Wychodzę z windy, gdy ta zatrzymuje się na odpowiednim piętrze. Idę korytarzem, a moje szpilki są jedynym dźwiękiem przerywającym ciszę. Kiwam jedynie głową na witającą mnie sekretarkę Liama i idę do sali konferencyjnej gdzie zapewne jest mój chłopak. Louis ma spotkanie w biurze Payne'a, który na dobre ulokował się we Włoszech. Po Nowym Roku przeniósł się do Rzymu, działając dla MI6 na terenie innego państwa.
Naciskam klamkę ignorując protesty kobiety zza biurka. Tam jest mój facet więc, jeśli chcę do niego iść to to zrobię. Otwieram drzwi i wchodzę do sali z uśmiechem na ustach. Lou siedzi na środku stołu, obracając długopis w dłoni i słuchając jednego z mówiących. Damon stoi pod oknem uważnie obserwując wszystkich po kolei. Zapada cisza, gdy dostrzegają mnie.
– Co się stało, Camille? – Louis mruży oczy.
- Nie chciałam przeszkadzać, ale pilnie cię potrzebuję - mówię udając zakłopotaną.
– To znaczy? – pyta, wstając i podchodząc do mnie.
Czekam aż zbliży się tak bym mogła mówić ciszej, tylko do niego.
- Chodźmy na zakupy. Obiecujesz mi już od kilku dni. - mówię podekscytowana.
– Teraz? Mam ważne spotkanie, Camille. Wiesz, że chcę cię zabrać
- Teraz Louis - kiwam głową z poważną miną. - Chcę iść teraz.
Patrzy na mnie chwilę i zakłada ręce na klatkę.
– A co jak nie?– Chcesz się przekonać? – przenoszę wzrok na mężczyzn siedzących przy długim stole i rozpinam niby od niechcenia jeden z guzików mojej bluzki. –Wiesz, że bardzo potrafię się starać gdy na czymś mi zależy. Mogę sprawić, że żaden nie będzie w stanie się skupić.
Louis łapie moje ręce i odsuwa, po czym zapina mi guzik bluzki. Mierzy mnie wzrokiem, po czym odwraca się do zebranych.
– Dokończymy jutro.Klaszczę w dłonie nie mogąc się powstrzymać i mocno przytulam się do ramienia mężczyzny. Wiedziałam, że mnie zrozumie i się dogadamy. Jestem szczęśliwa, gdy opuszczamy gabinet. Osiągnęłam, co chciałam i teraz mogę go zabrać na obiecane od Nowego Roku zakupy. Mam przeczucie, że ten wypad będzie bardzo udany i nie wrócimy z pustymi rękoma.
Na dodatek jedziemy moim samochodem, więc mój nastrój jeszcze bardziej się poprawia. Za nami jedzie Damon z Martinem, co jest oczywiste.
Całą drogę opowiadam Louisowi co zamierzam kupić i w jakiej kolejności odwiedzimy moje ulubione sklepy. Gdy stajemy na odpowiedniej ulicy praktycznie wyskakuję z auta. Mój chłopak jest trochę mniej chętny, bo się nie uśmiecha, gdy wysiada. Louis nie lubi zakupów, ale chodzi ze mną, by sprawić mi przyjemność.
Łączę nasze dłonie i wchodzimy do pierwszego z lokali.
- No chodź - poganiam go cicho i oplatam sobie wokół talii jego ramię.
– Kochanie, czego właściwie ci brakuje? – pyta, rozglądając się po sklepie.
- Nie mogę kupić paru rzeczy tak po prostu? - patrzę na niego zasmucona. Nigdy się tak nie zachowywał.
- Możesz - odpowiada. - Myślałem, że masz konkretny cel. W sensie, że już sobie coś upatrzyłaś.
- Ale może zmienić mi się zdanie, prawda? No właśnie - puszczam jego dłoń i zaczynam poszukiwania.
Tyle ładnych sukienek i bluzek wpada mi w ręce. O i ta jeansowa kurtka. Jest śliczna i będzie pasować do czarnych butów, jakie ostatnio kupiłam. Nie mogę jednak pozwolić sobie dzisiaj na jakieś większe szaleństwo gdyż Louis nie ma zbytnio humoru. Ale tej kurtki nie jestem w stanie odpuścić. Mężczyzna płaci za zakup w tym sklepie i idziemy do kolejnego. Seksownie wygląda w garniturze, niosąc markową torbę.
CZYTASZ
Godfather |LT
FanfictionNie prosisz z szacunkiem. Nie proponujesz przyjaźni. Nie zwiesz mnie Ojcem chrzestnym. You don't even think to call me Godfather. Nigdy nie wpadaj w gniew. Nigdy nie stosuj groźby. Przekonuj ludzi. Przyjaciel nigdy nie powinien zbyt wysoko oceniać n...