Rozdział 18" To niemożliwe!"

4.1K 253 5
                                    

- Gotowa?- spytała Cornelia.
- Jasne.- powiedziałam niepewnie poczym poszłyśmy obie do auta Corneli. Właśnie miałyśmy wyruszać do miejsca gdzie mieszka Nathan. Denerwowałam się. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Ale z jednej strony byłam zdeterminowana aby usłyszeć prawde choć bałam się jaka ona jest. Chciałam dowiedzieć się co stało za przyczyną wyjazdu Nathana. A może on mnie już nie kocha? Pomyślałam. Szybko jednak odepchnełam tą myśl i skupiłam się na widokach za oknem. Nagle czuje czyjąś dłoń na mojej. Spojrzałam w strone Corneli, która uśmiechała się do mnie uspokajająco.
- Wszystko będzie dobrze Zo.- powiedziała i zabrała swoją dłoń spowrotem na kierownice.
- Oby.- odparłam.
- Bądź optymistką.
- I mówi to dziewczyna, która bała się powiedzieć bliskim o ciąży.- powiedziałam.- Jestem realistką Cornelia. Mam swoje powody by mieć wątpliwości.
- Rozumiem cię Zo. Wiem, że boisz się prawdy. Ale nie musisz wymyślać odrazu najgorszych scenariuszy.
- A niby jakich?- spytałam.
- No nie wiem no. To, że może ma jakąś żone z dzieckiem, o której nie mówił. Albo był lub jest przestępcą, który ucieka przed policją.
- Haha..dobre i co jeszcze! A może ściga go banda antyterrorystów?! Cornelia nie pierdziel takich głupot.- skarciłam przyjaciółke.
- Jesteś wredna Zo.
- A ty opowiadasz niestworzone historyjki. Za dużo oglądasz telewizji.
- Nie prawda.
- Czyżby?- posłałam jej sarkastyczne spojrzenie.
- Chciałam dobrze.- odparła smutno.
- Oh nie smuć. Wiem, że jesteś dobra ale czasami opowiadasz takie głupoty,że głowa mała.-zaśmiałam się.
- Taką mnie kochasz.- także się zaśmiała.
- No pewnie głuptasku.- klepnełam ją w ramie. Jechałyśmy dalej w ciszy. Gdy odszukaliśmy odpowiedni dom zaparkowałyśmy przed bramą posesji. Wysiadłam z auta i stałam jak wryta. Zdenerwowanie i strach sparaliżował mnie. Patrzyłam na wielki dom przedemną. Z transu wyrwała mnie Cornelia.
- Trzymasz się?- spytała z dłonią na moim ramieniu.
- Tak. Chyba tak.- wyszeptałam.
- Więc chodźmy.- odparła. Zaczełyśmy iść w stronę drzwi. Moje serce zaczeło bić jak oszalałe. Ręce zaczeły być mokre. Drzwi były coraz bliżej. Gdy stałyśmy przed nimi spojrzałam na Cornelie, która patrzyła na mnie wzrokiem mówiącym Nie bój się. Będzie dobrze.Uśmiechnełam się do niej. Odetchnełam głęboko i zapukałam. Czekałyśmy ze dwie minuty gdy drzwi otworzyła nam młoda kobieta. Miała tak na oko 23 lata. Była piękną, szczupłą blondynką o niebieskich oczach.
- W czym mogę pomóc?- spytała.
- Dzień dobry ja jestem Zoe.- przedstawiłam się.- a to Cornelia. Czy jest może Nathan?- spytałam. Gdy miała nam odpowiedzić koło drzwi pojawił się nie kto inny niż Nathan.
- Skarbie kto przyszedł?- spytał do blondynki nie zauważając nas. To niemożliwe! Czy on właśnie powiedział do niej skarbie. Tego było za wiele. Chrząknełam i wtedy mnie zobaczył. Był bardzo zdziwiony.
- Zoe, Cornelia co wy tu robicie?- spytał i wyszedł do nas z domu. Do moich powiek cisneły się łzy. Czułam się upokorzona i zdradzona.
- Co my tu kurwa robimy?! Powiem ci! Zoe chciała z tobą porozmawiać ty skurwielu! Rozmyślała dlaczego odszedłeś, a ty poprostu zabawiłeś się nią i uciekłeś do jakieś kolejnej, naiwnej laski! - wrzasneła Cornelia. Nathan był zakłopotany. Ja stałam jagby ktoś mnie przyklejił do podłoża. Była wdzięczna Corneli, że mnie wspiera.
- Ale to nie tak!- krzykną Nathan.
- A niby jak?! Ty...- więcej nie słyszałam. Uciekłam z płaczem w niewiadomym mi kierunku. Nie wiedziałam gdzie biegne. Chciałam jak najszypciej uciec od bólu, który mi towarzyszył. Jak on mógł?! Jak ja się cholera pytam?! Zostawił mnie dla innej. Byłam dla niego tylko kolejną panienką, którą można było rozkochać i bez żadnych uczuć wyższych porzucić jak śmiecia. Tak się właśnie czułam. Jak wyrzucony i niepodrzebny śmieć. Biegłam to pory gdy zabolały mnie nogi. Usiadłam na ławce i zaczełam się rozglądać. Byłam na starej części miasta. Niezwracając na to uwagii, że nie wiem gdzie jestem schowałam twarz w dłoniach i zaczełam szlochać. Byłam załamana. Właśnie tego się obawiałam. Poprostu od samego początku kłamał gdy mówił, że mnie kocha. A ja głupia zaufałam mu. Zakochałam się w tym dupku. Nadal go kochałam mimo, że chciałam go z całych sił znienawidzić. Bolało to. Czułam się wykorzystana przez bliską mi i mojemu sercu osobę. No ale cóż życie idzie dalej muszę wziąść się w garść. Powtarzałam to zdanie wkółko. Chciałam pokazać, że jestem silna. A tak naprawde byłam na skraju sił. Wstałam z ławki, wytarłam pozostałe łzy i poszłam przed siebie. Szłam tak aż zauważyłam chłopaka mniej więcej w moim wieku. Chcąc nie chcąc musiałam się spytać o drogę.
- Przepraszam, którędy można dojść do pobliskiego przystanku?- spytałam. Chłopak spojrzał na mnie czarnymi oczami i uśmiechną się chytrze. Przełknełam głośno śline ze zdenerwowania.
- A może zostałabyś tutaj? Hmm?- spytał. Prychnełam tylko poczym odwróciłam się i zaczełam iść gdy nagle poczułam jak ktoś łapie mnie z tyłu i przykłada mi śmierdzącą szmatke na twarzy. Zaczełam się szarpać ale na nic. Byłam coraz słabsza aż pochłoneła mnie ciemność.

###########
Hejka Moi Kochani:*;) Mamy kolejny rozdzialik. Jesteście ciekawi co później się wydarzy? Zostawiajcie kom. i gwiazdki.;*:) Do następnego:)

WIELKA KOREKTA!! Córka ProkuratoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz