Przez następne dni mam bardzo dużo pracy. I jeszcze Tony mnie nie oszczędza. Coraz chwila imprezy albo nocne wyjścia. Schodzę właśnie na kolację kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Od razu pojawia się Stefano, który idzie otworzyć. Przechodzę do holu ciekaw gościa. Musiał być zapowiedziany, skoro wpuścili go na teren posiadłości.
Mahoniowe drzwi otwierają się i w progu dostrzegam truchtającą w miejscu blondynkę.
- Pan Tomlinson zaraz zejdzie - odzywa się lokaj mając na myśli mojego syna. Dziewczyna uśmiecha się do niego wdzięcznie i wtedy mnie zauważa. - Dzień dobry, Panie Tomlinson - mówi z zauważalnym szacunkiem w głosie.
Kiwam głową w geście powitania.
- Stefano, zaproś dziewczynę do środka. Może skusi się też na kolację - dodaję i wchodzę do salonu. o
- Nie, nie dziękuję - słyszę cicho. Po chwili słyszę, że młody zbiega ze schodów. On idzie biegać. Nie wierzę.
Patrzę na Tony'ego naprawdę zaskoczony. Mój syn i aktywność sportowa jest zerowa. Od razu wiadomo, że robi to dla tej dziewczyny. Zerkam za siebie na blondynkę w dresie.
- Miłego biegania, ale uważaj, żeby się nie przewrócił. Nie jest zbytnio rozgarnięty.
Posyła mi uśmiech i przytakuje. Żegna się grzecznie i zaczynają biec w stronę bramy. Więc to jest ta jego nowa znajoma. Trochę o niej mówił, ale nie zdradził nawet imienia. No dobrze, może coś z tego będzie. Bardzo ładna dziewczyna.
Siadam do stołu i zaczynam jeść kolację, oglądając wiadomości. Czeka mnie dzisiaj posiedzenie rodzin. Ktoś znów ma do mnie sprawę. Tak jest bardzo często. Ludzie zwracają się do mnie gdyż dobrze wiedzą jakie mam kontakty i wpływy.Moje życie kręci się wokół pracy, ludzi, którzy są moimi przyjaciółmi i wychowaniu syna. Będę musiał nauczyć się żyć bez kobiety u boku. Isabella zostawiła pewny ślad po sobie w moim sercu.
Jeśli o kobietach mowa to nie spieszno mi zostać dziadkiem. Mam nadzieję, że mój syn ma to na uwadze. Chciałbym, żeby był rozważny i z niczym się nie spieszył. Dziewiętnaście lat temu były zupełnie inne czasy. Poza tym ja miałem swoje życie zaplanowane co do dnia. On nie wie co będzie jadł jutro na śniadanie. Nie wiem w kogo się wrodził. Cóż, on po prostu jest jaki jest i ja go nie zmienię. Mógłby być bardziej zorganizowany.
Wraca ledwo żywy z tego ich maratonu i jak dopada do wody to opróżnia całą butelkę.
- Może następnym razem zaproponuj inne miejsce na randkę? Coś co jesteś w stanie zrobić, synu.
- Tobie tylko koleżanka - burczy w moją stronę.
- A jak ma na imię? - pytam, wskazując na krzesło obok.
- Książkę piszesz? - zajmuje miejsce. - Camille.
- Rozmawiacie po włosku czy po angielsku?
- Różnie. Pochodzi z Bristolu.
- Bardzo ładna - stwierdzam. - Na pewno to tylko koleżanka?
- Na pewno. Nie mam zamiaru udupiać się w tak młodym wieku jak ty to zrobiłeś.
- Powinieneś rozmawiać ze mną innym słownictwem. Nie podoba mi się twój ton - zwracam mu uwagę.
- Mówię jak jest. Camille mieszka niedaleko i kiedyś na siebie wpadliśmy. Dała mi jednak do zrozumienia, że jesteśmy tylko kolegami. Rozumiesz? Tak, twój syn dostał kosza.
- No właśnie. Mój syn, nie ja. - Uśmiecham się. - Chodzi mi o to, że żeby uwieść kobietę, trzeba wiedzieć jak. Może twoja matka była moją pierwszą, ale to nie oznacza, że nie znam się na tym.
![](https://img.wattpad.com/cover/70761039-288-k585043.jpg)
CZYTASZ
Godfather |LT
Fiksi PenggemarNie prosisz z szacunkiem. Nie proponujesz przyjaźni. Nie zwiesz mnie Ojcem chrzestnym. You don't even think to call me Godfather. Nigdy nie wpadaj w gniew. Nigdy nie stosuj groźby. Przekonuj ludzi. Przyjaciel nigdy nie powinien zbyt wysoko oceniać n...