Chodzę po swoim gabinecie zniecierpliwiony. Zaraz mam dostać zdjęcia. Dobrze wiem co na nich zobaczę, ale dalej nie mogę w to uwierzyć. Tyle przeżyliśmy, miała tyle pod dostatkiem. Nie mogła narzekać na zaniedbanie. Niczego jej nie brakowało. Dlaczego musiało się to stać akurat z nami? Z Isabellą, która przysięgała mi wierność przed ołtarzem. Mam wiele na sumieniu, ale nigdy nie zdradziłem. Brzydzę się tym. Uważam, że lojalność powinna być najważniejsza. A także zachowanie. Ale najgorsze dla mnie jest to, że po raz kolejny w mojej rodzinie znalazł się zdrajca. Zaciskam zęby, patrząc przez okno. Moi ludzie zmierzają do wschodniej części domu, gdzie mam gabinet. Po chwili słyszę pukanie i wiem, że to Damon, mój doradca i przyjaciel.
- Ojcze.- Wchodzi do środka.
- Masz te zdjęcia? - pytam od razu. Po prostu potrzebuję mieć tą pewność.
- Tak. - Podchodzi do biurka i kładzie kopertę na blacie. Wsuwam papierosa do ust i biorę zdjęcia do rąk.
Niestety. Ten jeden raz chciałbym się mylić, ale przed sobą mam rzeczowe dowody. Moja żona jest w objęciach pierdolonego Santiago. Człowieka, który myśli, że może coś osiągnąć i pokrzyżować mi plany. Najgorsze jest to, że każde z tych ujęć pokazuję mi jaką dziwką jest Isabella. Krzywię się zniesmaczony. Nie wiedziałem, że powrót do Rzymu namiesza jej w głowie tak bardzo. Straciła szacunek.
- Przykro mi - słyszę skruszony i szczery głos za plecami przyjaciela.
Rzucam zdjęcia na podłogę i wypuszczam dym z ust. Wolną dłonią przeczesuję włosy, wyglądając na włoski ogród. Jest mi niedobrze. I czuję ten ból, który udało mi się zniwelować. Zerkam na Damona i kiwam głową.
- Wraca dzisiaj wieczorem - mówi wiedząc co postanowiłem.
- Gdzie jest Antonie? - pytam, myśląc o siedemnastoletnim synu.
- Wyszedł z jakąś dziewczyną.
- Możesz już iść - odpowiadam i siadam w fotelu.
Skina głową i opuszcza mój gabinet. Zamykam oczy i pozwalam sobie na wspomnienie wszystkich lat mojego małżeństwa. Może czasem było pod górę, ale nie dałem jej powodu do zwątpienia we mnie. Pójście do łóżka z wrogiem, w ogóle z innym mężczyzną... Dla mnie jest skończona. Nie mam dla Isabelli taryfy ulgowej. Zdrajcy muszą zginąć. Tak było, jest i będzie. Dziś wieczór, schodzę do salonu wraz z moimi przyjaciółmi. Damon i Ethan stoją przy drzwiach do holu. Kolejnych dwóch przy schodach. Nie ucieknie.
Moja żona zajmuje miejsce w swoim ulubionym fotelu. Posyła mi krótki uśmiech i czyta książkę. Taka niepozorna.
- Chciałabyś mi coś powiedzieć? Teraz masz jeszcze czas - mówię.
- Co masz na myśli? - pyta nie rozumiejąc.
- Mówię o tym czego nie wiem.
- Nie rozumiem, kochanie - wzrusza ramionami.
Kiwam głową i siadam na kanapie, opierając ręką o oparcie
- Nie bój się mnie. Możesz mi powiedzieć, dlaczego to zrobiłaś.
- Louis?- Jej mina posępnieje. Widzę, że już wie coś mam na myśli.
- Nie zaprzeczaj. Obrażasz moją inteligencję. - Wzdycham.
- Kochanie, porozmawiajmy sami - prosi patrząc się na mężczyzn wokół.
- Nie. Oni już wszystko widzieli. Im też nie podobają się te zdjęcia.
- Louis, mamy dziecko - w jej oczach pojawia się panika.
- Zapomniałaś o tym.
- On mnie zmusił, niech miałam wyboru.
- Damon - proszę mężczyznę. Nie ma sensu dalej rozmawiać. Przyznała się.
Dobrze, że mojego syna nie ma w domu. Lepiej żeby nie był świadkiem tego wszystkiego. Wszystko mu jakoś wyjaśnię. Ona na to zasłużyła. Wie co robię ze zdrajcami. Przywołuje sprzątaczkę i proszę żeby uprzątnęła wszystkie rzeczy Isabelli. Tego dnia zakończyło się moje małżeństwo. Nie będę już tego wspominać. Jedyną osobą, do której powracam jest mój ojciec.
***
Idę uliczkami cmentarza, a przy moim boku mój syn. Odbyłem z nim wczoraj długą rozmowę. Nie jest głupi i nie wypytywał. Wie co robię, powiedziałem mu to. On liczy, że będzie moim następcom. Szczerze chciałbym, ale wiem jaki jest mój syn, mało w nim sprytu. Nie posiada wyobraźni i nie umiałby rządzić dobrze. Lepiej, żebym wysłał go na studia albo kazał zająć się jakimś kasynem. Nie chcę go w to mieszać.
Klepię go po ramieniu i krzyżuję ręce za plecami, głęboko oddychając. Przejdziemy się trochę, obydwoje ochłoniemy i może zajdziemy do Emmy. Pizzerię przejęli jej pracownicy, a ona mieszka na piętrze, sama po śmierci Alberto.
Wieczorem siadam w swoim gabinecie ze szklanką szkockiej. Skupiam się całkowicie na swoich myślach. Dzisiaj zakończył się kolejny rozdział mojego życia. Nie lubię pogrzebów, które co chwila odwiedzam, chowając osoby, które kiedyś były mi bliskie. Niestety los czasem rzuca kłody pod nogi. Cieszę się, że wróciłem do Włoch, gdzie był mój drugi dom. Tutaj odnalazłem więcej spokoju. Również przejąłem władze nad Rzymem, prawie każdy budynek tutaj finansuję ze swoich dochodów. Wszystko kręci się tak, jak to zaplanowałem. Szkoda tylko, że nie zasługuję na nikogo, kto szedł by obok do końca życia.

CZYTASZ
Godfather |LT
FanfictionNie prosisz z szacunkiem. Nie proponujesz przyjaźni. Nie zwiesz mnie Ojcem chrzestnym. You don't even think to call me Godfather. Nigdy nie wpadaj w gniew. Nigdy nie stosuj groźby. Przekonuj ludzi. Przyjaciel nigdy nie powinien zbyt wysoko oceniać n...