22. Ratunek

421 25 3
                                    

Od kilku dni chodziłem niewyspany. W nocy męczyły mnie koszmary z Voldemortem i Hermioną. Jak zwykle blizna dawała o sobie znać. Od kiedy opanowałem oklumencję Tom, nie nawiedzał mnie w snach, ale przez ostatnie wydarzenia straciłem czujność i pozwoliłem by moje bariery były słabsze. Dzisiaj mieliśmy uratować Hermionę. Od razu po kolacji, Draco uśpił Matta a na porannej lekcji zwinął eliksir wielosokowy. Obecnie młodszy z braci leżał na łóżku blondyna. Wyrwałem mu delikatnie kilka włosów z głowy i wrzuciłem do eliksiru. Ciecz zmieniła kolor na jasny brąz.
- Matt wydaje się smaczniejszy niż Goyle - powiedziałem pod nosem, ale Draco to usłyszał.
- Piłeś eliksir wielosokowy z Goylem? Obrzydlistwo - skrzywił się na samą myśl.
- Opowiem innym razem - wziąłem głęboki oddech i wlałem w siebie porcję napoju. Skrzywiłem się. Poczułem jak tracę kilka centymetrów wzrostu i staję się drobniejszy. Po chwili udręki byłem już zmieniony w Matta. Przebrałem się w jego ciuchy, które zdobył Draco i zdjąłem okulary.
- Całkiem nieźle Potter. Nie przynieś mi wstydu. Chodź, nie mamy czasu - skierowaliśmy się do lochów. Drzwi otworzył nam Snape.
- Pamiętajcie, że nie możecie dać się złapać. Całą posiadłość znacie, więc bez problemów wyciągnięcie pannę Granger. Na samym początku przemówienia Czarnego Pana musicie wymknąć się niepostrzeżenie i zejść do lochów. Będę was krył. Jak pójdzie wszystko dobrze to nikt nie zginie. - Po tych słowach przeszedł mnie dreszcz. Starałem zachowywać się naturalnie, ale czujne oko Snape'a mnie dekoncentrowało.
- Dobrze wuju. Poradzimy sobie - bezgłośnie przytaknąłem Draconowi. Nałożyliśmy czarne szaty. Przed północą wyszliśmy z zamku i staliśmy na granicy Zakazanego Lasu. Przełknąłem ślinę. Chwyciłem ramię Nietoperza i deportowaliśmy się pod wrota Malfoy Manor. Bramę otworzyła nam Bellatrix. Poczułem napływające wspomnienia i nienawiść do tej kobiety. Morederczyni. Zachowałem jednak spokój. Kiwnąłem głową na powitanie.
- Bellatrix - Nietoperz, przywitał się z nią kamienną miną.
- Ach witaj Severusie, i moi drodzy siostrzeńcy. Czarny Pan już czeka - zaśmiała się szaleńczo i zaprowadziła nas do środka. Dom był ogromny. Musiałem przyznać, że zrobił na mnie wrażenie. Wszędzie krzątali się śmierciożercy. Po chwili w salonie pojawił się nikt inny jak sam Voldemort. Rozejrzał się po pomieszczeniu i ze złowieszczym uśmiechem usiadł na fotelu.
- Moi drodzy, dzisiaj w nasze szeregi wejdą nowi zwolennicy. Zanim przyłączą się do nas mam dla nich małą niespodziankę. Glizdogonie! - przygarbiony sługa wszedł do salonu, prowadząc przed sobą Hermionę. Wykonałem krok w jej stronę, ale Draco mnie powstrzymał. Nie zostało mi nic innego jak biernie się przyglądać. Wyglądała strasznie. Widać było, że schudła, zbladła. Ledwo się trzymała na nogach. Serce łamało mi się na ten widok.
- Niech młodzi pokażą nam na co ich stać! Potraktujcię tę szlamę - Voldemort teatralnie wzdrygnął się na te słowa - najmocniejszymi zaklęciami jakie znacie. Młodzi rekruci otoczyli dziewczynę i jeden po drugim ciskali w nią różnymi czarami. Hermiona wytrzymywała to w ciszy. Draco zaciągnął mnie tam.
- Rzuć kilka czarów. Wiem, że nie chcesz, ale nie możemy dać się wykryć - blondyn skierował różdżkę na dziewczynę i również wysłał w jej stronę zaklęcia. Z wielkim bólem postąpiłem jak on.
- Koniec! - krzyknął Voldemort. - Teraz cofnijcie się - wskazał swoim palcem jednego z nich. Młody chłopak mógł mieć maksymalnie szesnaście lat. Z przerażeniem oczach podszedł do czarnoksiężnika i uklęknął. - Jak masz na imię?
- James - wyszeptał.
- Wyciągnij ramię - Voldemort zbliżył różdżkę do ręki chłopaka. Na przedramieniu pojawił się mroczny znak. Przyglądałem się całej inicjacji, gdy ktoś pociągnął mnie za szatę. Draco, machnął ręką i niezauważony wycofał się z tłumu. Poszedłem za nim. Wyszliśmy na korytarz.
- Chodź, Hermiona jest w lochu - kiwnąłem głową i ruszyłem za blondynem. Na niższym poziomie nie było nikogo. Rozglądałem się, ale nigdzie nie widziałem Hermiony.
- Potter, tu jest - podbiegłem do Malfoya. W celi leżała nieprzytomna, zakrwawiona Hermiona. Zacisnąłem pięści. Blondyn wyszeptał zaklęcie i kraty stanęły otworem. Wszedłem i uklęknąłem przed dziewczyną. Wyglądało to źle. Musieliśmy jak najszybciej wrócić do zamku. Wziąłem ją delikatnie na ręce. Nagle pojawił się przed nami zamaskowany śmierciożerca. Draco wyciągnął różdżkę. Obcy zdjął maskę i kaptur. Okazał się nim Snape. Odetchnęliśmy z ulgą.
- Nie strasz nas tak wuju.
- Pośpieszmy się, zaraz Czarny Pan zorientuje się, że nas nie ma. - wyszliśmy z lochów. Na szczęście wszyscy byli jeszcze na spotkaniu. Niezauważeni opuściliśmy dwór tylnymi drzwiami. Stanęliśmy za bramą i Snape deportował nas do Hogwartu. Po chwili zjawiliśmy się na skraju Zakazanego Lasu. - Daj mi pannę Granger, Potter - z przerażeniem spojrzałem na blondyna. - Nie patrzcie się na mnie jak idioci. Myślisz Draconie, że nie wiem, że zabrałeś mi fiolkę eliksiru wielosokowego. Przyjdźcie do mnie rano po śniadaniu - zabrał mi Hermionę i pobiegł do zamku.
Rano, w skrzydle szpitalnym pani Pomfrey, krzątała się przy łóżku dziewczyny. Przyglądałem się poczynaniom pięlęgniarki.
- Panie Potter, nie ma sensu, żebyś tu siedział. Trudno powiedzieć kiedy obudzi się. Niech pan idzie na śniadanie - dotknęła mojego ramienia. Otrząsnąłem się jak z transu.
- Wolę tu zostać - odparłem, ale Pomfrey była nieugięta. Wygoniła mnie za drzwi mamrocząc coś pod nosem. Westchnąłem, nie zostało mi nic innego jak wrócić do Pokoju Wspólnego. Po drodze spotkałem Lindę i resztę wojowników.
- Co z nią? - spytał Rich.
- Jest nieprzytomna i nie wygląda zbyt dobrze - wbiłem wzrok w podłogę. Bliźniacy poklepali mnie po plecach.
- Wyjdzie z tego, nie martw się Potter, a teraz chodź - Linda złapała mnie za ramię i pociągnęła za sobą aż na siódme piętro. Przed nami zmaterializowały się drzwi do pokoju życzeń, który teraz pełnił funkcję sali ćwiczeń.
- No chłopaki, rozruszajmy nasze kości - Ślizgonka zdjęła szatę i chwyciła do ręki miecz. Nie zwlekając dołączyliśmy do niej.
Po wyczerpującym treningu położyłem się na podłodze oddychając głęboko.
- Dzięki Lindo, tego mi było trzeba - powiedziałem szczerze. Chociaż na chwilę zapomniałem o wszystkich zmartwieniach. Spokój został zmącony przez niewiarygodnie silny ból w skroni. Złapałem się za miejsce, w którym miałem bliznę. Przed sobą ujrzałem Voldemorta, który coś planował. Naradzał się ze śmierciożercami. Szybko wyrzuciłem ten obraz z głowy. Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca.
- Wszystko w porządku, Harry? Jesteś blady - trójka przyjaciół wpatrywała się we mnie.
- Miałem wizję... ostatnio zapominam o skupieniu swojego umysłu i widocznie Tom, wykorzystał to - ból zniknął tak szybko, jak się pojawił, ale wciąż czułem się skołowany. Już zdążyłem zapomnieć o tym okropnym uczuciu.
- Co widziałeś?
- Voldemort, coś planuje. Myślę, że jakiś atak. Musimy skontaktować się z Ferregonem - James, ściągnął z palca pierścień wysadzany rubinem. Otoczyliśmy go i po chwili znaleźliśmy się przed zamkiem w Złotym Mieście. Ferregona, spotkaliśmy na błoniach. Jak zwykle katował swoich wychowanków.
- Co za miła wizyta...
- Riddle, planuje atak - nie dałem mężczyźnie skończyć.
- Koniec na dziś! - krzyknął do podopiecznych i kazał nam iść do zamku. W sali tronowej Sinc, stał wpatrzony w okno. Gdy ujrzał naszą piątkę od razu wiedział, że coś się stało. Opowiedziałem wszystko.
- Potter, miałeś bronić swojego umysłu! - zrugany spuściłem głowę.
- Nie mamy na to czasu Ferregonie. Nasz zwiad nic podejrzanego nie wykrył w ostatnim czasie. Wiemy tylko, że Voldemort miał chrapkę na Camville. Niewykluczone, że chce je zaatakować. Ruszajcie tam - Sinc utworzył świstoklik z kawałka pegaminu. W tym czasie zmieniliśmy nasze szaty. Gotowi chwyciliśmy przedmiot i przenieśliśmy się na obrzeża wioski.

- P-panie mój, mam dla Ciebie pewne informacje - Glizdogon uklęknął przed wściekłym Tomem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- P-panie mój, mam dla Ciebie pewne informacje - Glizdogon uklęknął przed wściekłym Tomem. - To Snape razem z młodymi Malfoyami uwolnili szlamę. Wszystko widziałem z ukrycia.

- Ach więc to tak... - Voldemort siedział na fotelu, głaszcząc Nagini po głowie - wezwij do mnie Severusa. Mam dla Nagini małą niespodziankę.

Cześć! Kolejny rozdział za nami. Mam nadzieję, że się spodobał ❤. Do następnego!

Harrmione ForeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz