25.

439 27 2
                                    

Siedzę w salonie znanego projektanta i przeglądam już drugi katalog z sukniami ślubnymi. Kompletnie nic stąd nie jest równe mojemu wyobrażeniu. Zamykam magazyn i kręcę głową patrząc na pełną nadziei Cheryl.

Chyba będę musiała zamówić suknię, a nie wybrać tę które juz zostały stworzone. Tyle godzin już tu spędziłyśmy i nic. Jak tylko wrócę do domu Louis na pewno będzie pytał czy coś wybrałam, a ja znowu będę musiała go rozczarować. Trwają przygotowania do ślubu. Wszystko bardziej skupia się wokół mnie. Suknia, buty, welon i tym podobne. Uznał, że to ja jestem najważniejsza. On oczywiście gdyby to zależało od niego to poszedłby w pierwszym lepszym garniturze z szafy i butach, które znalazłby w przedpokoju. Ale na szczęście ma mnie i ja mu na to zdecydowanie nie pozwolę.

To jest nasz dzień i ma być wyjątkowy. Bierzemy ślub kościelny, w Rzymie. Louis ściągnie moich rodziców i to nie będzie żaden problem. Udostępni im jeden ze swoich apartamentów na tak długo jak tylko będą chcieli. A ja szczęśliwa będę mieć ich obok. Tak bardzo chcę spędzić z rodzicami więcej czasu. Kilometry to wielka przeszkoda.

- Wracamy? Może zastanowisz się w domu nad projektem - mówi Cheryl.

- Tak, to dobry pomysł - zgadzam się z nią wstając. - Dziękuję na razie - zwracam się do właściciela lokalu.

- Nie ma problemu, panno Smith. Jesteśmy na pani życzenie. Proszę przedstawić wizję, a my zaprojektujemy najlepszą suknię. Jedyną na całym świecie - zapewnia.

- Będę pamiętać - uśmiecham się delikatnie i razem z przyjaciółką wychodzimy. Martin zabiera nas do domu.

Wysiadam przed rezydencją i zaskoczona patrzę jak jeden z ludzi Louisa, wyrzuca rzeczy przez okno. Jeśli się nie mylę to pokój Antoine. To zdecydowanie mi się nie podoba. Biorę torebkę i szybko tam idę. Co to ma być? Jakim prawem w ogóle ruszyli jego rzeczy?

Kieruję się ku schodom, ale drogę zagradza mi Damon. Nic nie mówiąc, blokuje ręką przejście.

- Puść mnie - żądam naprawdę rozzłoszczona.

- Nie mogę - odpowiada.

- Puść mnie, Damon.

- Nie mogę - powtarza. Patrzy na mnie uważnie. Z góry słyszę krzyki.

- Damon! - krzyczę przerażona i kopie go z całej siły w krocze. Gdy tylko się skula od razu go wymijam i biegnę na górę.

Wpadam do pokoju Antoine. Leży na podłodze kuląc się z bólu z nożem w ręce. Louis siedzi pod ścianą z Martinem który tamuje krew.

- Wyrzućcie go. Jego i te narkotyki. Nie chcę go ty widzieć - mówi Louis i zamyka oczy.

- Boże, co tu się stało? - pytam czując jak nogi zaczynają się pode mną uginac.

- Wyprowadzić ją - rozkazuje Louis, więc Paulo łapie mnie za ramię. Za oknem słyszę sygnał karetki. Antoine podnosi głowę i patrzy na mnie lodowatym wzrokiem. W tym momencie wyciąga zza paska broń i strzela, ale mój ochroniarz odpycha mnie na ścianę, sam przyjmując kulę. Damon wpada do pokoju, zanim Antoine strzeli drugi raz, wyrywa mu pistolet i uderza. Dopiero teraz dochodzi do mnie co się właśnie stało.

Biorę kilka urywanych oddech, zaczyna szumieć mi w głowie i ciemność. Chyba mdleje.

Budzę się w łóżku, w sypialni. Dochodzą do mnie obrazy i... Czy to był sen? Mrużę oczy, rozglądając się. Nie dostrzegam Louisa, więc to daje mi pewność. Antoine próbował mnie zabić. I próbował zabić swojego ojca.

Zrywam się ignorując ból głowy. Muszę jechać do szpitala i zobaczyć co z Louisem.

Wychodzę z sypialni zdenerwowana i obolala. To nie tak miało być. Czemu on to zrobił?

Godfather |LTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz