Rozdział 28 "Szczęście"

2.5K 149 4
                                    

*Kilka dni później*

Biegnę przez ciemny las. Uciekam nie wiem dlaczego. Strasznie się boję. Czuje, że stanie się coś złego. Biegnę. Nagle potykam się i upadam na ziemie. Widzę przed sobą czarną postać. Zbliża się do mnie.Boję się. Wstaję i znów zaczynam biec. Dobiegam do jeziora. Zauważam dwie postacie. Kobiety i mężczyzny. Widać było, że są szczęśliwi. Obserwowałam ich zapominając o tym. że jeszcze przed chwilą uciekałam. Podeszłam bliżej. Gdy zobaczyłam twarz kobiety oniemiałam. To była moja matka. Ubrana była w długą, biało-złotą suknie. Wyglądała olśniewająco. Jak anioł. Mężczyzną okazał się mój ojciec. Ubrany był w białą koszule i białe spodnie. Para trzymała się za ręce podziwiając krajobraz. Nagle poczułam, że ktoś za mną stoi. Odwróciłam się i ujrzałam zakapturzoną postać. Zaczęłam krzyczeć. Osoba wyjęła nóż i wbiła mi go prosto w serce.

- Zoe obudź się!! Słyszysz mnie kochanie!-słyszałam głos Nathana. Natychmiast zerwałam się do pionu. Łapałam głębokie oddechy. Nathan masował mnie po plecach.

- To był sen.-powiedział łagodnie. Zaczęłam się uspokajać.

- Raczej koszmar.- powiedziałam i wtuliłam się w ramię Nathana.

- Już dobrze?

- Tak.- odparłam. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie dobre kilka minut gdy nagle do pokoju wpadła Rose z telefonem w ręku.

-Policja do ciebie.-powiedziała Rose podając mi komórkę.

Rozmowa tel

-Halo.

- Dzień dobry pani Evans mamy dla pani dobre wieści.

- Jakie?

- Wiemy gdzie przebywa pani ojciec.

- To wspaniale. Gdzie on jest?

- Właśnie jedziemy po niego .Proszę się nie martwić tylko przyjechać na komisariat.

- Dobrze zaraz będę. Do widzenia.

- Do widzenia.


Rozłączyłam się .

- O co chodzi?-spytała Rose.

- Wiedzą gdzie jest tata musimy jechać na komisariat.- powiedziałam po czym zerwałam się z łóżka i pomaszerowałam do łazienki. Po 30 minutach byłam gotowa do wyjścia. Rose i Nathan czekali na mnie przy aucie.

- Jedziemy.-odparłam szybko i wsiadłam. Jechaliśmy w ciszy. Dotarliśmy na miejsce po 20 minutach. Weszliśmy do budynku z nadzieją w sercu, że ujrzymy ojca całego i zdrowego. Gdy weszliśmy do gabinetu po prostu oniemiałam. W gabinecie siedział tata. Był cały posiniaczony a z wargi leciała mu krew.

- Tato.-krzyknęłyśmy razem z Rose. Tata spojrzał w naszą stronę i się uśmiechną.

- Zoe Rose jak dobrze was widzieć.-powiedział tata. Ja i Rose dosłownie rzuciliśmy się na ojca.

- Ciebie także tato.-powiedziałam po czym oderwałam się od taty. Nagle do środka wszedł policjant.

- Dzień dobry. -powiedział.

- Dzień dobry.- powiedzieliśmy chórem.

- Czy możemy już zabrać tatę do domu?- spytałam.

- Oczywiście.-odpowiedział policjant.

******** W domu*************

Siedzieliśmy wszyscy w salonie. Wszyscy milczeli. Wiedziałam, że tata powinien znać prawdę więc zaczęłam.

- Słuchaj tato bo ja muszę ci coś powiedzieć.-powiedziałam ostrożnie.

- Słucham cię córciu.-powiedział. Ja wstałam i usiadłam na kolanach Nathana.

- Ja i Nathan jesteśmy razem.-odparłam.

- To fantastycznie.- ucieszył się ojciec.

- Ale to nie wszystko no bo ja jestem w ciąży.- zakomunikowałam. Widać było wielki szok na twarzy mojego ojca.

- Zostanę dziadkiem.-szepną do siebie tata.

- Właśnie tak.-powiedziałam.

- Dziewczynka czy chłopiec?-spytał tata.

- Jeszcze za wcześnie.-zaśmiałam się.

* Siedem miesięcy później*

- Zoe!

- Tak kochanie.-krzyknęłam z kuchni.

- Mogłabyś na chwile przyjść?-usłyszałam głos Nathana.

-Jasne.- krzyknęłam po czym udałam się do salonu. Byli tam wszyscy Cornelia, tata, Rose i Nathan. Byłam zdziwiona tym zgromadzeniem. Nagle Nathan podszedł do mnie i uklękną przede mną na jedno kolano. Z kieszeni wyją małe pudełeczko z prześlicznym pierścionkiem w środku. O matko!

- Zoe Emily Evans czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- zapytał Nathan.

- Tak ! Tak!-odpowiedziałam po czym pocałowałam Nathana w usta. Cornelia, Tata i Rose zaczęli bić brawa. Gdy oderwaliśmy się od siebie Nathan włożył na mój palec pierścionek. Nagle poczułam okropny ból w okolicy brzucha. Zgiełam się wpół. Nathan wziął mnie na ręce i zaniósł do auta.

- Oddychaj.-powtarzał. Gdy dojechaliśmy do szpitala od razu zajęli się mną lekarze.

WIELKA KOREKTA!! Córka ProkuratoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz