- Leglimens- usłyszałam i od razu poczułam przeraźliwy ból głowy. Przed oczami mignęły mi pierwsze lata Hogwartu, profesor Lupin zmieniający się w wilkołaka, walka w ministerstwie i wszystkie wspomnienia zniknęły. Ze zdziwieniem odkryłam, że klęczę na podłodze kurczowo trzymając się skroni. Podniosłam się z ziemi i spojrzałam z niechęcią na Christophera. - Trenujemy od trzech godzin, zróbmy przerwę. - Reszta niemrawo przytaknęła.
- Piętnaście minut i wracamy do ćwiczeń. Starajcie się zbudować mur między waszymi wspomnieniami. Żadnemu z was nie udało się minimalnie odeprzeć mojego ataku. Ja jedynie lekko zagłębiam się w waszych umysłach. Pamiętajcie, że wróg nie będzie miał skrupułów i ze wszystkich sił postara się z was wyciągnąć infromacje. A takie ingerencje doprowadzają często do obłędu. - Usiadłam ciężko na krześle. W sali, w lochach jak zwykle było zimno. Nie rozumialam dlaczego zajęcia z zaklęć znajdują sie akurat w tym miejsu. Ostatnio w zachodnim skrzydle zamku natknęłam się na przestronną, dobrze wyposażoną, a co najważnejsze ciepłą salę odpowiednią do ćwiczeń przeróżnych zaklęć. Nim się spostrzegłam Felix leżał na podłodze trzymając się za głowę. Z żalem stwierdziłam, że krótka przerwa minęła. Atak na Felixa był krótszy niż ostatnio co oznaczało, że chłopak starał obronić swój umysł. Następna zaatakowana została Nicole. Dziewczyna upadła kolanami na zimny kamień, ale widać było, że stara się wyrzucić trenera z głowy. Wszystko trwało z cztery minuty. Zdążyłam ujrzeć jak Christopher kieruje we mnie różdżką i przed oczami znowu stanęły mi wizje z przeszłości. Starałam się zamknąć swój umysł. Wyobraziłam sobie mur, za którym chowam wszystkie wspomnienia przed nieproszonym gościem. Jednak moja wizja nie była wystarczająco silna, gdyż po ułamku sekundy wspomnienia znów nadlatywały. Nagle wszystko się urwało, a ja klęczałam na lodowatej podłodze w lochach. Popatrzyłam zdezorientowana na nauczyciela i opadłam ciężko na ziemię, obserwując jak Justin trzyma się za głowę próbując się obronić. Prawie cztero godzinna sesja wyczerpała mnie i resztę towarzyszy. Pragnęłam wrócić do swojej ciepłej komnaty i spać przez resztę dnia.
- Na dzisiaj zakończymy trening oklumencji. Powoli zaczęliście się bronić jednak za mało siły w to włożyliście i mogłem pokonać wasze mierne bariery. Jutro będziemy kontynuować naukę. Po obiedzie macie eliksiry. Do potem - i jak miał w zwyczaju teleportował się, zostawiając za sobą zieloną mgiełkę. Powoli podniosłam się z ziemi i ruszyłam na trening smoczych wojowników. Nawet nie chciałam myśleć co Ferregon wymyślił na dzisiejsze ćwiczenia. Jednak wiedziałam, że ta charówka się opłaci i ułatwi to nam powstrzymanie Voldemorta. Po drodze na salę treningową zmaterializował się przede mną Uchatek, domowy skrzat. Bez słowa ukłonił się i wyciągnął w moją stronę drżące ręce. W dłoniach trzymał kopertę zaadresowaną do mnie. Skrzat zniknął, a ja schowałam list do kieszeni, z zamiarem odczytania go później. Usłyszałam jak duży zegar wiszący na ścianie nieopodal mnie wybił godzinę dwunastą. Przyśpieszyłam kroku wiedząc, że jestem już spóźniona. Wpadłam do sali w momencie gdy Ferregon steleportował się obok mnie.
- Widzę, że spóźniłaś się Hermiono- uśmiechnął się szyderczo, bawiąc się różdżką w swojej dłoni. Wiedziałam co to oznacza. Każdy spóźnialski dostawał za karę cruciatusem.
- Jednak to był tylko ułamek sekundy- próbowałam się bronić. Po czterogodzinnym wchodzeniu mi do umysłu, do pełni szczęścia brakuje mi tylko zaklęcia torturującego. Zdałam sobie sprawę, że nie uda mi się go przekonać. Dzielnie przyjęłam postawę, szykując się na uderzenie. Spojrzałam twardo w oczy Ferregona i poczułam przeszywający ból w ciele. Kolana uginały się jednak wytrzymałam i nie padłam na ziemię. Po chwili czar ustał jednak dalej czułam boleści w każdej części ciała. Ferregon zaczął wydawać polecenia. Dzisiejszy trening będzie polegał na dalszych ćwiczeniach w posługiwaniu się bronią białą. Powoli ruszyłam w kierunku stojaka na miecze. Jednak Linda zdążyła mnie uprzedzić i podała mi drewniany miecz. Podziękowałam i mocno chwyciłam za rękojeść. Dziewczyna zanim odeszła do swojej pary dotknęła mojego ramienia i wyszeptała zaklęcie. Poczułam nagły przepływ energii. Ciepło rozeszło się po kościach i ból po torturach zmalał. Nie znałam takiego czaru.
- Dziękuję- uśmiechnęłyśmy się i poszłyśmy do naszych par. Ćwiczyłam z Richem. Jak na potomka Helgi przystało był bardzo sympatycznym chłopakiem, który nigdy nie powie złego słowa. Jednak przebywając z bratem potrafi dać popalić. Rodzeństwo ma skłonności do żartowania. Nadal dobrze pamiętam żabę w mojej zupie. Biegłam za nimi po całych błoniach zamkowych by się zemścić. Uśmiechnęłam się pod nosem i przyjęłam postawę. Zaatakowałam, a chłopak zablokował mój ruch. Wszyscy walczyli zaciekle aż Ferregon pozwolił nam iść na obiad. Tego dnia jeszcze czekały mnie eliksiry. Westchnęłam i ruszyłam na posiłek.
CZYTASZ
Harrmione Forever
FanfictionNadchodzi szósty rok nauki w Hogwarcie. Wojna z Voldemortem nieubłaganie się zbliża. W szkole pojawia się tajemniczy jegomość, który przynosi listy dla Harry'ego i Hermiony nadane z sekretnego, Złotego Miasta. Dwójka przyjaciół wyrusza w podróż. W t...