Rozdział 6

89 15 2
                                    


-Wstaaaaaawaj!!! – Komu do cholery odbiło?! Toż to jeszcze noc.

-Mbhmnmnhm – mruknęłam i zakryłam się kołdrą. –Jeszcze pięć minut.

-Sama tego chciałaś Blondi. Do góry Jack!

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć poczułam jak ktoś brutalnie zrywa ze mnie kołdrę.

-Ejjj! Zimno mi.

-Wstawaj mała. Dzisiaj twój wielki dzień pamiętasz?- Odezwał się złodziej.

-Wątpię by była w stanie zapomnieć.... Nadaje o nagraniu od dobrego tygodnia non stop.- Zaśmiał się jego wspólnik..

Zaraz... Czy oni powiedzieli NAGRANIE?!

-Jest Sobota?! Która godzina?

-Około 12 śpiąca królewno. – Zaśmiał się Jack. – Spokojnie masz jeszcze całe półtorej godziny.

-Półtorej godziny? W życiu nie zdążę... Muszę się ubrać, wymalować, uczesać-widzicie to-powiedziałam wskazując na moje włosy (choć w tym wypadku określenie „szopa" jest chyba trafniejsze) – samo ogarnięcie ich zajmie mi półtorej godziny!

-Daj spokój, widziałem Cię w akcji. Nie dość, że zdążysz się przygotować to jeszcze zjesz wszystkie naleśniki.- Zapewnił mnie Finn.

-Naleśniki?

-Ha! Wiedziałem, że zadziała. Zrobimy tak ubierzesz się a ja przygotuję Ci je na wynos. –Wyszczerzył się mój rozmówca.

Wygoniłam chłopaków z pokoju i zerknęłam na szafę. Nie miałam pojęcia co ubrać. Nie jestem jedną z dziewczyn strojących się jak na bal idąc na miasto ale nie ukrywam, że lubię dobrze wyglądać. Zwłaszcza w tak ważne dni jak dzisiaj. Moje pierwsze nagranie w Architecture Label. Wzięłam czarne jeansy z wysokim stanem i „dziurami" na kolanach i bordowy top. Nałożyłam lekki makijaż, nie za lekki i nie za mocny. Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze. Lubię to jak wyglądam. Zdaję sobie sprawę, że moją figurę można by jeszcze poprawić - ale kocham siebie i swoje ciało takie jakim jest, coś za coś, nie mam płaskiego brzucha ale za to na rozmiar swoich piersi nie mogę narzekać. Poprawiłam swoje włosy po raz ostatni i ruszyłam w stronę kuchni, zabierając po drodze swoje ulubione buty. Czarne obcasy z rockowym wyglądem nadawanym im przez trzy paski ze srebrnymi klamrami. Uwielbiałam te buty, dodawały mi pewności siebie a ta na pewno będzie mi dzisiaj potrzebna.

-Hej Finn podrzucisz mnie do studia prawda?- Spytałam łapiąc naleśnika w rękę.

-Pewnie młoda. Tylko nie ubrudź mi mojego cudeńka. Żadnego jedzenia w aucie.

-Ale..

-Żadnego ale. Jak zobaczę, że cokolwiek przeżuwasz, wysadzę cię na środku ulicy.- Pogroził mi.

-Jack, zamkniesz drzwi no nie? Klucze są w misce z owocami.

-Jak to zamknę drzwi? Chyba nie myślisz, że tu zostaję co? O nie, siostro! Idę z tobą i będę Cię wspierać. Jeszcze się okaże, że gwiazdki z którymi masz ogarnąć piosenkę, to jakieś lale z tipsami na pół metra i będą chciały wydrapać tobie oczy. Obiecałem twojej mamie, że będę Cię przecież ochraniać.- Zrobił minę bohatera i ruszył w kierunku drzwi.

-Dobra, dobra. Dziękuję, to naprawdę urocze... Ale może jednak najpierw załóż spodnie.- Zaśmiałam się gdy zobaczyłam zdezorientowaną minę Jack'a., a po chwili dołączył do mnie jego brat.

-Tylko szybko, fajtłapo. Musimy zaraz wyjeżdżać, bo jadę do Ally.- Ach, nie ma to jak miłość między rodzeństwem.

-Raaandka?- Sugestywnie poruszyłam brwiami i trąciłam przyjaciela w ramię.

-Moooże. – Odpowiedział, tak samo poruszając brwiami. – No już Jack!

Chłopak z naburmuszoną miną pokazał swojemu bratu środkowy palec i ruszył w kierunku drzwi. Zaśmiałam się z zachowania braci i pakując sobie parę naleśników do torebki zaczekałam aż wyjdą i zamknęłam za nami drzwi. To będzie ciekawy dzień.

Obrzydliwiec || L. H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz