- Puść mnie! - krzyczę przez śmiech kiedy Louis naciera mi twarz mąką. Postanowiliśmy upiec razem ciasteczka i zaczepianie go zdecydowanie nie był dobry pomysł.
– Sama zaczęłaś – ostrzega, trzymając mnie w talii. Wyciąga ze zlewu kran i włącza wodę.
- Powiedz, że chcesz mnie tylko umyć - proszę go, ale na wszelki wypadek znów próbuję mu uciec.
Chwilę później cała jestem mokra. Koszulka klei mi się do ciała, włosy do policzków. Próbuję zabrać Louisowi broń.
W końcu zatykam kran ręką tak, że woda rozpryskuje się na nas oboje. Ma za swoje zdrajca jeden.
– Brawo – mówi, śmiejąc się. Woda spływa mu po twarzy.
- A ciastek jak nie było, tak nie ma - wzruszam ramionami.
- Po co komu ciastka? Ja proponuję iść do łóżka.
- Louis - wybucham śmiechem.
- Czas zrobić potomka.
- Nie, nie, nie... - kręcę głową. - Mam taką jedną suknię w którą planuję się zmieścić.
- Zmieścisz się - prycha I odkłada kran. Wola sprzątaczki.
Mnie za to bierze i przerzuca przez ramię idąc na górę do sypialni. Nie rzuca mnie na łóżko. Idzie prosto do łazienki. W mokrych ubraniach wchodzimy pod prysznic.
Stawia mnie przed sobą, a ja od razu go całuję. Długo i namiętnie.
Brakowało mi tego. Louis dopiero nie dawno zdjął szwy, teraz zrobił się bardziej swobodny. Nie chciał jeszcze wracać do pracy. Wszystko zlecił swoim pracownikom i więcej czasu spędzał ze mną.
Mi zdecydowanie bardzo to odpowiada. Lubię mieć go na wyłączność.
***
Biała suknia leży idealnie. Fale materiały są specjalnie upięte, tworząc oryginalny wzór. Nikt nie będzie miał takiej sukni jak ja. Dziś jestem najpiękniejsza i nie myślę inaczej.
Wiem, że ten dzień będzie najpiękniejszym w moim życiu. Ja i Louis będziemy małżeństwem i nie trzeba mi już nic więcej. To ostatni etap naszego związku i będziemy już dopełnieni.
Biorę głęboki oddech, stojąc przed lustrem. Musiałam wstać bardzo wcześnie, bo fryzura i makijaż zajęły najwięcej czasu. A efekty? Są wspaniałe.
Weźmiemy ślub w naszym ogrodzie gdzie później również odbędzie się wesele. Patrzę przez okno i widzę, że Louis stoi już przy ołtarzu. Zbieram się w sobie i powoli schodzę na dół. Tam czeka tata,który ma poprowadzić mnie do ołtarza.
Uśmiecha się, podając mi ramię. Nie jestem zestresowana, to nasz dzień i nic tego nie zepsuje.
Wychodzimy przez taras i rozbrzmiewa marsz weselny. Goście oglądają się do tyłu i każdy posyła mi uśmiech. Ja również to robię, idąc prosto do Louisa. Wybrałam mu garnitur, wiedziałam, że nie będzie chciał za bardzo przykładać do tego uwagi.
Jeszcze kilka kroków i nasze spojrzenia się ze sobą krzyżują. Nie widział wcześniej sukni, ani niczego innego związanego z moim dzisiejszym wyglądem.
Widzę, że mu się podobam, że zrobiłam wrażenie. Uśmiecham się delikatnie. Stojąc przed sobą składamy przysięgę do końca życia.
Kapłan oficjalnie ogłasza nas małżeństwem i na oczach gości mój Louis całuje mnie pierwszy raz jako żonę. Oplatam jego szyję jedną ręką i oddaję pocałunek. Ta chwila może dla mnie trwać i trwać.

CZYTASZ
Godfather |LT
Fiksi PenggemarNie prosisz z szacunkiem. Nie proponujesz przyjaźni. Nie zwiesz mnie Ojcem chrzestnym. You don't even think to call me Godfather. Nigdy nie wpadaj w gniew. Nigdy nie stosuj groźby. Przekonuj ludzi. Przyjaciel nigdy nie powinien zbyt wysoko oceniać n...