21. Plan

366 24 5
                                    

Gdy obudziłem się rano, czułem, że stało się coś niedobrego. Otrząsnąłem się ze złych myśli i wstałem z łóżka i szybko się wyszykowałem by zacząć nowy dzień. Dzisiaj zorganizowana została wycieczka do Hogsmeade. Miałem nadzieję, że Hermionie uda się wyrwać na parę godzin. Szukałem wzrokiem jej na śniadaniu, ale nigdzie nie dostrzegłem krukonki. Trochę zdziwiony, ale nie przejęty jakoś mocno włączyłem się do rozmowy Rona i Matta. Mimo wcześniejszych uprzedzeń nawet i rudzielec przekonał się do młodszego Malfoya.
- Idziesz z nami do wioski Harry?
- Miałem iść z Hermioną, ale jak nie będzie chciała to pójdę z wami.
- Okej. Wybacz, że wygadałem Hermionie o tym pocałunku. Zaskoczyliście nas informacją o związku.
- Woleliśmy to zachować w tajemnicy. Baliśmy się, że obrazisz się. Sam byłeś zakochany w Hermionie.
- Daj spokój - Ron machnął dłonią - po tej akcji z eliksirem przeszło mi. Jesteście dla mnie jak rodzeństwo.
- To co partyjka szachów w pokoju wspólnym? - zaproponowałem.

Po południu większość zebrała się na dziedzińcu by razem ruszyć do wioski. Od wczoraj nie widziałem Hermiony. Nikt z Krukonów też mi nie mógł pomóc. Zmartwiło mnie to, ale zdecydowałem się pójść do Hogsmeade z Ronem i Mattem.
- Nie przejmuj się Harry, wiesz jaka jest Hermiona. Pewnie schowała się gdzieś - siedzieliśmy w Trzech Miotłach, pijąc piwo kremowe.
- Pytałem się Luny, ale ona też nie widziała jej od wczoraj - wpatrywałem się w prawie pełny kufel piwa. Miałem złe przeczucia.

Siedząc w zimnej i ciemnej celi straciłam poczucie czasu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Siedząc w zimnej i ciemnej celi straciłam poczucie czasu. Nie wiedziałam czy nastał dzień oraz, czy inni zaczęli się martwić moim nagłym zniknięciem. Musiałam wytrzymać tutaj cholerne dwa tygodnie. Glizdogon zajrzał tu raz, przynosząc mi kawałek chleba i kubek wody. Próbowałam czymś zająć myśli, ale nie mogłam się skupić. Gdy tak siedziałam na podłodze, drzwi celi otworzył jeden ze śmierciożerców i przystawiając mi różdżkę do pleców wypchnął z pomieszczenia. Zaprowadził mnie do salonu, w którym znajdował się Voldemort otoczony grupką swoich poddanych. Na jego widok od razu rzuciłam się do przodu, ale brutalnie przeszkodził mi śmierciożerca. Wężogłowy podszedł do mnie.
- Wyczuwam Twoją nienawiść Hermiono Granger. Chciałbym skrócić Twoje cierpienie, ale nie mogę. Do czasu - przejechał palcem po moim policzku. Wzdrygnęłam się.
- Nie wygrasz z Harrym - odparłam pewna siebie. On tylko zaśmiał się chłodno.
- Już wygrałem. Uwięziłem w lochach jedną z najbliższych mu osób. Myślisz, że nie przyjdzie Cię ratować?
- Harry nie jest głupi, nie będzie się narażał - już trochę mniej pewnie powiedziałam. Miałam nadzieję, że nie wpadnie na "genialny" pomysł ratowania mnie.
- Zobaczymy - Voldemort machnął różdżką i poczułam przeszywający ból. Starałam się ustać na nogach, jednak salwa zaklęć mnie powaliła. Słyszałam śmiechy. Jeden ze śmierciożerców podniósł mnie i zaprowadził ponownie do celi. Nie zostało mi nic innego jak tylko czekać na Snape'a...

Minęły dwa dni, a Hermiona jakby zapadła się pod ziemię

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Minęły dwa dni, a Hermiona jakby zapadła się pod ziemię. Nauczyciele nie byli zdziwieni jej nieobecnością, ale nic nie chcieli mi powiedzieć. Nawet w Złotym Mieście Ferregon, zachowywał się dziwnie. Wykręcał się od odpowiedzi. Z nerwów prawie wysadziłem kociołek na eliksirach.
- Potter! Może zaczniesz wreszcie uważać na moich lekcjach?! Po zajęciach masz sprzątnąć całą salę. Bez użycia magii! Reszta wracać do pracy - zrugał mnie Snape. Zacisnąłem pięści. Ron poklepał mnie po ramieniu.
- Nie przejmuj się stary. Hermiona się znajdzie, na pewno nic jej nie jest.
- Mam nadzieję...
Zgodnie z rozkazem, zostałem po lekcji i z niechęcią wyjąłem ze składzika przybory do sprzątania. Wieloletni staż u wujostwa na coś się przydał. Po wykonanej pracy, Snape nie znalazł nawet najmniejszego niedociągnięcia. Nieusatysfakcjonowany kiwnął głową.
- Może to nauczy Cię Potter, by uważać na lekcjach. Nawet po trzech latach u Ferregona niczego się nie nauczyłeś. I ty masz uratować cały świat? Lepiej zejdź mi już z oczu.
- Panie Profesorze... - zacząłem. Był on ostatnią osobą, której jeszcze nie pytałem o Hermionę.
- Wiem o co chcesz spytać Potter. Mogę Ci jedynie powiedzieć, że Hermiona wróci za dwa tygodnie.
- Gdzie ona jest?!- krzyknąłem. Profesor wysłał mi jeden ze swoich przerażających spojrzeń, ale zignorowałem to.
- Grzeczniej Potter, pannie Granger nic nie jest. Wynocha stąd - złapał mnie za kołnierz szaty i wyrzucił za drzwi. Wściekły kopnąłem je i wyszedłem z lochów jak najszybciej. Chciałem wierzyć Snape'owi, ale moja intuicja podpowiadała, że nie mówił całej prawdy. Nie chciałem czekać dwóch tygodni. Jednak nie wiedziałem jak się z nią skontaktować. Idąc do dormitorium próbowałem coś wymyślić, ale bezskutecznie...

Kolejne pięć dni upłynęło, a od Hermiony żadnych wieści. Ciągle chodziłem zdenerwowany. Nie mogłem skupić się na lekcjach i wkurzała mnie każda drobnostka. Wpatrzony w podłogę nie zauważyłem Malfoya i obaj stuknęliśmy się głowami.
- Uważaj jak chodzisz Potter - syknął.
- Daj mi spokój Draco - burknąłem i ruszyłem dalej, ale blondyn mnie złapał za ramię. Spojrzałem na niego zniecierpliwiony.
- Słuchaj Potter, muszę Ci coś powiedzieć - machnął ręką i zaprowadził mnie do pokoju prefektów. Usiadłem na sofie i czekałem. - Snape mnie zabije jak się dowiez ale trudno. Hermiona hest uwięziona u Voldemorta.
Potrzebowałem chwili by jego słowa do mnie dotarły. Zerwałem się z kanapy. - Gdzie ona jest!? - krzyknąłem.
- W lochu mojego domu. Za półtora tygodnia, Ja, Matt i Snape mamy ją uwolnić - odparł ze spokojem. Roztrzęsiony ponownie usiadłem. Słowa blondyna ledwo do mnie docierały. - Niedługo odbędzie się spotkanie, podczas którego zostaną zrekrutowani nowi śmierciożercy. Wtedy będzie trochę zamieszania i gdy przyjdzie odpowiedni moment, uratujemy Hermionę.
- Cholera... jak do tego doszło?
- To już Ci powie ona. Musisz wiedzieć, że powiedziałem Ci to wszystko, ponieważ mam dla Ciebie propozycję.
- Niby jaką? - mruknąłem.
- Nie chcę by Matt brał w tym udział. Wolę, żeby Voldemort Ciebie złapał niż jego w razie niepowodzenia misji. Dlatego też w dniu spotkania zamienisz się w niego i osobiście pójdziesz uratować Granger - pomysł Malfoya był szalony i ryzykowny, ale kompletnie o tym nie myślałem. Chciałem sprowadzić Hermionę bezpiecznie do zamku.
- Zgoda, ale jak mam się zmienić w Matta? Czy on wie o tym?
- Nie wie, bo na pewno by się nie zgodził i jeszcze powiedziałby Snape'owi. Wypijesz eliksir wielosokowy. Wykradłem niedawno trochę Severusowi, raczej się nie zorientował. Włos Matta to formalność.
- Ugh no dobra - podaliśmy sobie ręce.
- Szczegóły wkrótce - po tych słowach wyszedłem z pokoju.
- Wytrzymaj Hermiono, już niedługo - pomyślałem i zdeterminowany wróciłem do Pokoju Wspólnego.

Hej hej hej! Udało mi się napisać kolejny rozdział, troszkę krótszy niż ostatni, ale mam nadzieję, że was zadowoli i poczekacie cierpliwie na kolejny ^^

Harrmione ForeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz