobie dalej- Jakby tu zręcznie zmienić temat?- Więc ty też odpuszczasz sobie dzisiaj matmę?
Jednak zamiast jakiegoś zabawnego komentarza spotkałam się jedynie z jego zdezorientowanym spojrzeniem.
-Matmę? Sue, wiesz jaki jest dzisiaj dzień?
-Środa, i co z tego?- teraz to ja byłam zdezorientowana.
-To że: po pierwsze, zaczynamy dzisiaj od zajęć wokalnych i po drugie... mamy na 9.
-Czekaj... czyli jednak się dzisiaj nie spóźnię? Tak!- To byłaby pierwsza dobra widomość dzisiejszego dnia.
-Nie jeśli zamierzasz dalej iść na pieszo.- I znów ten uśmiech.- Wskakuj, podwiozę cię.
Nie zamierzałam odrzucić tak kuszącej propozycji, podniosłam torbę z ziemi i ruszyłam za chłopakiem.
CZYTASZ
Obrzydliwiec || L. H.
FanfictionPodszedł do mnie zdecydowanie za blisko, praktycznie czułam na twarzy jego oddech. - Jako że jesteś nowa mogę ci zaoferować taryfę ulgową. Numerek w toalecie a nawet narysuję ci drogę do klasy. -Chyba spasuję. Ale jeśli chcesz mogę ci w zamian rozr...