Nadchodzi szósty rok nauki w Hogwarcie. Wojna z Voldemortem nieubłaganie się zbliża. W szkole pojawia się tajemniczy jegomość, który przynosi listy dla Harry'ego i Hermiony nadane z sekretnego, Złotego Miasta. Dwójka przyjaciół wyrusza w podróż. W t...
Gdy się obudziłam Ginny już nie było. Spojrzałam na zegar- dochodziła dziesiąta. W trybie natychmiastowym ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Ostatnio zaczęłam bardziej dbać o wygląd. Zeszłam na dół. Wszyscy czekali na mnie w kuchni ze śniadaniem. - Siadaj Hermiono. Po śniadaniu idziemy na pokątną- przywitała mnie Pani Weasley. Zjadłam szybko i pomogłam w sprzątaniu. Wzięłam pieniądze i stanęłam obok kominka. - Ron, ty pierwszy- chłopak wziął garść proszku fiuu i wszedł do kominka. - Ulica Pokątna!- zniknął w płomieniach. - Hermiono, twoja kolej- powtórzyłam te same czynności. Po chwili znalazłam się obok rudzielca. Potem pojawił się Harry i reszta rodziny Weasley'ów. - Razem z Molly pójdziemy do "Esów Floresów" kupić podręczniki. Za godzinę spotkajmy się pod sklepem Freda i George'a. Bądźcie ostrożni- skierowali się w stronę księgarni. - Gdzie idziemy najpierw?-spytała Ginny. - Rozdzielmy się. Nie ma sensu chodzić wszędzie razem. Ja z Ronem pójdziemy po pergaminy pióra i atrament. Potem pójdziemy do apteki po karmę dla naszych sów, a wy kupcie to co wam potrzebne- postanowił Harry. - Za pół godziny będziemy obok sklepu zoologicznego, gdyż chcę sobie kupić sowę- oznajmiłam. - Okej. Chodź Ron- rozeszliśmy się. Najpierw skierowałyśmy się do Madam Malkine. Chciałam kupić nowe szaty, bo wyrosłam ze starych, a przyjaciółka postanowiła nabyć sukienkę, ponieważ zbliżał się ślub Billa i Fleur. - Hermiona patrz- ujrzałam przez sklepową witrynę Malfoy'a. Postanowiłam go zignorować. - Dzień dobry. Chciałam kupić trzy nowe szaty szkolne, a moja towarzyszka jakąś ładną sukienkę na ślub- złożyłam zamówienie. - Chodź, muszę wziąć twoje wymiary, a jeśli chodzi o sukienki to są po lewej stronie- czekałam cierpliwie aż krawcowa skończy, gdy znienacka podszedł do mnie nie kto inny jak Malfoy. - Kogo me piękne oczy widzą, szlamę Granger i zdrajczynię krwi- powiedział z drwiną w głosie. - Nam również niemiło cię widzieć fretko- zakpiłam. - Uważaj co mówisz w Hogwarcie. Jako prefekt naczelny mogę wlepić ci szlaban- zamurowało mnie. On prefektem naczelnym?! Słyszałam, że prefekci naczelni mają wspólne dormitorium. Przecież my się tam pozabijamy. Czy Dumbledore oszalał na starość? Nie dałam jednak za wygraną. - Dla twojej wiadomości też zostałam wybrana na prefekta naczelnego- mina chłopaka była bezcenna. Szybko się opamiętał. - Co? Nie mam zamiaru mieszkać ze szlamą przez cały rok! Idę, nie będę tracił czasu na szlamy i zdrajców krwi- wyszedł trzaskając drzwiami. - Skończyłam już. Proszę chwilę poczekać- Madame Malkin odeszła. Podeszłam do Ginny. - Nieźle. Fretka prefektem. O co mu chodziło ze wspólnym mieszkaniem?- wyjaśniłam jej wszystko. - Wy się pozabijacie! Powiedz to dyrektorowi. - Tylko, że on wybrał nas- westchnęłam zrezygnowana. Odebrałam szaty i zapłaciłam. Pomogłam wybrać Weasly'ównie sukienkę i poszłyśmy do zoologicznego. W środku wachałam się między dwoma sowami: płomykówką, a puszczykiem. Wreszcie po długim zastanowieniu wybrałam wielkiego, czarnego puszczyka. Zadowolona wyszłam ze sklepu. Zobaczyłam idących w naszą stronę chłopaków. - Piękna sowa. Kupiłem tobie karmę- zielonooki podał mi woreczek. - Nie zgadniecie kogo spotkałyśmy u Madam Malkin- powiedziała siostra Rona. - Nie zgadniemy więc łaskawie powiedzcie nam. - Malfoy'a. Wiecie, że on jest drugim prefektem naczelnym?- odparłam. - Skąd wiesz?- spytali w tym samym czasie. - Powiedział mi- zmarkotniałam- najgorsze jest to, że będę musiała z nim dzielić dormitorium- doszliśmy do sklepu bliźniaków. Czekali już tu rodzice naszych przyjaciół. - Zaczynałam się niepokoić. Dobrze, że wam nic nie jest. Wejdziemy dosłownie na chwilę i wracamy- zadecydowała pani Weasley. W środku zebrała się duża grupa ludzi. Bliźniakom nieźle się powodzi- pomyślałam. Potem dołączył do nas George. Oprowadził nas po sklepie. Niestety godzinę później musieliśmy wracać. Skorzystaliśmy z kominka w " Dziurawym Kotle" i wylądowaliśmy w salonie, w Norze. Reszta wakacji minęła spokojnie. Nie było wieści o żadnych atakach. Voldemort jakby zapadł się pod ziemię. W ostatnią noc, którą miałam spędzić w tym domu przesiedziałam na parapecie. Ten rok będzie inny od pozostałych- zamyślona oglądałam rozgwieżdżone niebo.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.