12. Obraz.

564 22 1
                                    

Opieram się w wygodnym fotelu, bawiąc kostką Rubika, gdy słyszę samochód za oknem. Nie muszę sprawdzać, wiem doskonale kto przyjechał. Carlos jest punktualny. Zwłaszcza od momentu, gdy nieco go zastraszyłem ale przecież to była jedynie propozycja. 

Każę ochroniarzom od razu go wpuścić. Wchodzi do gabinetu, a w jego oczach błąka się strach.

- Jak rozwiążemy kwestię scen erotycznych? - pytam, nie pozwalając mu usiąść.

- Zostały zaakceptowane przez producentów. Ludzie to kochają, panie Tomlinson. Seks napędza oglądalność.

- Świetnie. Nie mam nic przeciwko tym scenom - mówię, układając czerwoną ściankę kostki. 

- Tak się cieszę - wręcz słyszę jak kamień spada mu z serca.

- Ale nie z Camille - dodaję i pochylam się, żeby oprzeć ramiona o biurko. - Mnie nie obchodzi w jaki sposób, to zrobisz, ale ona może jedynie zagrać do momentu zdjęcia ubrań.

- Ale przecież pan sam chciał, żeby to była ona...

- Oczywiście, w całej roli tak, ale nie do cholery w takiej scenie! Rozumiesz, Carlos?! - podnoszę głos, po czym opanowuję się. - Poradzisz sobie z tym. Camille nie zagra sceny miłosnej. Nie będzie w negliżu.

- Ale co ja mam jej powiedzieć? - wydaje się być bliski płaczu. - Ona ma w kontrakcie wyłączność. Dublerka tylko na żądanie aktorki. - tłumaczy.

- Tym ja się zajmę. Proszę się tym nie martwić, a znaleźć dobrą dublerkę. Jeśli koszty będą duże, zapłacę.

- Mówimy tylko o tej scenie tak? - pyta mężczyzna niepewnie.

- O czym jeszcze mam wiedzieć? - Przyglądam mu się uważnie.

- Ja tak tylko...

- Carlos.

- Całowanie, panie Tomlinson. Mam na myśli całowanie.

- Wykluczone - mówię prawie zabijając go wzrokiem. - Zapłacę za dobrą dublerkę. Dobrze, że tych scen nie ma tak wiele.

- Ale ona się nie zgodzi... - lamentuje.

- Do widzenia, Carlos - mówię i odkładam kostkę.

Kiwa głową i pospiesznie opuszcza mój gabinet. Pierwsza część załatwiona. Z drugą powinno pójść równie łatwo jeśli to o czym zapewnia mnie dziewczyna jest prawdą.

~Camille~

Podnoszę się z leżaka i zakładam cienki szlafrok, jaki podarował mi Louis. Leżałam przez dwie godziny i nieco zdrętwiałam. Patrzę na malarza, który odkłada pędzel i wstaje. On również potrzebuje przerwy. Wciąż nie wierzę, że Louis tak po prostu zechciał, by mnie namalowano. Rankiem przyjechał po mnie kierowca i przywiózł tutaj. Po południu mam zdjęcia, ale mam nadzieję, że mężczyzna zdąży z obrazem. To miłe pozować do własnego portretu. Zwłaszcza tak znanemu i szanowanemu artyście jakim jest ten francuz. Chciałabym, żeby Louis wrócił do domu zanim wyjdę. Chociaż pięć minut z nim.

Wchodzę do salonu, a gosposia podchodzi do mnie z tacą i kieliszkiem czerwonego wina. Poprawiam włosy, odbieram kieliszek i przechadzam się po salonie, oglądając zdjęcia.

Jest na nich wiele osób, których nie znam. Staram się o nic nie pytać Louisa. Jeśli o czymś będzie chciał mi powiedzieć, po prostu to zrobi.

- Camille - słyszę za sobą Antoine. Odwracam się I widzę, że wchodzi do salonu.

- Cześć - mam nadzieję, że nasza rozmowa nie skończy się tak jak ostatnio.

- Idziesz dziś ze mną do klubu? Rozerwiesz się trochę. To taki znak pokoju.

Godfather |LTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz